The Amazing Spider-Man #557
Numer: The Amazing Spider-Man #557
Tytuł: Dead of Winter
Wydawnictwo: Marvel Comics 2008
Data wydania: Czerwiec 2008
Scenariusz: Zeb Wells
Rysunki: Chris Bachalo
Tusz: Tim Townsend, Mark Irwin, Wayne Faucher, Jaime Mendoza, Al Vey
Kolory: Antonio Fabela & Chris Bachalo
Litery: Vc’s Cory Petit
Okładka: Chris Bachalo
Asystent redaktora: Tom Brennan
Redaktor: Stephen Wacker
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Cena: $2.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Kobieta o imieniu Mary mówi Spider-Manowi, że Doktor Rabin jest szaleńcem, który dąży do połączenia z krwiożerczym bóstwem i zostania God-Kingiem. Dodaje, że to on sprowadził bóstwo do ich świata, a wraz z nim przyszła potworna zamieć. Spidey uświadamia sobie, że wojownicy, których oddał na posterunek, mieli dobre intencje i chcieli powstrzymać Rabina przed dalszymi mordami. Wtedy na ich głowami pojawia się bóg, który czeka na złożenie ofiary. Spidey odmawia i bóstwo uświadamia sobie, że rozmawia z fałszywym kapłanem. Po chwili oświadcza, że jego więź z tym wymiarem stała się mocniejsza, bowiem jego prawdziwy kapłan złożył mu właśnie ofiarę.
Na posterunku policji Rabin tłumaczy Carlie, czemu popełnia zbrodnie. Wyjawia, że zabijając kolejne osoby, staje się coraz silniejszy. Niestety dał radę zabić tylko jednego wojownika, pozostała dwójka popełniła samobójstwo. Mówi, że jego bóg oczekuje na ostateczną ofiarę – z kobiety, którą musi złożyć na ołtarzu (w określonym miejscu Nowego Yorku) przed wschodem Słońca. Rozpoczyna więc przygotowania do rytuału, na który musi się ogolić.
Spider-Man walczy z majańskim bóstwem, które nie podlegając prawom czasu i przestrzeni robi z przeciwnikiem, co mu się żywnie podoba. Spidey ucieka, odnajduje budkę z telefonem i anonimowo dzwoni do Harry’ego, prosząc, by ten dodzwonił się na posterunek. Osborn ignoruje jego prośbę, biorąc ją za głupi żart. Lily też uważa, że nie ma czym się przejmować. Tymczasem Rabin kradnie z garażu posterunku furgonetkę i ucieka. Alan i Vin zauważają na tyłach odjeżdżającego samochodu związaną Carlie.
Bóg dalej masakruje Spider-Mana i przerywa, gdy zjawia się jego kapłan z Carlie. Rabin mówi, że pozostało niewiele czasu na odprawienie rytuału. Na pomoc Spider-Manowi przychodzi Vern z „armią bezdomnych”. Na widok nieogolonych ludzi bóstwo wpada w popłoch, krzycząc, że to świętokradztwo. Bezdomni podpalają stwora koktajlami Mołotowa, a Spidey dorzuca do ognia pojemniki z siecią, które wybuchają i obklejają istotę.
Następnie Spider-Man rusza na pomoc Carlie i zaczyna masakrować Rabina. Słońce wschodzi. Majański bóg oświadcza, że czas minął, a ponieważ rytuał nie został odprawiony, musi zniknąć z ich wymiaru z nadzieją, że ktoś inny go jeszcze przywoła. Rabin traci swoją moc, po czym pada od jednego ciosu Spider-Mana.
Następnego dnia Carlie mówi Peterowi, że znalazła mu mieszkanie i współlokatora. Bennett z braku zdjęć nie wypłaca mu ani grosza i spłukany Peter oddaje swoje ostatnie 20 dolarów Vernowi, który ogłasza na mieście, że pomógł Spider-Manowi uratować Nowy York.
Recenzja
Ostatnia część historii napisanej przez Zeba Wellsa i opatrzonej rysunkami Chrisa Bachalo jest całkiem dobra. Rola Pająka w tej historii sprowadza się do ochrony ludzi, którzy mieli być ofiarami bóstwa, a tym samym zajęcia mu czasu i doprowadzenia do jego odejścia. Komiks kończy się w dość dziwny sposób, ponieważ profesor nie zdążył na czas i jego bóstwo odeszło. Całkiem fajna była interwencja bezdomnych, którzy pomogli Pająkowi. Autor stara się wpleść w fabułę parę zabawnych tekstów z ust Petera, jednak czasem mu to nie wychodzi.
Jest coś jeszcze odnośnie tego komiksu, o czym warto wspomnieć, a mianowicie ten zeszyt to dwunasta część Brand New Day, czyli ostatnia z pierwszych czterech miesięcy tego nowego świata Petera, który stworzył Mephisto (samo zło, czyli Quesada). Te pierwsze cztery miesiące są jedynie wstępem. Mieliśmy przez ten czas dowiedzieć się o zmianach w historii Pająka, jakie zaszyły po One More Day, a tymczasem wiemy tyle, ile po pierwszym zeszycie Amazinga z Brand New Day.
Wygląda na to, że scenarzyści ani myślą, aby opowiedzieć co tak naprawdę zmieniło się w życiu Petera od chwili ślubu z Mary Jane, do którego ostatecznie nie doszło, do chwili pierwszego numeru ukazującego Brand New Day. Jednym z wytłumaczeń decyzji Quesady było pozostawienie przy życiu May, gdy tymczasem teraz widzimy ją rzadziej niż przed OMD. Pierwsze cztery miesiące oceniam fatalnie i wciąż uważam, że One More Day to jeden z najgorszych pomysłów Marvela w historii Spider-Mana, jakie kiedykolwiek stworzono, a ostatnie 12 numerów Amazinga mnie tylko w tym utwierdza.
Wrócę teraz do obecnego numeru Amazing Spider-Mana i przejdę do jego strony graficznej. Tak jak pisałem w dwóch poprzednich recenzjach, rysunki mi nie odpowiadają, jednak starożytne bóstwo prezentuje się całkiem dobrze. Co do niektórych kadrów, a w szczególności tych z ostatniej strony, to można mieć wrażenie, że są one robione niestarannie i na szybko. Co prawda w oczy specjalnie nie rzucił się brak zabiegów świadczących o ruchu, jednak takie coś by się przydało, bo mogłoby znacznie upiększyć całokształt.
Podsumowując, historia nie była słaba, jednak posiadała bardzo długi i nudny wstęp do chwili, gdy się rozkręciła, czyli pod koniec drugiej części. Sama trzecia już tylko kontynuuje to co się zaczęło i nie wprowadza zbyt wiele w historię. Niestety jednym z minusów są także rysunki Bachalo, za którymi nie przepadam. Ogólna ocena komiksu to 3,5 pajączka.
Ocena: