The Amazing Spider-Man #545
Numer: The Amazing Spider-Man #545
Tytuł: One More Day, Part 4
Wydawnictwo: Marvel Comics 2008
Data wydania: Styczeń 2008
Scenariusz: J. Michael Straczynski, Joe Quesada
Rysunki: Joe Quesada
Tusz: Danny Miki, Joe Quesada
Kolory: Richard Isanove, Dean White
Litery: Chris Eliopoulos
Okładka: Joe Quesada, Danny Miki, Richard Isanove
Wydawca: Dan Buckley
Redaktor: Daniel Ketchum, Axel Alonso
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Kontynuacja wydarzeń z The Sensational Spider-Man #41.
Peter budzi się ze snu, w którym przypomina sobie ofertę, jaką złożył im Mephisto. W łazience dostrzega żonę, który wydaje się być podłamana i początkowo nie ma ochoty na rozmowę, chcąc samemu uporać się z myślami. W końcu Mary odzywa się, prosząc, by nie znienawidził jej za to pytanie, jakie chce zadać. Zaczyna opowiadać o życiu May, sugerując, że być może nadszedł jej czas i dlatego należy pozwolić jej odejść. Peter twierdzi, że zgodziłby się na to, gdyby nie to, że czuje się odpowiedzialny za jej tragedię, a śmierć ciotki złamałaby mu serce. Dodaje, że zgodzi się na ofertę Diabła, tylko wtedy, gdy podejmą tę decyzję wspólnie. Po tych słowach małżonkowie padają sobie w ramiona i w niemal zupełnej ciszy czekają na przybycie Mephisto. Pan Piekieł zjawia się punktualnie, mówiąc, że śmierć May zbliża się, a więc nie pozostało im wiele czasu do namysłu. Na pytanie Petera, na czym polegałaby zmiana, demon odpowiada, że wymaże ich małżeństwo z linii czasu. Ma to wyglądać tak, jakby Peter i MJ nigdy się nie pobrali. Mary pyta co z tożsamością Spider-Mana, którą jej mąż ujawnił (Civil War #2). Mephisto zaczyna opowiadać, że wybrał ich dwoje, ponieważ ich miłość jest czymś wyjątkowym, tak czystym i pięknym, że jej zniszczenie byłoby jego największym zwycięstwem. Dla tego triumfu gotów jest nawet przywrócić sekretną tożsamość Parkera.
MJ zgadza się, pod warunkiem, że jej mąż otrzyma szansę na szczęścię. Diabeł pyta się, dlaczego miałby się na to zgodzić. Zapłakana Mary zbliża się do demona i zaczyna szeptać mu coś do ucha. Czas kończy się i zrezygnowany Peter krzyczy, że też się zgadza. Umowa zostaje zawarta. Mephisto mówi, że czuje się trochę zaskoczony. Pokazuje im twarz kobiety w czerwieni, która jest „możliwością mającą nadejść, ale nie czas o niej teraz mówić” oraz twarz małej, rudowłosej dziewczynki, córki Petera i MJ, która z powodu ich decyzji, nigdy się nie narodzi (The Sensational Spider-Man #41). Na jej widok Parker wpada w gniew, lecz żona uspokaja go. Czas na pożegnanie. MJ mówi, że nieważne, co się stanie, i tak są sobie przeznaczeni i wrócą do siebie. Małżonkowie całują się. MJ wypowiada ostatnie zdanie: Spójrz prawdzie w oczy Tygrysku, właśnie trafiłeś w dziesiątkę, po czym zapada ciemność.
