The Amazing Spider-Man #32
Numer: The Amazing Spider-Man #32
Tytuł: Personal Demon
Wydawnictwo: Marvel Comics 2017
Data wydania: Listopad 2017
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Greg Smallwood
Tusz: Greg Smallwood
Kolory: Jordie Bellaire
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Alex Ross
Asystent redaktora: Allison Stock
Pomocnik redaktora: Devin Lewis
Redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Amazing Spider-Man: Globalna Sieć, Tom 7
Streszczenie
Norman Osborn testuje najsilniejszą wersję serum Goblina, aby przywrócić sobie supermoce zblokowane przez nanoroboty Spider-Mana. Próba kończy się fiaskiem – nadal nie słyszy głosu swego alter ego. Nie pomaga też konsultacja ani z doktorem, ani z psychoterapeutką. Akupunkturzysta doradza mu natomiast wizytę w mistycznym miejscu, którego nie wszyscy są w stanie zobaczyć.
Góry. Wspinając się, Osborn dociera do klasztoru Temple with no Name, gdzie witają go mistrzowie Hawk, Ox i Snake. Pyta ich, czy mogą go ”naprawić”. Mnisi, rozpoznając gościa i doceniając jego wysiłek, prowadzą go do komnaty, gdzie ma zostać poddany próbie przy użyciu Emerald Oracle of Ikkon. Dotknięty przez Osborna klejnot ujawnia, że ma on duży potencjał na adepta magii.
Po przejściu testu Osborn zostaje przyjęty do klasztoru i rozpoczyna trening sztuk mistycznych pod okiem trzech mistrzów. Pewnego dnia słyszy od Oxa, że każdy człowiek ma swego przewodnika, swój totem. W końcu doznaje wizji, co oznacza, że jest gotowy na ostatnią próbę, w czasie której złączy się z totemem, który pomoże mu pokonać wewnętrznego demona.
W specjalnej komnacie Osborn zakłada maskę Goblina i przyzywa swego demona – Spider-Mana. Z pomocą serii zaklęć pokonuje bohatera, po czym ku przerażeniu mistrzów zamienia go w pająka i zjada. Powiększając się, wypowiada posłuszeństwo nauczycielom. Kiedy zamierza ich zaatakować, wraca do komnaty z kamieniem Ikkona. Cały jego trening okazuje się tylko iluzją i Osborn oblewa wstępny test.
W związku z porażką mistrzowie rozkazują Osbornowi opuścić klasztor, mówiąc, że to nie droga dla niego, i obiecują ostrzec przed nim inne zakony. Po chwili szoku mężczyzna cieszy się jednak z odkrycia, że Green Goblin wciąż w nim jest. Śmiejąc się, obiecuje, że znajdzie sposób, aby wypuścić go na wolność.
Kontynuacja serii w the Amazing Spider-Man vol. 1 #789.
Recenzja
Pożegnalny numer 4 tomu Amazinga – od następnego miesiąca słynna seria wraca do starej numeracji pierwszego wydania, zaczynając swój bieg od 789 numeru – ma niejako domknąć niedawną historię z Normanem Osbornem, który postanawia jeszcze raz stać się Green Goblinem. Szkopuł w tym, że tak ją domyka, że w sumie złoczyńca i tak kończy w punkcie wyjścia.
Wyjątkowość końcowego odcinka serii polega na tym, że rolę protagonisty powierza arcywrogowi Spider-Mana. I to maksymalnie na przekór widniejącemu na okładce tytułowi, ponieważ ścianołaz w ogóle się tu nie pojawia, a przynajmniej nie jako normalna postać z krwi i kości. W sumie co w tym złego? Osborn to przecież fenomenalny czarny charakter i ma ogromny potencjał. Tylka ta historia zupełnie się nie klei.
Wymyślone przez scenarzystę zabiegi na rzecz odzyskania przez Osborna dawnej tożsamości śmieszą w negatywnym tego słowa znaczeniu. Sesja u psychoterapeutki… serio? A już totalnie rozwala wizyta u akupunkturzystki, która w sumie ma być tylko pretekstem do wysłania nietypowego pacjenta na nauki do mistrzów w klasztorze z dala od cywilizacji.
Co do wizji Osborna jako adepta magii… w porządku, filozofia Wschodu dopuszcza przemianę moralną nawet bardzo zepsutego człowieka, ale akurat w przypadku tego kandydata było pewne jak amen w pacierzu, że nadużyje on swoich zdolności. Po co mistrzowie w ogóle poddawali go próbie, skoro od początku jego celem było ”wskrzeszenie” w sobie Goblina? A więc nie społecznika o wrażliwym serduszku, tylko latającego na lotni wariata z obsesją na punkcie Spider-Mana!
Samopoczucie poprawia nieco twist w postaci iluzoryczności szkolenia, aczkolwiek, gdy Goblin zeżarł pająka, czar prysł i już dało się łatwo przejrzeć zamiary scenarzysty. W każdym razie efekt jest taki, jaki być musiał, i Osborn wraca do domu z pustymi rękoma. A nie, bo jednak z odkryciem, że Goblin wciąż w nim żyje (to chyba tylko on w to wątpił). Chyba za bardzo twórcom udzielił się ”Doktor Strange” (skądinąd dobry film), a że czymś musieli wypełnić lukę przed startem Marvel Legacy, to stworzyli niestety antydzieło.
Ocena:
Autor: Dawidos