The Amazing Spider-Man #789
Numer: The Amazing Spider-Man #789
Tytuł: Fall of the Parker, Part 1: Top to Bottom
Wydawnictwo: Marvel Comics 2017
Data wydania: Grudzień 2017
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Stuart Immonen
Tusz: Wade von Grawbadger
Kolory: Marte Gracia
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Alex Ross
Asystent redaktora: Allison Stock
Pomocnik redaktora: Devin Lewis
Redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Amazing Spider-Man: Globalna Sieć, Tom 7
Streszczenie
Kontynuacja serii z the Amazing Spider-Man vol. 4 #32.
Soho. Od kilku tygodni Peter nocuje na kanapie w mieszkaniu Mockingbird. Wychodząca do pracy superbohaterka motywuje go, aby wziął się w garść. Peter włącza TV i od razu staje się świadkiem medialnej nagonki na swoją osobę w związku z bankructwem Parker Industries. Później na drzwiach lodówki zauważa przypięty do nich artykuł ”Daily Bugle” krytykujący jego niekompetencję. Przybity nie odbiera telefonów od Harry’ego, na którego spadły obowiązki związane z wyprzedażą firmy.
Upper East Side. Tonącemu w papierach Harry’emu towarzyszy Liz, zainteresowana wykupem Budynku Baxtera. Mężczyzna woła Emmę i po tym, jak opiekunka zabiera Normiego i Stanley’a do salonu, Harry i Liz zamykają drzwi i całują się – okazuje się, że gdy byli uwięzieni na Manhattanie i przekonani o końcu świata, zeszli się ze sobą, co ukrywają na razie przed dziećmi. Nagle Harry przypomina sobie o urodzinach Flasha i dzwoni do Betty, która organizuje dla solenizanta przyjęcie.
Daily Bugle. Peter przychodzi do redakcji, żądając rozmowy z Robbiem, który napisał potępiający go artykuł, choć przecież jako prezes PI starał się tylko ratować ludzi oraz uchronił firmę przed Doc Ockiem i Hydrą. Robertson argumentuje, że ta funkcja go przerosła, przez co zawiódł rzeszę pracowników i konsumentów. W końcu Peter przyznaje mu rację. Wychodząc, zostaje zaproszony przez Betty na przyjęcie, a także poprawia naukowy tekst dziennikarza, Colina. Podsuwa to Robbiemu pewien pomysł.
Podczas spaceru po mieście Peter musi uciekać przed tłumem wściekłych klientów Parker Industries. Wieczorem na urodziny Flasha przychodzą Betty, Harry, Liz, Randy, May, Robbie, Martha, Mary Jane, Sha Shan i Gloria. May nie ukrywa przed Thompsonem, że Fundacja Wujka Bena musi zamknąć działalność, Harry dodaje zaś, że Peter jest spłukany, bo pobierał symboliczną pensję. Kiedy Parker podsłuchuje, jak przyjaciele użalają się nad nim, w ogóle nie wysiada z windy i wraca do domu.
Po powrocie z pracy Barbara znów zastaje załamanego Petera leżącego na kanapie. Chcąc go podbudować, proponuje mu wspólny patrol jako Mockingbird i Spider-Man. Oboje wpadają na Griffina okradającego food trucka na Times Square – złoczyńca woli teraz kraść towary, a nie pieniądze. Choć gapie wyładowują złość na Pająku w związku z jego pracą dla Parker Industries, superbohater nie ucieka z pola walki. Chcący rozbić food trucka Griffin przegrywa, gdy Mockingbird uderza go w męskie klejnoty. Tłum zaczyna wiwatować na cześć Spider-Mana, który niezłomnie bronił food trucka – całego dobytku właściciela.
Po powrocie do domu przyjaciółki Spider-Man dziękuje Mockingbird za pomysł wspólnej akcji. Morse wręcza mu puszkę coli, a potem oboje padają sobie w objęcia i zaczynają się całować.
Dodatki
• Marvel Legacy Primer Pages: promujący inicjatywę Marvel Legacy załącznik przypominający czytelnikom genezę Spider-Mana, który przygotowali Robbie Thompson (tekst) i Mark Bagley (rysunki)
Recenzja
Po raz drugi w historii wznowiony zostaje pierwszy tom The Amazing Spider-Man, który w swojej oryginalnej numeracji uwzględnia również wydane w ramach innych tomów zeszyty. Tym razem okolicznością sprzyjającą jego reaktywacji jest inicjatywa Marvel Legacy, mająca być powrotem wydawnictwa do korzeni, oczywiście przy nowoczesnym podejściu do sztuki komiksowej. Jak na tym tle wypada opatrzony imponującym, bo 789 numerem, komiks z katalogu flagowego pajęczego tytułu? Niestety, bardzo, ale to bardzo blado – łączy on bowiem w sobie wszystkie najgorsze cechy twórczości Dana Slotta.
Na starcie scenarzysta postanawia zafundować tytułowemu bohaterowi powrót na stare śmieci, a czytelnikom status quo na wzór Brand New Day z 2008 roku. Wtedy punktem wyjścia była kasacja małżeństwa Spider-Mana, teraz upadek Parker Industries. I problem nie w tym, że firma splajtowała – było to raz do przewidzenia, a dwa coś wyczekiwanego przez wielu fanów Pająka – ale w fakcie, że Parker znów zaczyna od przysłowiowego zera. W świetle wszystkich zmian, jakie dokonały się na przestrzeni ostatnich lat, jawi się to jako najgorszy z możliwych do wyobrażenia scenariuszy, po prostu prawdziwa katastrofa.
Przyjęty kierunek można próbować bronić argumentem, że warto wzorować się na przeszłości, w której Spider-Manowi nie było lekko, tylko czemu ta inspiracja nią ma oznaczać totalną degradację głównego bohatera? Inaczej nie da się tego nazwać, skoro znów ma on depresję, całymi dnia wyleguje się na kanapie (kiedyś u cioci May, teraz u Mockingbird), nie ma motywacji do zrobienia prania, a co dopiero szukania pracy. Ten obraz nędzy i rozpaczy ma oczywiście równie paskudną oprawę będącą odbiciem zewnętrznych okoliczności, czyli cały świat nienawidzi Parkera, a przyjaciele mają go za nieudacznika.
Pomiar stopnia niezadowolenia, jakie odczuwa niżej podpisany, wymaga przede wszystkim podniesienia najważniejszego zarzutu. Wcale nie boli to, że Petera spotykają przeróżne problemy, najbardziej wkurza fakt, że obecny autor jego przygód (naprawdę po lekturze tego komiksu o niczym innym nie można marzyć, jak o odejściu tego człowieka ze stanowiska scenarzysty) sztucznie wymusza pewne sytuacje i zachowania pobocznych postaci, aby podkreślić, jak wielką ofiarą losu jest Peter Parker.
Przykład? Rozpatrzymy scenę kłótni Petera i Robbiego wokół opublikowanego w gazecie artykułu, która kończy się przyznaniem racji temu drugiemu przez tego pierwszego. Niepotrzebnie, bo argumenty Parkera są strzałem w dziesiątkę – rzetelność dziennikarska, zwłaszcza w tak istotnej sprawie, nakazuje zapytać drugą stroną o stanowisko, nie mówiąc już o przyzwoitości wobec przyjaciela. W rzeczywistości Robbie to bardzo porządny chłop, ale tutaj wychodzi na palanta, bo konwencja wymaga akurat totalnego zgnojenia Parkera. Z tego też samego powodu, w innej scenie, ciocia May słowem nie broni decyzji bratanka o likwidacji firmy, a reszta towarzystwa nie szczędzi mu słów krytyki.
Nagonka na głównego bohatera irytuje również dlatego, że nie uwzględnia kontekstu wydarzeń, w czasie których podjęto decyzję o zniszczeniu firmy. Należy przypomnieć (wspomina o tym Peter, ale inni jakby byli na to głusi), że Hydra zniszczyła lub zagarnęła oddziały koncernu w różnych częściach świata i gdyby nie drastyczny, ale podyktowany nadzwyczajnymi okolicznościami krok Parkera, dobry Bóg raczy wiedzieć, do czego Doc Ock i jego faszystowscy mocodawcy wykorzystaliby technologie PI. Jeszcze umyka tutaj pewien ”drobny” fakt – retorycznie pytając, czy Hydra nie przejęła władzy nad mocarstwem, za jakie uchodzi USA? Skoro Peter zawiódł jako prezes firmy, to kto zawiódł cały kraj? I czemu tylko on robi tu za chłopca do bicia, gdy faktycznie powinien być uznany za bohatera?
Jest jeszcze wątek rozkwitającego romansu z Mockingbird, sztucznie kreowany, bo urojony w mózgu Slotta, który należycie nie zadbał o jego podłoże. Czy ktoś w ogóle wątpi, że ten parazwiązek zakończy się równie szybko, co się zaczął? Bo skoro Spider-Man to taki megapechowiec, to jakim cudem utrzyma przy swoim boku tak silną charakterem superbohaterkę? Otwierający Marvel Legacy komiks ratują jedynie scena walki z Griffinem, twórcą oryginalnego patentu na ”życie”, który wychodzi z tego starcia z obolałą ”męskością”, a także rewelacyjne rysunki Stuarta Immonena. To nie tak miało być. Z litości 2 pajączki.
Ocena:
Autor: Dawidos