The Amazing Spider-Man #10
Numer: The Amazing Spider-Man #10 (#904)
Tytuł: Judgment Day
Wydawnictwo: Marvel Comics 2022
Data wydania: Listopad 2022
Scenariusz: Zeb Wells
Rysunki: Nick Dragotta
Tusz: Nick Dragotta
Kolory: Marcio Menyz
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: John Romita Jr.
Asystent redaktora: Lindsey Cohick & Kaeden McGahey
Redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: C.B. Cebulski
Wydawca: Dan Buckley
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Ziemię ogarnia histeria z powodu Progenitora, wszechobecnego Celestiala, który dał ludzkości 24 godziny na znalezienie dla swoich czynów usprawiedliwienia, zanim nastanie Dzień Sądu. W domu Peter kończy rozmowę telefoniczną z Iron Manem, który objaśnia mu, jak Progenitor ocenia każdego człowieka. Przed nim stoi Gwen Stacy, której postać przybrał Celestial, aby go osądzić. Jej prawe oko świeci na czerwono.
Później. Peter, którego cały czas obserwuje „Gwen”, pyta Randy’ego, czy widzi kogoś poza nim. Przyjaciel zaprzecza. Przypomina mu, że miał mu dzisiaj pomóc w doborze smokingu na ślub z Janice. Parker zamierza się wykręcić od obietnicy, ale chcąc zapunktować u Celestiala, zgadza się ją spełnić. Po wizycie w sklepie z galowymi strojami, widząc zadowoloną minę Progenitora, postanawia odwiedzić ciocię.
W mieszkaniu May dziękuje Peterowi za wizytę i naprawę kranu. Peter wyznaje, że bardzo ją kocha i chce odwiedzić jeszcze kilka osób, by sprawdzić, czy wszystko u nich dobrze. Nie widzi, że ciotce towarzyszy Progenitor pod postacią Bena Parkera, co raduje serce May. Następnie Parker odwiedza Jamesona, który przeprasza go za wszystko, tak jak i Robbiego przez telefon. Peter wybacza JJJ ku zadowoleniu „Gwen”.
Później. Spider-Man w towarzystwie „Stacy” czeka na Bena Reilly’ego na dachu, miejscu, gdzie on i jego klon oddają się refleksjom, choć wie, że zaginiony „brat” się nie zjawi, ale i tak regularnie tu przychodzi, licząc, że na niego natrafi i mu pomoże. Kolejną osobą, której składa wizytę, jest Miles Morales. Pomaga mu schwytać Rocket Racera i wyznaje, że jest dumny z tego, że dzielą pracę i imię. „Gwen” się uśmiecha.
W swoim mieszkaniu Peter ma kłopot z zaśnięciem, bo Celestial cały czas obserwuje go w milczeniu. Z rana odbiera telefon z pracy. Próbuje wymigać się od testu udawaną chorobą, ale osądzające spojrzenie „Gwen” sprawia, że decyduje się pójść do Oscorp. Tam chwali Kamalę Khan (sądzoną przez „Kapitan Marvel”) za jej pracę i wpada na Normana Osborna. Wystraszona i rozczarowana „Gwen” odlatuje.
Peter podąża za „Gwen” na dach, aby wytłumaczyć się z pracy dla Osborna. Opowiada, że był on jedyną osobą, która mu pomogła, gdy stracił ukochaną osobę i chciał ją odzyskać wszelkimi sposobami, choć ostatecznie nie wszystko potoczyło się tak, jak chciał. Dodaje, że Norman otrzymał drugą szansę i chce być dobry, a on z poczucia odpowiedzialności pragnie dopilnować, aby nie stał się znów człowiekiem, który zabił Gwen. Kiedy wyznaje, że postępuje tak, bo wciąż ją kocha, Gwen unosi się nad ziemię i przemawia głosem Progenitora. Celestial oznajmia, że serce Petera jest czyste i wydaje nad nim osąd, uznając go za godnego.
W ramach podarunku Progenitor daje Parkerowi możliwość porozmawiania przez chwilę z prawdziwą Gwen Stacy. Ze łzami w oczach Peter i Gwen wyznają sobie, jak bardzo za sobą tęsknili. Wskrzeszona na krótko dziewczyna żegna się z nim i tłumacząc mu, że Celestial podarował im tę chwilę, aby zobaczyć, jak otwiera się jego piękne serce, znika. Wzruszony Peter mówi: „co za dzień”. Przygląda mu się Norman, świadek jego rozmowy z Gwen. Towarzyszy mu Celestial pod postacią srogiej Gwen z czerwonymi oczyma.
Recenzja
Dziesiątka to dla wielu okoliczności numer szczególny. W komiksach często bywa jednak traktowany zwyczajnie, choć zdarzają się wyjątki. Tak jest z 10. zeszytem najnowszego Amazing Spider-Mana, który stanowi część A.X.E.: Judgment Day, crossoveru, w którym uniwersum Marvela trafia pod osąd Progenitora, jednego z Celestiali. Komiks przedstawia, jak to wydarzenie o globalnym zasięgu ma się do życia Petera Parkera, a także zapisuje się w historii jako ten, w którym zostaje wskrzeszona… Gwen Stacy!
Czym jest tytułowy Dzień Sądu? Idea jest taka, że rozczarowany ludzkością wszechobecny Progenitor postanawia osądzić ją nie tylko kolektywnie, ale także indywidualnie, czyli każdego człowieka z osobna. W tym celu na ogół przybiera postać kogoś z przeszłości sądzonej osoby i przez 24 godziny nieustannie obserwuje ją w milczeniu, komunikując się co najwyżej mową ciała. W przypadku Spider-Mana wybór awatara pada na Gwen Stacy. Choć Peter dźwiga poczucie winy za śmierć wielu osób, to właśnie utrata ukochanej dziewczyny z czasów studiów jest jego największym brzemieniem porównywalnym jedynie ze stratą wujka Bena.
W ślad za tym trafnym wyborem idzie szereg zarówno nieco zabawnych, jak i bardzo poważnych sytuacji życiowych tytułowego bohatera. Z tymi pierwszymi mamy do czynienia, gdy Peter niewolny od ludzkich słabości „ściemnia”, aby wymigać się od złożonej obietnicy czy obowiązków w pracy, jednak zmienia zdanie pod karcącym spojrzeniem „Gwen Stacy”. Autentycznie wzbudza to uśmiech na twarzy. Z drugiej strony, gdy postępuje altruistycznie, awatar się uśmiecha. Fajnie się ogląda to niecodzienne zjawisko.
Szkoda, że nie pokazano chociaż na moment więcej osób z najbliższego otoczenia Parkera i osądzających ich awatarów Celestiala. W scenariuszu komiksu uwzględniono jedynie przypadki May Parker, Kamali Khan i Normana Osborna. Wprawdzie występują tu jeszcze Randy Robertson, Jonah Jameson i Miles Morales, ale z niewiadomych względów komiks nie ujawnia, kim są ich „sędziowie”. Oczywiście, crossoverowa historia przypada na zwykły numer o standardowej objętości stron, ale i tak uczucie niedosytu pozostaje.
Najmocniejszą stroną komiksu są te sceny, w których dzieją się rzeczy naprawdę ważne. Mają one miejsce we wzruszającym finale. Dzięki zakończeniu można poznać motywy współpracy Parkera z Osbornem, a także czynu, który wywrócił jego życie do góry nogami – utrata ukochanej osoby i pragnienie odzyskania jej za wszelką cenę. Nie wiadomo, kogo konkretnie, ale do tego profilu pasuje idealnie Mary Jane.
Choć scenarzysta uznaje, że jest jeszcze za wcześnie, by postawić kropkę nad „i” (wyznać kogo, gdzie i jak stracił Peter, co pchnęło go do desperackich kroków, za które go później potępiono), to rekompensuje tę oszczędność w słowach inną rewelacją – ożywieniem prawdziwej Gwen Stacy! Tak, to nie żarty, ta tak bliska Peterowi osoba zostaje w tym komiksie fizycznie wskrzeszona, choć tylko na chwilę, jako nagroda od Progenitora dla Parkera za pozytywny werdykt. Jak rozpisać tak istotną scenę w tak krótkim czasie? To nie lada sztuka. Możliwości było wiele, pewnie można było zrobić to lepiej albo gorzej. Aż słów brakuje, co nawet pada z ust Petera. Scenarzysta stawia więc na najprostsze, acz płynące z głębi serca wyznania. I w sumie wygrywa serca. 4,5 pajączka.
Ocena:
Autor: Dawidos