The New Avengers #7
Numer: The New Avengers #7
Tytuł: Brak
Wydawnictwo: Marvel Comics 2011
Data wydania: Luty 2011
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Stuart Immonen
Tusz: Wade von Grawbadger
Kolory: Laura Martin
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Stuart Immonen
Pomocnik redaktora: Lauren Sankovitch
Redaktor: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Siedziba New Avengers. Przyszedł czas na oszacowanie szkód i odnowienie budynku. Na miejscu pojawia się ekipa Damage Control, organizacja zajmująca się odbudową wszystkich budynków zniszczonych przez superbohaterów. Anna Marie Heog jest szefową firmy; nie raz miała do czynienia z naprawami dla Luke’a Cage’a – informacja która zdaje się być zupełnie nowa dla jego żony, Jessicy.
Wewnątrz posiadłości Stephen Strange budzi się po strasznie ciężkiej nocy. Zajmuje to bohaterom trochę czasu, lecz w końcu Stephen zgadza się przyłączyć do Nowych Avengersów. Następnie dochodzi do kłótni między Spider-Manem, a Victorią Hand. Spidey nie jest w stanie pojąć, jak Victoria, była współpracowniczka Normana Osoborna, może być teraz częścią drużyny. Konflikt zostaje rozwiązany, kiedy Luke przyznaje, iż była to decyzja Kapitana Ameryki.
Thing otwiera list, w którym znajduje się wynagrodzenie dla członków New Avegers. Luke Cage wpada w furię, ponieważ nie ma zamiaru być na czyjejś liście płac. Jessica twierdzi, że to absurdalne, biorąc pod uwagę, że to Luke Cage wymyślił „bohaterów do wynajęcia” (Heroes for Hire). Dodaje również, iż reszta drużyny potrzebuje tych pieniędzy i on nie ma prawa decydować za nich. Oczywiście jedyną osobą, która zapłaty nie otrzymała, jest Spider-Man, który nie podając swojej tożsamości, zrzekł się tego przywileju.
Jessica zastanawia się, czy chce przynależeć do drużyny, a jeśli tak to razem z Luke’iem muszą znaleźć niańkę. Rozpoczynają się rozmowy kwalifikacyjne, Jessice zależy na tym, aby opiekunka bądź opiekun potrafili obronić dziecko przed zagrożeniami nie z tej Ziemi. Pojawiają się takie postaci jak: Deadpool, Groot, She-Hulk, Madame Web (która sama ma córkę) czy Tigra. W końcu decyzja zostaje podjęta; opiekunką zostaje Doreen Green aka Squirrel Girl (Dziewczyna-Wiewiórka). Wolverine, który pojawia się chwilę później na miejscu, zdaje się dzielić z Doreen jakieś bliżej nieznane historie.
Do siedziby Avengersów wkracza Wong, pomocnik Stephena Strange’a. Żali się Doktorowi, iż nie jest to życie, o którym marzył (lokaj drugorzędnej drużyny) i ze złością idzie do swojego pokoju.
Recenzja
Na wstępie powiem, że jak dotąd jest to mój ulubiony numer The New Avengers oraz jeden z najśmieszniejszych komiksów, jakie przyszło mi czytać. Nie ma w nim walki wręcz, jedynie na słowa.
W tym numerze trzeba oddać hołd Bendisowi za stworzenie tak płynnych dialogów. Scenarzysta ma wiele doświadczenia w pisaniu scen, w których bohaterowie żartobliwie przekomarzają się lub kłócą na całego. Od czasu powstania Ultimate Spider-Man, Bendis napisał wiele kłótni między Peterem Parkerem, a Mary Jane czy Gwen Stacy. Widać, że zdobyte doświadczenie nie poszło na marne. Cały numer to jedna wielka sprzeczka, która niemal niezauważalnie przechodzi z jednego konfliktu w drugi. Oczywiście nie są to spory wagi życia i śmierci, lecz są ważne dla funkcjonowania Nowych Avengersów.
Immonen nie mógł zabłysnąć swoim kunsztem w tym numerze, aczkolwiek, gdyby zebrać wszystkie miny Luke’a Cage’a byłby to bardzo ciekawy kolaż. Podobno, jeśli potrafi się naszkicować postaci w każdej możliwej pozie i nastroju, dopiero wtedy można uznać się za godnego rysowania jej. Stuart Immonen pokazuje, iż Avengersów ma w małym palcu.
Numer kończy się pojawieniem się Wonga, którego wybuch złości jest czymś w rodzaju comic relief (technika polegająca na wprowadzeniu żartu bądź komicznego zachowania, aby rozluźnić napiętą atmosferę – często spotykana u Spider-Mana). Jego nastawienie jest na tyle przerysowane, aby nie brać go na serio. Natomiast ostatnie słowa Victorii Hand dobrze podsumowują ten numer: „Jesteście szaleni. Każdy z was”.
Numer 7 posłużył jako zamknięcie historii o Oku Agamotto, jednocześnie dotykając kilku bardzo ludzkich tematów. Dzięki świetnym, błyskotliwym dialogom, ten zeszyt czyta się bardzo dobrze. Trochę szkoda, iż Stuart Immonen żegna się z tym tytułem, lecz zmiana bywa też dobra.
Nic, tylko dać pięć.
Ocena:
Autor: Slendro