The Amazing Spider-Man #626
Numer: The Amazing Spider-Man #626
Tytuł: The Sting
Wydawnictwo: Marvel Comics 2010
Data wydania: Maj 2010
Scenariusz: Fred Van Lente
Rysunki: Michael Gaydos
Tusz: Michael Gaydos
Kolory: Michael Gaydos
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Michael Del Mundo
Pomocnik redaktora: Thomas Brennan
Redaktor: Stephen Wacker
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $2.99
Przedruk w Polsce: Brak
Streszczenie
Mieszkanie Parkera/Gonzales. Peter reaguje pajęczym zmysłem na Lucasa, znajomego Michele, który dyskutuje z nią w kuchni o czymś, po czym wychodzi.
Queensboro Plaza. Spider-Man, śledząc w nocy Lucasa, trafia na plac budowy, gdzie Hood wraz z obstawą (Bushwacker, Tombstone) zorganizował nielegalne „zawody” dla zwykłych przestępców, w których nagrodą dla zwycięzcy jest kostium Mac Gargana (ex-Scorpiona) i członkostwo w syndykacie zbrodni Robbinsa.
Na placu budowy za plecami podsłuchującego Spider-Mana zjawia się była agentka S.H.I.E.L.D. o kryptonimie Scorpion (Carmilla Black), która wyznaje, że po nieudanej przemianie w zabójczynię stała się niezależnym kontrahentem i zdobyła nowe moce – zdolność produkcji i uwalniania wchłoniętych substancji. Raniąc żądłem Pająka, wstrzykuje mu specyfik o nazwie S.P.I.N., który tymczasowo pozbawia go supermocy.
Spider-Man traci przyczepność i ląduje na ziemi, prosto przed zgromadzonymi przestępcami. Hood każe go zabić, jednak na widok Carmilli, kradnącej kombinezon Scorpiona, który odkupił od Normana Osborna za duże pieniądze, wyznacza ją na główny cel ataku. Kryminaliści przestają więc interesować się Spider-Manem, którego biorą za zwykłego przebierańca.
Po powrocie do domu Peter ściąga kostium i udaje się jako cywil na plac budowy, gdzie spotyka Michele, która oznajmia, że Lucas jest jej klientem, któremu chce pomóc wyjść na prostą. Tymczasem Tombstone zatrzymuje uciekającą Scorpion i na rozkaz Hooda banda oprychów rzuca się na nią. Michele odnajduje w tłumie Lucasa, który pokazuje jej swoje prawdziwe oblicze – zakłamanego przestępcy grającego na jej uczuciach od samego początku. Gdy bandyta zaczyna ją dusić, Peter uderza go w głowę metalową rurką. Oboje zaczynają uciekać.
Tuż przed wyjściem Parker pod pretekstem zrobienia zdjęć każe Michele iść dalej bez niego. Czując powrót supermocy, rusza na ratunek Scorpion. Jako Spider-Man wyciąga ją z siecią z tłumu i zwala na resztę stos metalowych belek stanowiących rusztowanie. Była agentka S.H.I.E.L.D. dziękuje mu za pomoc.
Peter spotyka się w barze z Michele, która wdzięczna za okazaną pomoc zawiera z nim „rozejm”. Tymczasem o świcie Carmilla Black przekazuje kostium Scorpiona swoim zleceniodawczyniom – Sashy i Anie Kravinoff.
Recenzja
Typowa historia na „zapchanie” jednego numeru, tuż przed zbliżającym się występem Juggernauta i Lizarda. O co tym razem chodzi? Przypadkiem Spider-Man wpada na trop, który prowadzi go na zgromadzenie zorganizowane przez Hooda, we własnej osobie, poszukującego kandydata na nowego Scorpiona!
Punkt wyjściowy tej historii jest z góry nielogiczny. Hood władający potężną organizacją złożoną z nadludzkich superzłoczyńców zamierza znaleźć osobę godną byłego kostiumu Mac Gargana wśród zwykłych, pospolitych bandziorków. Trochę to bez sensu. Mało sensu było też w pojawieniu się Tombstone’a i Bushwackera, czyli złoczyńców z wyższej półki, którzy wystąpili w tym komiksie jako statyści. Jeszcze muszę ponarzekać na to, że Spider-Man bezmyślnie postąpił, zwalając na przestępców stertę stalowych konstrukcji, tak jakby miał do czynienia tylko z członkami syndykatu Hooda, a nie zwykłymi ludźmi.
Starając się być sprawiedliwym sędzią, muszę też coś pochwalić. A w przypadku tego numeru jest nawet co. Mianowicie stał się cud – Michele Gonzales stała się postacią, którą można polubić. Pokazała ludzką twarz i dała świadectwo głębokiej wiary w misję związaną z wykonywanym zawodem. Tak, mowa o tej samej irytującej, czepialskiej i jędzowatej Michele, której pseudokłótnie z Peterem były wyznacznikiem mierności poczynań twórców na polu komediowym. Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że taka Gonzales, którą widzimy w scenie rozmowy w barze, zostanie z nami dłużej niż na jeden numer.
Co do Lady Scorpion, nie mam wobec niej sprecyzowanych odczuć. Ani ziębi, ani grzeje. Bardziej interesuje mnie, po co jej zleceniodawcom kostium Scorpiona? Tylko do kolekcji, czy z jakichś bardziej znaczących powodów? Ciekawość lekko rozbudzona, więc 3 pajączki.
Ocena:
Autor: Dawidos