The Amazing Spider-Man #607
Numer: The Amazing Spider-Man #607
Tytuł: Long-Term Arrangement, Part 2
Wydawnictwo: Marvel Comics 2009
Data wydania: Listopad 2009
Scenariusz: Joe Kelly
Rysunki: Mike McKone & Adriana Melo
Tusz: Mike McKone, Andy Lanning, Kris Justice, Cam Smith & Mariah Benes
Kolory: Chris Chuckry & Jeromy Cox
Litery: Joe Caramagna
Okładka: J. Scott Campbell
Asystent redaktora: Tom Brennan
Redaktor: Stephen Wacker
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $2.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Peter budzi się po nocy spędzonej w łóżku z Black Cat, kiedy do pokoju, w którym leżał, wchodzi młoda para. W pośpiechu zakłada na siebie maskę Spider-Mana, po czym opuszcza lokum.
Redakcja The DB. Spider-Man odwiedza Dextera Bennetta i pokazuje mu zdjęcie mężczyzny, którego ciało Spider-Man i Black Cat znaleźli w mieszkaniu Bennetta. Właściciel The DB jest naprawdę zaskoczony i wyjaśnia, że ten mężczyzna nazywał się Bernie Mayer i kiedyś był wspólnikiem Bennetta. Razem prowadzili firmę budowlaną, ale w pewnym momencie ich drogi w biznesie się rozeszły.
Spider-Man decyduje się sprawdzić magazyn należący do Mayera. Na ten sam pomysł wpada Black Cat i razem odnajdują na miejscu Diablo. Atakują złoczyńcę, ale ten posiada kilka asów w rękawie. Pierwszym jest specjalna mieszanka betonowa, która szybko twardnieje i unieruchamia nogi Spider-Mana. Wraz z Black Cat szybko sobie radzą z tym problemem, ale Diablo posiada kolejną substancję, która sprawia, że obydwoje zostają unieruchomieni w złocie. Jednak po chwili daje o sobie znać moc Black Cat, która polega na przynoszeniu innym pecha i z pasa Diablo wypada fiolka z substancją, która rozpuszcza złoto pętające Pająka i Felicię. Bohaterowie przystępują do kontrataku i Diablo zostaje zmuszony do ucieczki.
Jakiś czas później z powrotem w redakcji The DB Spidey domyśla się, że w całej sprawie chodziło o 20 tysięcy ton stali, którą Mayer zakupił po okazyjnej cenie od Diablo. Jednak tak jak wszystkie inne wytwory Diablo, tak i ta stal miała po pewnym czasie się rozpuścić i w tej chwili w Nowym Jorku znajduje się budynek, który wkrótce ulegnie zniszczeniu. Następnie Black Cat znika na godzinę i po tym czasie daje Spider-Manowi właściwy adres. Nie pozostaje mu nic innego jak zabezpieczyć budynek pajęczyną. Okazuje się też, że powiadomione zostały inne służby prowadzące ewakuację budynku pod okiem burmistrza Jamesona.
Po udanej misji ratowniczej Spidey dowiaduje się od Black Cat, że w całym zamieszaniu ważna była także kwestia polis ubezpieczeniowych. Okazuje się też, że Felicia zna ważne osobistości w ratuszu, dzięki czemu mogła odnaleźć dobry adres budynku, który wkrótce ulega zniszczeniu.
Diablo w swojej tajnej bazie słucha wiadomości i wścieka się z powodu swojego niepowodzenia. Odwiedza go Ana Kravinoff, która informuje go o tym, że jej matka chciałaby z nim porozmawiać.
Recenzja
Komentarz Rządło:
Na pierwszy rzut oka lekki i przyjemny numer, ale tak naprawdę czyta się go dość ciężko – jest niespecjalnie ciekawy, a do tego część paneli odstrasza rysunkami. TASM #607 ma też swoje plusy – momentami jest nawet śmiesznie, a do tego po raz kolejny okładka prezentuje się nad wyraz dobrze. Dużo więcej jest jednak elementów, które powinny być lepiej zrobione.
Fabuła tego numeru to nic specjalnego, zero jakichkolwiek zaskoczeń, może jedynie oprócz pierwszych stron, kiedy jesteśmy naocznymi świadkami powrotu do romansu Black Cat i Spider-Mana. Może scenarzyści TASM wykrzeszą coś więcej z tego w przyszłości, ale póki co zapowiada się bardziej na powtórkę z przeszłości, a tego chyba nikt nie lubi. Wroga mamy w osobie Diablo, zresztą tak samo jak w poprzednim numerze. I moim zdaniem jest to wybór kiepski, bo chyba ze świecą szukać osoby, której ten złoczyńca przypadłby do gustu. Mnie na pewno nie i jeżeli w dużej części komiksów z Pajączkiem wybór villaina często decyduje o powodzeniu komiksu, tak tutaj mamy pokaźną klapę.
TASM #607 kandydowałby do tytułu standardowego średniaka, ale niestety przeszkadza mu w tym oprawa graficzna. Największy zarzut to postać Spider-Mana, który tutaj przypomina dziecko i to takie w nienajlepszej formie fizycznej. Bardzo blado prezentuje się on w scenach o zabarwieniu sensacyjnym, zwłaszcza że postanowiono tak, jak w pierwszej części tej historii, nadać mu barwy czerwono-czarne. Nie wiem, dlaczego tak postąpiono, ale z pewnością jest to dość duży minus.
Polecać czy może jednak nie? Jak ktoś przeczytał już poprzedni numer, to raczej powinien skończyć lekturę tej historii, ale muszę przyznać, że jeżeli taka osoba nie zdecyduje się na ten krok, to i tak nie straci zbyt wiele. Albo krótko bez owijania w bawełnę – jest po prostu słabo. 2 pajączki i liczę na to, że przynajmniej Guggenheim na pożegnanie z TASM da z siebie to co najlepsze.
Komentarz Spider-Nika:
O ile początek był zabawny, jak najbardziej ludzki i ciekawy, o tyle dalsza część komiksu mnie strasznie nudziła, a przy tłumaczeniu całej intrygi po prostu zasypiałem. Joe Kelly ułożył fabułę, która praktycznie nie ma znaczenia dla nas, fanów Pająka, wątpię też, by do tego wątku kiedyś wrócono.
Sama postać Diablo, jak już wspomniałem przy okazji poprzedniej recenzji, mało mnie interesuje, a tu sprawia wrażenie jeszcze nudniejszej postaci. W dodatku, na końcu widać, że już niedługo ponownie zagości na łamach The Amazing Spider-Mana, co jakoś mnie specjalnie nie zachwyciło, jednak rokuje dużą historię. Niestety, dużo więcej na temat fabuły się nie wypowiem, gdyż mnie to odepchnęło na tyle, by czytać dość pobieżnie. Właśnie dlatego przejdę już do oceny strony graficznej.
Za rysunki do tego numeru odpowiadają trzej rysownicy: Mike McKone i Adriana Melo za wnętrze komiksu oraz J. Scott Campbell – człowiek od okładki. Szczerze powiedziawszy, nie wiem po co w ten numer wepchnięto wypociny Adriany i to na ledwie parę stron. Black Cat w jej wykonaniu nie ma tyle seksapilu, ile mieć powinna, pomijam fakt, że wygląda miejscami zbyt masywnie. Irytuje mnie też Spider-Man, któremu pod maską najprawdopodobniej znika nos (niektórym rysownikom tak jakoś wychodzi). Słowem, nie wygląda to najlepiej, ale nie ma co, drugi rysownik, Mike McKone, który zajął się zdecydowaną większością numeru, coraz bardziej działa na mnie odpychająco. Spider-Man niczym ufoludek, a to przez swoją znacznie za dużą głowę. To wygląda miejscami komicznie. Jakby nie było, ile można się śmiać… każdy żart opowiadany po tysiąc razy staje się nudny. Właśnie tak jest z wielkogłowym Spider-Manem.
Szczególnie rzucił mi się w oczy kadr stworzony na zasadzie „kopiuj-wklej” i to jeszcze strasznie niechlujnie narysowany. Jak zawsze zwrócę tu jeszcze uwagę na stopklatki jakie tworzy ten rysownik. Totalny brak odzwierciedlenia jakiegokolwiek ruchu to stała wada w twórczości McKone’a. Mimo iż stara się dynamikę i akcję podkreślić poprzez nietypowe, wygięte kadrowanie, to i tak jest zdecydowanie za mało. Cóż mogę napisać na temat grafiki Campbella, chyba tylko to, że okładka to najbardziej zachęcająca i najlepsza część tego numeru. Jednym słowem – rewelacja.
Gdyby oceniać książkę po okładce, to temu zeszytowi dałbym sześć pajączków, jednak okładka zazwyczaj ma za zadanie przyciągnąć oko i zachęcić do zakupu, niezależnie od tego, co znajdziemy w środku. W tym przypadku sprawdza się to doskonale, gdyż wnętrze komiksu mnie wybitnie znudziło, a żeby było tego mało, trudno było mi nawet zabrać się za jego przeczytanie, mając w pamięci ostatnią część tej historii. Mimo wszystko przebrnąłem przez niego i straciłem na nim kilkanaście minut, gdyż nie jest wart czytania. Myślę, że 1,5 pajączka, w którym połówka to plus za okładkę, to będzie ocena w sam raz. W skrócie – nie polecam.
Ocena:
Autor: Rządło (streszczenie, recenzja), Spider-Nik (recenzja)