The Amazing Spider-Man #638
Numer: The Amazing Spider-Man #638
Tytuł: One Moment in Time, Chapter 1: Something Old
Tytuł 2: Spidey Sundays
Wydawnictwo: Marvel Comics 2010
Data wydania: Wrzesień 2010
Scenariusz: Joe Quesada, Jim Shooter, David Michelinie, Stan Lee
Rysunki: Paolo Rivera, Joe Quesada, Paul Ryan, Marcos Martin
Tusz: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove, Vince Colletta, Marcos Martin
Kolory: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove, Bob Sharen, Muntsa Vicente
Litery: VC’s Joe Caramagna, Rick Parker
Okładka: Paolo Rivera
Asystent redaktora: Tom Brennan
Redaktor: Stephen Wacker & Jim Salicrup
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk w Polsce: Brak
Streszczenie
One Moment in Time, Chapter 1: Something Old
Fragment wydarzeń z The Amazing Spider-Man #545. Mary Jane szepcze Mephisto do ucha swoją ofertę – namówi Petera do zawarcia umowy z demonem pod warunkiem, że ten zostawi go w spokoju do końca jego życia. Diabeł się zgadza.
Dzisiaj, Alphabet City. Nowy York. Mary Jane przychodzi w odwiedziny do Parkera. Oboje zgadzają się odbyć rozmowę, którą powinni przeprowadzić dawno temu. Kobieta chce być nadal jego przyjaciółką, choć zdaje sobie sprawę, że nic nie będzie już takie samo. Rozmowa schodzi na temat, jak wyglądałoby ich życie, gdyby wzięli ze sobą ślub.
Kilka lat temu. W sklepie z odzieżą Louie’s Fine Clothes grupa bandytów przetrzymuje zakładników. Na ich czele stoi Electro, który dokonuje pogromu oddziału specjalnego policji. Interweniuje przelatujący w pobliżu Spider-Man. Po skrępowaniu pospolitych zbirów staje do walki z Electro.
Kilka minut później. Policja zamyka Eddiego, jednego ze zbirów biorących udział w napadzie, w radiowozie. Do środka samochodu wlatuje czerwony ptak, który naciskając pewien przycisk, otwiera drzwi od strony pasażera. Cwany Eddie wychodzi z auta i po kryjomu ucieka.
Peter jako Spider-Man zabiera Mary Jane na szczyt Empire State Building, aby pobyć razem w kompletnej ciszy. Po odstawieniu ukochanej do domu Parker spędza całą noc na rozmyślaniach o przeszłości i przyszłości. Z rana dzwoni do niego Mary, chwaląc się przez telefon swoją piękną suknią.
Wieczór. Midtown Manhattan, Josie’s Bar & Grill. Eddie Muerte dostaje od zaprzyjaźnionego informatora dane Thomasa Hepburna, funkcjonariusza policji, który dokonał jego aresztowania po tym, jak Spider-Man udaremnił napad na sklep odzieżowy. Tymczasem Peter i Mary Jane jedzą obiad w restauracji. Peter próbuje podzielić się z narzeczoną wątpliwościami, ale rezygnuje, gdy ta pokazuje mu swoje zdjęcia w sukni ślubnej.
Następnego dnia, gdy Peter spędza wieczór kawalerski w kawiarni Coffee Bean, Mary Jane bawi się w luksusowym klubie. Flash i Harry przekonują przyjaciela, że miłość jest najważniejsza i jeśli ten kocha MJ, to powinien się z nią ożenić. Tymczasem Mary dostaje telegram od Bruce’a, który nadal namawia ją do porzucenia myśli o małżeństwie. Po wyjściu Petera, Harry i Flash dyskutują o wątpliwościach przyjaciela dotyczących zawarcia małżeństwa. Na imprezie w klubie Nahlah, przyjaciółka Mary Jane, mówi jej, że kończy się pewien okres w jej życiu, ale zaczyna nowy, gdy nie będzie już nigdy sama.
Dzisiaj. Peter przeprasza Mary Jane za to, jak bardzo ją wtedy skrzywdził.
Kilka lat temu. Chelsea Street, mieszkanie Parkera. W nocy Peterowi śni się koszmar, w którym jego najwięksi wrogowie podczas ślubu pokonują zaprzyjaźnionych z nim superbohaterów, po czym atakują jego żonę. Parker budzi się i zaczyna zastanawiać się, na jak wielkie niebezpieczeństwo naraża swoją ukochaną.
03:30, rano. Brooklyn Bridge. Peter, ubrany w kostium, „pyta” nieżyjącą Gwen, czy dobrze robi, biorąc ślub z Mary Jane. Nagle odzywa się jego pajęczy zmysł. Spider-Man lokalizuje zagrożenie – jest nim Eddie Muerte, który z bronią maszynową w ręku napadł na dom Thomasa Hepburna. Na dachu zbir usiłuje zabić policjanta i jego żonę, Jill. Spider-Mana przeszkadza mu w realizacji jego planu zemsty. Gdy krzyczy do małżonków, by uciekali stąd jak najszybciej, włącza się jego pajęczy zmysł, lecz mimo tego otrzymuje cios cegłą w głowę. Eddie zaczyna uciekać. Pająk, mimo zawrotów głowy, rusza za nim w pościg. Gdy bandyta spada z dachu, rzuca mu się na ratunek, jednak wystrzelona sieć nie trafia do celu i obaj uderzają o ziemię. Przygnieciony przez zbira Spider-Man pozostaje nieprzytomny.
Ranek. Mary Jane przybywa pod ratusz, gdzie czekają już wszyscy zaproszeni na ślub goście, jednak Petera nadal nie ma. Kobieta dzwoni do niego, lecz nikt nie odpowiada na jej połączenie. Panna młoda podsłuchuje rozmowę Flasha i Harry’ego, który nie dziwi się decyzji Parkera, skoro ten miał tyle wątpliwości. Mary Jane, mając łzy w oczach, każe mu iść do diabła. Młody Osborn jest wściekły na siebie za swój brak taktu.
Eddie Muerte odzyskuje przytomność i postanawia nie zabijać Spider-Mana, skoro ten uratował mu życie. Kopie go tylko w twarz i odchodzi. Spider-Man, dalej półprzytomny, leży na chodniku. Tymczasem zapłakana Mary Jane odchodzi spod ratusza.
Dzisiaj. Peter przerywa rozmowę, mówiąc, że będą potrzebowali jeszcze sporo herbaty do jej zakończenia. MJ zgadza się z nim.
Scenariusz: Joe Quesada, Jim Shooter, David Michelinie
Rysunki: Paolo Rivera, Joe Quesada, Paul Ryan
Tusz: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove,Vince Colletta
Kolory: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove, Bob Sharen
Litery: VC’s Joe Caramagna, Rick Parker
Spidey Sundays
Bull, widząc Green Goblina, chce zdobyć jego autorgraf, jednak Brain ostrzega go, że złoczyńca zamierza zniszczyć ich helikopter. Goblin rzuca w niego dyniową bombką, lecz Bull chwyta ją i myśląc, że ten się z nimi bawi, odrzuca ją w kierunku swojego „idola”. Następuje eksplozja, która zwraca uwagę Spider-Mana przebywającego w swoim mieszkaniu.
Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Marcos Martin
Tusz: Marcos Martin
Kolory: Muntsa Vicente
Litery: VC’s Joe Caramagna
Recenzja
Cóż, po prawie 2 latach przyszedł wreszcie czas na kontynuację niechlubnego i przyjętego z ostrą krytyką One More Day. One Moment in Time, bo taki tytuł otrzymał sequel opowieści, która wymazała z istnienia małżeństwo Spider-Mana, został wymyślony i napisany przez Joe Quesadę, redaktora naczelnego Marvel Comics, głównego pomysłodawcę OMD i wielkiego przeciwnika żonatego Człowieka-Pająka. Krótko mówiąc, człowieka, który ponosi pełną odpowiedzialność za cały ten bałagan i do którego należy kierować większość swoich pretensji o taki, a nie inny stan rzeczy. Teraz, ten sam człowiek obiecuje wyjaśnić liczne wątpliwości i odpowiedzieć na większość pytań czekających dość dłuuugo na rzetelne odpowiedzi.
Szanowni czytelnicy, nie dajcie sobie wmówić, że O.M.I.T. narodził się w głowie Quesady tuż po zakończeniu OMD. Nie, najpierw wymyślono OMD, potem zapanowało długie i wymowne milczenie w sprawie wykreowanych w tej historii wątków domagających się domknięcia, aż pewnego razu stwierdzono, że teraz jest dobry moment na stworzenie opowieści mającej wypełnić „zamgloną lukę” w życiu Petera Parkera. Jestem przekonany, że nad O.M.I.T. nie pracowano od dłuższego czasu, jej zamysł powstał raczej dość późno, ba, po tym, co przeczytałem w tym komiksie, jestem wręcz pewien, że prace trwały bardzo krótko – na kolanie, jak to się potocznie mówi.
W pierwszym rozdziale O.M.I.T. odkrywamy ten „wielki” sekret – co też było powodem, że nie doszło do ślubu Petera i Mary Jane? Choć, gdzie tylko się da, pogłębiono wątpliwości ze strony obojga narzeczonych (poprzez dodatkowe sceny w kawiarni Coffea Bean, klubie nocnym i na Moście Brooklyńskim), to nie wysunięto oficjalnie propozycji rezygnacji ze ślubu. Nie, ślub miał się jak najbardziej odbyć, lecz pan młody spóźniał się tak długo, że uroczystość nie doszła do skutku. A jakiż to był WAŻNY powód jego nieobecności? UWAGA… Spider-Man nie wziął ślubu z Mary Jane, bo dostał cegłą w głowę, rzuconą przez zbira uwolnionego z radiowozu przez czerwonego ptaka (pewnie fizyczna manifestacja Mephisto), i skołowany chciał ocalić bandycie życie, przez co uderzył o ziemię, stracił przytomność i przeleżał do samego rana pod tym otyłym kolesiem. Tak, teraz już wiemy, jak skutecznie pozbawić Spider-Mana przytomności na bite kilka godzin – wystarczy cegła + kontakt z betonem + nadwaga leżącego na nim gościa. TO WSZYSTKO?
Skoro trzy czynniki (ptak, cegła i pospolity zbir), będące kiepską podróbką motywów wziętych z serii filmów „Final Destination”, mogą tak wiele namieszać w życiu Pająka, to brak ślubu, brak miesiąca miodowego i brak dziecka powinny wywrócić życie głównego bohatera nie do poznania. Jednak usilnie wmawia się nam, że „nic się nie zmieniło”. Kpią, czy o drogę pytają? Scena, w której Spider-Man śpi kamiennym snem, przywalony grubasem, pokazuje, jak nisko upadł najpopularniejszy heros na świecie. Można powiedzieć, że leży i robi pod siebie…
Drugim „odkryciem” jest treść umowy wyszeptanej przez Mary Jane do ucha Mephisto. Okazuje się, że z dużej chmury spadł bardzo mały deszczyk. Co to za propozycja? W skrócie – zostaw mojego męża w spokoju, a ja go namówię, by przyjął twoją ofertę. Tu doskonale widać, że Joe Quesada chce odwrócić kota ogonem i zrzucić winę za konszachty z Diabłem na Mary Jane, aby odsunąć zarzuty o brataniu się szlachetnego Spider-Mana z czystą personifikacją zła. Tylko ta scena nie ma żadnego sensu, głównie dlatego, że to chęć wyzbycia się wyrzutów sumienia przez Petera skłoniła go do dysputy z Mephisto, a ja raczej nie widziałem, by MJ jakoś szczególnie naciskała czy wywierała presję na mężu. Ale kogo powinno to w ogóle obchodzić, skoro ta umowa i tak nie miała jakby miejsca? Więc co za różnica… Różnica może o tyle istotna, że ktoś tu naprawdę nie szanuje inteligencji czytelnika.
W tym komiksie zdecydowano się też na dziwną formułę graficzną. Sceny rozgrywające się współcześnie zostały wykonane przez Quesadę i mamy w nich cały przekrój paskudnych mimik męsko-żeńskich, natomiast te z przeszłości stanowią połączenie przedrukowanych stron z The Amazing Spider-Man Annual #21 oraz nowych paneli opracowanych przez Paolo Riverę. Jak dla mnie, to chamskie pójście na skróty i na dodatek szkalowanie udanego rocznika, kultowego w oczach wielu starszych i wiernych fanów Człowieka-Pająka.
Ocena? No, cóż nie zaskoczę nikogo, że nie będzie wysoka. 2 pajączki, z tym że jeden pajączek za rysunki Rivery. Muszę też powiedzieć, że utożsamiam się z ostatnią stroną tej historii. Miałem dokładnie taką samą minę jak Mary Jane – zmęczoną, apatyczną i wyrażającą chęć zakończenia tego całego koszmaru.
Ocena:
Autor: Dawidos