Poranek, dzielnica Forest Hills. Peter wstaje z łóżka i schodzi na parter. Wita się w kuchni z ciocią May, mówiąc jej o dzisiejszym przyjęciu powitalnym. Parker wychodzi na zewnątrz i rowerem udaje się do penthouse’u (luksusowe mieszkanie na wysokim piętrze jakiegoś wieżowca). W drzwiach wita go Flash Thompson. Wszyscy zaproszeni już przybyli. Peter dostrzega w tłumie zasmuconą Mary Jane i mówi Flashowi, że dziewczyna nigdy mu chyba nie przebaczy. Nie daje rady dokończyć zdania, gdyż w tym czasie do mieszkania wchodzi człowiek, dla którego zorganizowano całe przyjęcie. Jest nim Harry Osborn. Harry, który wrócił właśnie z rehabilitacji w Europie, przedstawia przyjaciołom nową dziewczynę, Lily Hollister. Peter poznaje też przyjaciółkę Lily, Carlie Cooper. Gdy wita się z dziewczyną, smutna Mary Jane wsiada do windy i opuszcza przyjęcie. Harry prosi o toast. Przy toaście Parker wypowiada życzenie: „Za przyjaciół i… za nowy dzień”. Goście powtarzają jego słowa: „Za Nowy Dzień!”.
Autor: Dawidos
Dodatki
Aunt May Profile
Opis postaci Cioci May.
The Wedding!
Częściowy przedruk historii z The Amazing Spider-Man Annual #21.
Recenzje
Komentarz Dawidosa:
Oto zakończenie One More Day, najbardziej kontrowersyjnej w dziejach Spider-Mana historii. Historii, która wywołała ogromną burzę w fandomie pajęczego superbohatera. Nie dziwię się tak gwałtownej reakcji. Po przeczytaniu ostatniej części OMD cisnęły mi się na usta różne słowa, również te, które większość uznałaby za wulgarne i obraźliwe. Sądzę jednak, że wielu czytelników dobrze rozumie, co czułem, ponieważ prawdopodobnie odczuwało to samo. Kończąc lekturę tego numeru, nie mogłem pojąć, czemu wybrano najgorszy wariant z możliwych. Owszem, spekulacje mówiły o wielu możliwych zakończeniach. Wśród nich bywały lepsze, bywały gorsze, choć wszystkie i tak były złe, bo z One More Day jest tak samo jak z ofertą Mephisto – Cokolwiek nie wybierzesz, i tak będzie źle. Niestety wybrano takie zakończenie, że gorzej być już nie mogło.
Amazing Spider-Man #545 jest olbrzymim rozczarowaniem na dwóch płaszczyznach wyznaczanych przez pytanie Co i Jak się wydarzyło?. Na pogodzenie się z odpowiedzią na pytanie Co przygotowywano nas od dawna. Wiadomo było, że wcześniej czy później Joe Quesada dopnie swego i doprowadzi do zniszczenia/wymazania/usunięcia małżeństwa Petera i Mary Jane, które uważał za największy problem na drodze do, cytuję, wspaniałych, emocjonujących historii Spider-Mana z rodzaju soap opera. Jestem (byłem?) wielkim zwolennikiem tej pary i wielka szkoda, że Quesada osiągnął swój cel. Problem w tym, że pociągnęło to ze soba znacznie dalej idące konsekwencje, które poczyniły jeszcze większą destrukcję w uniwersum Spider-Mana. Mianowicie dokonano tak zwanego Rebootu – ustanowienia nowej linii czasowej skutkującego usunięciem wielu poprzednich wydarzeń. Przywrócno sekretną tożsamość Spider-Mana, przywrócno (prawdopodobnie) poczciwą, dobroduszną, nieświadomą niczego ciocię May, uczyniono znowu z Parkera frajera mającego problemy z podstawowymi problemami dnia codziennego, zamieniono organiczną zdolność tkania sieci na klasyczne wyrzutnie sieci, wreszcie… przywrócono do świata żywych Harry’ego Osborna, postać, której śmierć przedstawiono we wspaniałej, przepięknie napisanej historii (Spectacular Spider-Man #200). To punkt zwrotny w życiu Spider-Mana, coś tak nienaruszalnego jak śmierć Gwen Stacy czy wujka Bena. Quesada śmiał jednak przekroczyć tą świętą granicę i dlatego mam nadzieję, że zapłaci za to, najlepiej jak najszybszym, wypowiedzieniem z pracy.
Poznanie odpowiedzi na pytanie Jak również jest wielkim ciosem dla czytelnika. Obwiniam za to także Quesadę, który był współtwórcą scenariusza czwartej części One More Day. Przypuszczam, że J. Michael Straczynski, który był według mnie bardzo dobrym i zręcznym scenarzystą, jest tutaj najmniej winny i to nie na niego powinny spadać gromy oburzenia. Rękę Quesady widać we wszystkim: w dialogach, niektórych scenach i w sposobie zachowania postaci. Słuchając to co mówią Peter i Mary Jane, stwierdziłem, że nie są to bohaterowie, których znam. Oni nigdy nie myśleliby w ten sposób. Jak mogliby poświęcić swoje małżeństwo? Jak mogliby paktować z Diabłem? Jak mogliby podjąć tak ważną decyzję w kilka minut? Gdzie ta odpowiedzialność, gdzie ta siła i odwaga, gdzie ten hart ducha, gotowość do walki i oporu? Nie ma. Na dodatek Peter jest przedstawiony jak idiota (to ja się domyśliłem, że ta mała dziewczynka to córka Parkerów, a nasz wielki geniusz nie mógł). Z kolei MJ zachowuje się jak wprawny negocjator, umiejący dobrze targować się, a nie buntująca się żona, gotowa walczyć o miłość i swojego ukochanego. Wniosek: oboje powinni powiedzieć Mephisto: Idź do diabła. Nie zrobili tego, bo ta cała historia to zrobiona na siłę, wymuszona przez naciski redaktora naczelnego zmiana status quo Spider-Mana.
One More Day jest wszystkim, ale niczym dobrym. Jest wymysłem zapalczywego, upartego człowieka. Jest słabo napisaną historią z brakiem poszanowania dla postaci w niej występujących. Jest wyrazem braku szacunku dla kilkuletniej pracy Straczynskiego, gdyż kończy on swoje zadanie, będąc zmuszonym do wymazania tego, co zaczął. Jest zmianą na gorsze polityki Marvela, który zawsze mówił, że brzydzi się retconami i rebootami. Wreszcie jest sporym ciosem dla długoletnich, wiernych czytelników przygód Spider-Mana, gdyż destrukcyjnie wpływa na kontynuację wydarzeń, tworząc pole dla wielu niedomówień i niejasności. Pozostaje modlić się, że zostanie to kiedyś odkręcone.
Ostatnia część One More Day otrzymuje ode mnie 1 pajączka, głównie za przepiękny kadr przedstawiający momenty z życia Parkera i Mary Jane oraz za świetnie ukazanego wizualnie Mephisto. Diabeł to chyba jedyna postać w OMD, której zachowanie jest takie, jakie być powinno. Natomiast całą historię uznaje za wielki skandal, jaki dotąd nie miał miejsca. Obiecuje z uwagą przypatrywać się rozwojowi wydarzeń w Brand New Day. Będę śledził je z pewnym zainteresowaniem i jednoczesnym bólem w sercu fana, któremu Marvel wymierzył bolesny policzek.
PS. Z analizy One More Day wynika, że zostaliśmy potrójnie oszukani. Po pierwsze, reboot, którego zarzekano się, że nigdy nie będzie. Po drugie, zburzenie wydarzenia, jakim było zdemskowanie sie Spider-Mana. Obiecywano podtrzymanie tego statusu na kilka lat, a zrezygnowano z niego zaledwie po kilku miesiącach. Po trzecie, pamiętacie ten plakat? Czy któraś z tych postaci pojawiła się w OMD? Nie! Chyba, że dotyczy on Brand New Day. Byłoby dobrze, gdyby taki Loki czy ktoś innych odwrócił wszystko. Póki co, Damn you, Joe Quesada!
Komentarz Deadpoola92:
To już koniec nieobliczalnego One More Day. Dobrze, że piszę tą recenzję, z perspektywy czasu. Trochę się już „wyciszyłem” i coraz mniej już się martwię, tym, co przyniesie czas. Naprawdę. Troche mnie to martwi, bo nowe numery Pająka już mnie tak nie ekscytują… Mało mnie obchodzi, kim jest Mr. Negative, czy Jackpot (ok, może ta bohaterka mnie trochę interesuje). Wcześniej, naprawdę czekałem na nowy numer. Teraz wszystko mi jedno. Raz już przeżyłem okres „tajemniczości” i samotności Petera. Nie mam ochoty na nowo wszystkiego zaczynać. Po co to wszystko, co minęło. Wszystko na nic. Przez OMD czuje niesmak do nowych Pająków. Nie przez to, że są słabe, ale przez to, co uczyniono tej postaci. Szczerze, to Quesada zachowuje się jak rozwydrzony bachor! „Nie podoba mi się MJ
Już jej nie ma.”, „Xavier coś marnie wygląda… Kłopot z głowy.”… Ciekawe co zrobi dalej. No i jeszcze jednak rzecz, która mnie zabolała… Przywrócenie Harrego do życia. Nie myślcie sobie, że nie lubię tej postaci. Wręcz przeciwnie, ale młody Osborn zginął, jako prawdziwy przyjaciel i to było w nim najfajniejsze. Po co przywracać go do życia. Mamy dobre wspomnienia z nim związane i tak powinno pozostać.
Dość już tego gadania. Teraz chce coś powiedzieć ogólnie o numerze. Pomysł był niezły, ale efekt beznadziejny. Numer, sam w sobie, jest naprawdę ciekawy. Te wszystkie tajemnicze postacie i zagadki, decyzja do północy. Wszystko jest ok. Rysunki Quesady są naprawdę bardzo dobre (trzeba mu to przyznać). Nie wiem za bardzo, co jeszcze powiedzieć… Pozostaje mi tylko ocenić komiks. Niestety oceniam go na 2 pajączki. Dostaje jeden, za to, co zrobił z życiem pajączka, jednak dodaje jeszcze jeden za stronę graficzną.
Komentarz Dengara:
Zbyt wcześnie okrzyknięte hitem One More Day nareszcie dobiegło końca, a jedyne na co pozostaje nam czekać to Brand New Day, które oby nie było równą tragedią. Nie ukrywam, że czekałem na ten numer, ale gdy już przeczytałem, to zwątpiłem i utwierdziłem się w przekonaniu że OMD jest klapą ze strony Marvela. Te raptem kilka numerów, których zwieńczenie stanowi właśnie ten numer, niszczy doszczętnie wszystko to, czego świadkami byli fani Spider-Mana. Wszystko zniknęło jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, a i tak nie ma to większego wpływu na całe Uniwersum. Harry żyje, Norman i tak ma się dobrze od pewnego czasu, ciotka May uniknęła śmierci po raz drugi, a o MJ lepiej nie mówić. Czyżby czekało nas odgrzewanie starych kotletów? I otóż mamy chwilę w której to MJ naprawia błąd Petera popełniony podczas Civil War, płacąc za tym ich małżeństwem, na co Mefisto nader chętnie się zgadza. Według mnie, ów demon nigdy nie był aż tak hojny, co definitywnie psuje jego wizerunek władcy piekieł. Może i OMD jest ważnym wydarzeniem, gdyż Parker ma szansę zacząć nowe, stare życie po Wojnie Domowej. Z jednej strony to miłe, z drugiej tragiczne i dość kiepsko rozwiązane. Ale cóż możemy poradzić? Ze strony graficznej, numer nie jest najgorszy i to chyba jest jeden z ważniejszych plusów. Oceniam na 2,5.
Komentarz Paula095:
J.M. DeMatteis, David Michelinie, Paul Jenkins, J. Michael Straczynski, Tom DeFalco, każdy z tych artystów miał okazje napisać historię, która w widoczny sposób wpłynęła na życie Spider-Mana. Wraz z ostatnim numerem One More Day, grono tych scenarzystów zostanie połączonych jeszcze jedną, wspólną cechą. Mianowicie, ich wielkie historie tak naprawdę nigdy nie miały miejsca w Uniwersum Marvela!
