Untold Tales of Spider-Man #2
Numer: Untold Tales of Spider-Man #2
Tytuł: Castles In The Air
Wydawnictwo: Marvel Comics 1995
Data wydania: Październik 1995
Scenariusz: Kurt Busiek
Rysunki: Pat Olliffe
Tusz: Al Vey, Pam Eklund
Kolory: Steve Mattsson
Litery: Richard Starkings, Comicraft
Okładka: Pat Olliffe, Al Vey
Redaktor: Bob Budiansky
Cena: $0.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Akcja komiksu rozgrywa się między The Amazing Spider-Man #6, a #7. W mieście grasuje latająca kreatura (Batwing), która napada na przyjęcia organizowane przez zamożnych ludzi. Za potwora została wyznaczona nagroda, którą chce zgarnąć Peter. W drodze do szkoły Parker zostaje zaczepiony przez grupę Thompsona. Jeden z uczniów Tiny McKeever zabiera mu notaki z matematyki. W redakcji Daily Bugle Peter ponownie chce zaproponować Betty randkę, ale ponownie rozmowę przerywa mu Jameson.
Wieczorem Spider-Man spotyka się z radnym Randolphem Cherryh, który wyznaczył nagrodę. Następnie Peter udaje się do domu McKeevera i odbiera swoje notatki, przyciągając je siecią przez okno. Peter jest też świadkiem rozmowy Tiny’ego z ojcem, który krzyczy na chłopaka za złe wyniki w nauce. Nocą Spidey obserwuje podwórkowe przyjęcie radnego. Nagle pojawia się latający potwór. Spidey rusza za nim w pogoń i dopada go schowanego w kryjówce. Z przerażeniem odkrywa, że kreaturą jest dziecko, którego transformację spowodowało długotrwałe picie skażonej wody, gdy chłopiec zgubił się w jaskini. Po zamianie w potwora chłopak został wyrzucony z domu i spragniony jedzenia zaczął napadać na przyjęcia. Spidey oferuje mu pomoc, ale Batwing obawia się, że stanie się obiektem badań naukowców i odlatuje. Zatrzymują go ludzie radnego, ale Spider nie pozwala im go skrzywdzić. Batwing ucieka. Rankiem Peter odwiedza Tiny’ego, oferując mu pomoc w nauce matematyki.
Recenzja
Czytając ten komiks, dziwiłem się wielce, że wydawnictwo Marvel zrezygnowało z jego publikacji i przez wiele lat pozwalała, by opowiedziana w nim historia obrosła kurzem. Być może przeszkodziła sama koncepcja historii: spokojnej i wyciszonej z niegroźnym wrogiem. Pierwsze komiksy miały dostarczać solidnej akcji i obfitować w dynamiczne pojedynki, aby zachęcić młodego czytelnika do regularnego kupowania serii.
Historia „It Stalks By Night” wymogów tych nie spełniała, co sądzę, że wymusiło decyzję Marvela. Początek wskazuje na typowy schemat fabuły: grasująca w mieście dziwna i groźna (w mniemaniu mieszkańców) istota (Batwing) napada na przyjęcia i agresywnie atakuje ludzi (albo im się tak tylko wydaje). Spidey postanawia poskromić bestię, przy okazji zdobywając nagrodę pieniężną, która pokryje liczne wydatki w jego życiu prywatnym. Tutaj dochodzimy do złamania pewnej konwencji. Po pierwsze bardzo szybko poznajemy pochodzenie i tożsamość rzekomego przeciwnika. I po drugie tożsamość ta jest bardzo nietypowa (żaden szalony naukowiec, żaden spragniony wiedzy wynalazca, żaden obiekt badań genetycznych, tylko zwykły, przeciętny mały chłopiec, który chcąc przeżyć, zgotował sobie taki los nieświadomie).
Wszystko to sprawia, że brakuje dynamicznych pojedynków, bo Spidey nie może przecież walczyć z bezbronną ofiarą. Batwing jest napewno interesującą i wyjątkową postacią, która odciśnie swoję piętno na serii UTOSM. Duży plus. W tle historii rozgrywa się wątek dręczącego Petera ucznia Tiny’ego McKeevera, który nawiązuje do pięknego okresu ery Stana Lee i Steve’a Ditko. Oprócz tego poznajemy dokładniej paczkę Flasha Thompsona (w tym ważną w UTOSM Sally Avril), która jak się okazuje, nie tylko dokuczała Peterowi słownie, ale również fizycznie (podstawianie nogi, popychanie czy też zabieranie notatek szkolnych). I like it. 5 pajączków.
Ocena:
Autor: Dawidos