The Amazing Spider-Man #56
Numer: The Amazing Spider-Man #56 (#857)
Tytuł: Last Remains: Post-Mortem, Part One
Wydawnictwo: Marvel Comics 2021
Data wydania: Marzec 2021
Scenariusz: Nick Spencer
Rysunki: Mark Bagley
Tusz: Andrew Hennessy & John Dell
Kolory: Rachelle Rosenberg & Edgar Delgado
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Mark Bagley
Asystent redaktora: Lindsey Cohick
Redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: C.B. Cebulski
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $4.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Wcześniej. Norman Osborn i Wilson Fisk zawierają sojusz, aby pojmać Kindreda. Osborn wyśle Mary Jane jako przynętę, a burmistrz użyczy Projektu: Blank, urządzenia wzmacniającego moce Spota, który uwięzi demona w Darkforce Dimension. Później, podczas walki w grobowcu Green Goblin daje sygnał Fiskowi, aby uruchomił pułapkę. W rezultacie Kindred zostaje uwięziony w klatce wypełnionej energią Darkforce.
Teraz. Instytut Ravencroft. Osborn przygląda się schwytanemu Kindredowi. Pracująca dla niego naukowiec informuje go, że demon nie da rady uciec, a nawet nie próbuje, bo znajduje się jakby w transie i nic nie mówi, jednak ma się dobrze i ich słyszy. Do sali wchodzi Fisk, który chce siłą wymusić na więźniu spełnienie prośby, której kiedyś ten mu odmówił. Osborn hamuje gościa, tłumacząc, że nie są jeszcze przygotowani na przesłuchanie Kindreda, ale obiecuje, że tak go „urządzi”, że ten da Fiskowi, czego pragnie.
Po wyjściu burmistrza Osborn wyprasza wszystkich naukowców z pomieszczenia i… zwraca się z troską do swojego syna. Okazuje się, że przez cały czas udawał złego i musiał uciec się do podstępu i umowy z Fiskiem, żeby schwytać Harry’ego, ale i ochronić przed nim innych. Przeprasza go za tę zdradę, ale tłumaczy, że zrobił to wszystko dla niego, aby móc uwolnić go od demonicznej formy, tak jak on uwolnił go na stałe od alter ego Green Goblina przy pomocy Sin-Eatera, choć inni o dziwo odzyskali swoje grzechy.
Wcześniej. Skradzione przez Sin-Eatera zło i supermoce wracają do Lethal Legion, Juggernauta i Morluna, a także Jamesa Beverley’a/Overdrive’a, do którego auta udającego taksówkę wsiada Carlie Cooper. Okazuje się, że przestępca po zwrocie grzechów wyszedł ze śpiączki i uciekł policji, ale w odróżnieniu od reszty superłotrów nie chce wracać do dawnego życia i pragnie się zmienić. Dlatego zaprasza Carlie na obiad, bo ta uratowała mu życie i przy nim czuwała. Po chwili namysłu kobieta zgadza się na kawę. Tymczasem do F.E.A.S.T., gdzie pracują May i Randy, zgłasza się przerażony Martin Li, którego ktoś szuka.
Retrospekcja. Grobowiec. Bomba, którą Goblin rzucił w Mary Jane, okazuje się niegroźnym granatem błyskowym, częścią ich wspólnego planu. Kiedy kobieta wyprowadza grupę Order of the Web z krypty, Kindred zostaje sam na sam ze Spider-Manem i Green Goblinem. Pętany przez ciemność demon wyznaje, że liczył, iż Peter i Norman odkryją prawdę, gdy ten pierwszy zrozumie, że swoim heroizmem sprowadza nieszczęście na innych, a ten drugi uwolni się od Goblina i pozna smak bólu, jednak to nie wystarczyło, by przypomnieli sobie to, co mu zrobili. Zanim zostaje uwięziony, zobowiązuje ich, by rozwiązali zagadkę. Goblin prosi skołowanego Petera, by założył maskę i się ukrył, aby nie zobaczyli go Fisk i jego ludzie.
Teraz. Roztrząsając wydarzenia na cmentarzu, Osborn jest przekonany, że musi być powód, dla którego Kindred nie cofnął jego „oczyszczenia”, i widzi w tym szansę, by pomógł mu uwolnić się od klątwy, a następnie, by stali się rodziną i razem odkupili grzechy Osbornów. Czując się winny, obiecuje, że odkryje prawdę, o której mówił. Rozmyślania przerywa Normanowi wtargnięcie Spider-Mana, który żąda rozmowy.
Recenzja
Po kontrowersyjnym (dosyć emocjonującym, ale mało treściwym) finale walki Spider-Mana i Kindreda twórcy raczą jeszcze czytelników dwuczęściowym epilogiem Last Remains: Post-Mortem. Ponieważ poprzedni numer zakończył się klasycznym cliffhangerem, w zasadzie ten zeszyt, jak i następny należy uznać za siódmy i ósmy rozdział historii Last Remains. Czy siódemka okaże się szczęśliwa i przyniesie jakieś odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania? Nie do końca, ale jest to mimo wszystko komiks godny uwagi.
Spośród tajemnic, którymi owiany jest konflikt Kindreda i Spider-Mana, ujawnione zostają nie te najważniejsze i najstarsze (dotyczące przeszłości demona i jego przyjaciela/wroga), lecz te mniejszego kalibru i najświeższe. Komiks zagląda więc za kulisy wspólnego planu Green Goblina i Kingpina, wyjaśnia mechanizm stojący za schwytaniem i uwięzieniem Kindreda, a także odsłania losy Mary Jane Watson, której stanem wielu na pewno przejmowało się po lekturze 55 numeru Amazing Spider-Mana.
Niewątpliwie najbardziej zaskakujące odkrycie stanowi obecny status Normana Osborna. Scenarzysta zastosował bowiem podwójny blef, sugerując, że „zresocjalizowany” Goblin tylko udawał dobrego, podczas gdy tak naprawdę od chwili „oczyszczenia” przez Sin-Eatera miał wyłącznie czyste intencje i tylko zagrał złego (kolokwialnie mówiąc, ściemniał), żeby móc zrealizować swój wynikający ze szlachetnych pobudek plan. Bardzo sprytna zagrywka. W czasie lektury tego numeru była ona pozytywnym zaskoczeniem.
Ze starszych zagadek rozwiązania doczekuje się wątek grzechów skradzionych superłotrom. Okazuje się, że prawie wszystko wróciło do normy, a więc krucjata Sin-Eatera służyła tylko zamydleniu mu oczu, bo od początku chodziło jedynie o przemianę Green Goblina. Co do krucjaty Kindreda przeciwko Spider-Manowi i Osbornowi, to jedynym nowym tropem jest podpowiedź, że za przemianę Harry’ego w demona odpowiadają zarówno jego przyjaciel, jak i jego ojciec. Norman też nie pamięta, co takiego zrobił. Czyżby zawarł jakiś układ na wzór paktu Spider-Mana z Mephisto? Jakże chciałoby się już znać odpowiedź.
Z tym epilogiem jest podobny problem jak z poprzedzającą go historią. Scenariusz operuje świetnymi dialogami/monologami (w tym przypadku znakomitą ucztą, ale i powiewem świeżości była długa spowiedź skruszonego Osborna), ilustracje radują oczy (domknięciem obrazkowej opowieści zajął się Mark Bagley), natomiast fabuła nie rusza z kopyta, a raczej idzie powoli jak żółw, któremu nigdzie się nie śpieszy w odróżnieniu od czytelnika, który chciałby już dotrzeć do celu. 4 pajączki (jeden za goblinowy blef).
Ocena:
Autor: Dawidos