Za sprawą jednej historii (to nawet ledwie jeden numer) i „pstryknięciem palców” Mephista uratowano umierającą May, w zamian zabierając Peterowi to co najcenniejsze – wszystkie wspólne lata spędzone z MJ. No i w ten właśnie sposób zostało wymazane z pamięci kilkanaście lat. Dodam jeszcze, że łaskawy Pan Piekła (nadal twierdzę że powinien być martwy), zgodził się dorzucić wymazanie ujawnienia podwójnej tożsamości Spidera i wskrzeszenie przed laty zmarłego znajomego, w zamian zabierając mu wszystkie nowe moce, otrzymane ostatnimi czasy. O ile na wymazanie małżeństwa, byłem psychicznie przygotowany, to ten niespodziewany powrót jest dla mnie bolesnym ciosem w serce. Ale nowych mocy, zbytnio nie żałuje, bo mało kto o nich pamiętał. Natomiast to ponowne zamaskowanie Petera, było oczywiste, jakoś jednak nie przypadł mi do gustu sposób, w jaki go wykonano. Szkoda że nie skorzystano z pomysłu Slotta, zaprezentowanego na łamach Avengers: The Initiative #7, ale cóż, mówi się trudno.
Ponarzekałem na reperkusje, teraz czas na plusy, które numer wbrew pozorom posiada. JMS pokazał klasę w scenariuszu, co prawdę zachowanie MJ i Petera jest diametralnie różne, od tego jakie znamy, ale biorąc pod uwagę że JMS nie miał nic do gadania w tej sprawie, zrobił co mógł, żeby dało się to czytać i miało w miarę sens. Naprawdę poczułem to załamanie, jakie przechodzili małżonkowie, ten ból związany z podjęciem decyzji przekreślającej cały ich związek. Heroiczna postawa MJ, która pewnie wyszeptała Mephisto, że jako bonus za naprawienie życia Petera, ona chce pamiętać całą ich miłość, a Władca Piekła będzie pastwił się jej cierpieniem. Od strony formy numer jest dobry, momentami nawet bardzo. Chociaż nie chcę, to jednak pochwalę Quesadę za rysunki, które są dopracowane i dobrze oddają klimat dramatu. Quesada postarał się przy stronie graficznej, fajny jest kontrast pomiędzy „starym” a „nowym” życiem, mocno przygnębiająca jest ostatnia rozmowa Petera i MJ.
Przyznam jednak, że zgodnie z zapowiedziami, OMD okazał się najważniejszym i najbardziej kontrowersyjnym wydarzeniem w historii Spider-Mana. Dla równowagi przyczepie się do sprzecznego z zapowiedziami, szybkiego odemaskowania Spider-Mana i lipnego plakatu z rzekomym udziałem którejś ze znajdującej się na nim postaci. Gdzieś słyszałem, że JMS planował pierwotnie wcisnąć w to Lokiego, ale Quesada się temu sprzeciwił, stąd też wzięło się opóźnienie historii. Na razie za wcześnie jeszcze wprawdzie oceniać co będzie dalej ale… jakoś szkoda tego wszystkiego. Wystawiam 2 pajączki. Tak wiem, jestem zbyt dobrotliwy.
Komentarz Rządła:
Koniec małżeństwa Petera i MJ. Tak w skrócie można przedstawić ten komiks. Stało się faktem, to o czym wiedzieliśmy od kilku miesięcy. Niestety sposób, w jaki szefostwo Marvela usunęło to małżeństwo, jest delikatnie mówiąc nie najlepszy. Peter Parker z diabłem paktować chyba nie powinien, a ponadto wydaje się jakoby moc Mephisto nie znała granic, gdy w jednej sekundzie zmienia rzeczywistość. Dodając do tego kiepskie dialogi i równie zaskakującą co bezsensowną (póki co) jedną z ostatnich stron, okazuje się, że jest to nad wyraz kiepski komiks. Aż żal komentować wszystkie nieścisłości wynikające z wymazania małżeństwa z uniwersum Marvela. Plus za rysunki. Kolejny raz wydaje mi się, że najmocniejszą stroną One More Day jest jego wygląd, choć może to wynikać po prostu ze słabości fabuły. One More Day w tej chwili oceniam bardzo negatywnie. Nie wiem jak na niego będę spoglądał z perspektywy choćby jednego roku, ale z pewnością jest to jedna z tych historii, które zapadają w pamięć. Niekoniecznie pozytywnie. 2 pajączki.
Komentarz Sierpa:
Ostatni zeszyt crossoveru One More Day. Crossoveru, który bardziej dziwił, szokował i odpychał niż przyciągał i interesował. Zakończenie w iście poetyckim stylu. Rozmowa przy postaci Mephisto przebiega w mrocznej atmosferze, a to za sprawą dominującej czerni tła i licznych cieni. Nie znam statystyk, ale zakładam, że większość czytelników stanowią mężczyźni to też w ich oczach postać MJ nabrała tylko rumieńców. Straczynski przedstawił zaś Petera jako zły przykład dobrego męża, Mary Jane zaś emanuje kobiecością i stała się prawdziwym archetypem doskonałej żony.
Zakończenie zaszokowało, lecz nie zadziwiło, ponieważ poprzednie zeszyty wręcz sugerowały owe zakończenie. Zastanawiam się czemu to nie Madame Web przyczyniła się do odwrócenia rzeczywistości. Ckliwe wydają się sceny ostatnich chwil małżeństwa Parker. To jest w sumie obraza, bo zapewne scenarzysta chciał przedstawić motywy wzruszające czytelnika, lecz ze względu na banał sytuacji są one po prostu… ckliwe. Ciekawi mnie co naszeptała MJ do ucha Mephisto. Smuci mnie inny fakt, że tak rozwiązano motyw córeczki MJ i Petera. Cóż, nie było innego wyjścia jak ją uśmiercić. Do życia powrócił zaś Harry Osborn (który na wstępie wygląda jakby miał paraliż w rękach, jakby trzymał coś całe życie i tak mu zostało). Przypomina mi się naprawdę wzruszająca jego śmierć, kiedy to w ostateczności pozostał przyjacielem Petera i uratował mu życie. Zwróćcie jeszcze uwagę na wręcz kinowe wyciemnienie, gdy to Mary Jane całuje się z Peterem, po czym zapadają się w czerni. Historia kina jest bardzo powiązana z historią komiksu (i na odwrót), dlatego nie jest zaskakujące, że artyści czerpią inspiracje na środki artystyczne z tego równoległego medium.
Podsumowując One More Day było ciekawe tylko na początku (nawalanka z Iron Manem). Historia została mocno rozreklamowana i zarazem przereklamowana. Dano nam nadzieję na ciekawe motywy oraz rozpoczęcie nowej wizji Pająka. Co się okazało, mamy tutaj reset jakichś 20 lat przygód Spier-Mana. Wydawnictwo Marvel nie nauczyło się po Clone Saga (spadek sprzedaży komiksów), że jak zaprzecza się paru latom historii bohatera to traci się starych i stałych czytelników. Od paru lat Spider-Man rozwijał się w naprawdę interesującą stronę: The New Avengers, The Other: Evolve or Die no i oczywiście Civil War, a to tylko ostatnie lata. Peter stał się jedną z kluczowych postaci w uniwersum 616 i nagle stracił swoją pozycję, choć nie mogę oczywiście przewidzieć, jakie mają plany z tą postacią scenarzyści. Ocena 3 pajączki.
Komentarz Spider-Nika:
Amazing Spider-Man #545 jest ostatnią częścią crossoveru One More Day. Crossoveru, który miał wieńczyć całą pracę Straczynskiego i sprawić by o Spider-Manie było tak głośno jak w chwili, gdy się zdemaskował. Niestety wszystkie zapowiedzi, plotki i przecieki okazały się prawdziwe i doszło do zresetowania życia Spider-Mana od chwili jego ślubu z Mary Jane (The Amazing Spider-Man Annual #21). Jak do tego doszło?
Już na samym początku wszystko jest dziwne. Postacie nie zachowują się tak jak powinny. Widać, że Quesada mocno ingerował w scenariusz tego numeru. Peter wydaje się nie być sobą, Mary Jane również. Pan Parker w ogóle nie myśli racjonalnie. Zgadza się zamienić miłość swojego życia na staruszkę. Zamienia seksowną, kochającą żonę na starą ciocię, która go wychowała… Gdzie tu logika i realne podejście do życia? Mimo rozmowy z istotą którą można uznać za Boga (Sensational Spider-Man #40), spotkania z May w czasie, gdy była w śpiączce (Sensational Spider-Man #39), gdzie usłyszał, że jest gotowa umrzeć, nadal wybrał ją, a nie życie z Mary Jane. Ta decyzja wydaje się być tak irracjonalna i kompletnie odcięta od pozostałych komiksów, że aż trudno uwierzyć. Niestety stało się. Małżeństwo Petera i Mary Jane zostało wymazane, czyli Joe Quesada dopiął swego.
Kolejnym zaskakującym wątkiem jest dziewczynka, którą pokazał Peterowi Mephisto. Nie jest szokujące to, że mała dziewczynka miała przedstawiać córkę Parkerów, ale zadziwiający jest fakt, że Peter się nie zorientował, a przecież jest taki inteligentny… no cóż kolejny raz widać jak nieprzemyślany jest One More Day. Zastanawiać może jedynie kim jest ta druga osoba pokazana przez Mephisto. Najprawdopodobniej się tego dowiemy w czasie Brand New Day, bo jak rzekł władca piekieł „jestem możliwością, która teraz nadejdzie”.
Idąc dalej widzimy kolejny niewiarygodny bezsens. Peter śpieszy się na przyjęcie. Wie, że jest już spóźniony. I co robi? Nie używa najszybszego środka lokomocji jaki zna – bujanie się na sieciach, ale… bierze kask, rower i rusza na przejażdżkę… brak słów…
Niestety reset historii Spider-Mana i wymazanie jego małżeństwa to nie jedyny grzech wobec Pająka jakiego dopuścił się Quesada. Jest jeszcze powrót Harry’ego… Tak! Harry’ego Osborna! Skąd powrócił? Otóż z Europy… brak słów…
Joe Quesada swoim crossoverem zniszczył dwadzieścia lat historii Spider-Mana. Wymazał małżeństwo, zachwiał historię Pająka, cofnął zdemaskowanie się, mimo, iż po Civil War #2 mówił, że mają materiał na najbliższe 5 lat. Oprócz tego wszystkiego wymazał nowe moce Spider-Mana nabyte podczas The Other i historii Changes. Niszcząc 20 lat historii Pająka zniszczył dzieło ludzi, którzy pracowali nad tytułami o Spider-Manie przez te wszystkie lata. I to wszystko w imię czego? Jego zachcianki, by wymazać małżeństwo?
One More Day jest bez wątpienia najgorszym i najbardziej destrukcyjnym crossoverem jakiego czytałem. Sprawił, że nie czekam z taką niecierpliwością na następne numery Amazing Spider-Mana jak wcześniej. Mam nadzieję, że pojawi się jakiś scenarzysta i odkręci to co zrobił Quesada. Mógłbym jeszcze bardziej się rozpisać i podawać przykłady historii, które w skutek One More Day stały się bezsensu, jednak lepiej będzie jak pójdę dalej.
Najwyższy czas przejść do rysunków, za które odpowiedzialny jest również Quesada. Jest to jedyna strona komiksu na którą nie mogę narzekać. Rysunki do chwili Brand New Day trzymają mroczny klimat, wszystko jest ciemne, dominuje cień, a same ramy kadrów również mają ciemne barwy. W chwili, gdy Peter budzi się w swoim łóżku wszystko wygląda zupełnie inaczej. Wszędzie jest jasno, widzimy tło, a ramy kadrów są białe. Te zabiegi mają za zadanie podkreślić charakter danych chwil. Rysunki w tym numerze mi się podobały.
Zanim przejdę do podsumowania chciałbym zauważyć jeszcze jeden drobny szczegół. W każdym zeszycie One More Day mogliśmy przeczytać biosy czterech postaci: Petera, Mary Jane, Mephisto i May. Tylko właściwie po co one się tam znalazły, skoro i tak historie przynajmniej trójki z nich uległy diametralnym zmianom?
Podsumowując. Tak jak wcześniej wspomniałem, One More Day jest najbardziej destrukcyjnym crossoverem w historii Spider-Mana, a sam The Amazing Spider-Man #545 będący ostatnią jego częścią jest najgorszym z całej czwórki. Nie znajduje tu nic pozytywnego i dlatego oceniłbym go na zero pajączków, jednak poprzez wzgląd na stronę graficzną komiksu wystawię 0,5 pajączka.
Ocena: