The Amazing Spider-Man #302
Numer: The Amazing Spider-Man #302
Tytuł: (Mid)American Gothic!
Wydawnictwo: Marvel Comics 1988
Data wydania: Lipiec 1988
Scenariusz: David Michelinie
Rysunki: Todd McFarlane
Tusz: Todd McFarlane
Kolory: Gregory Wright
Litery: Rick Parker
Okładka: Todd McFarlane
Redaktor: Jim Salicrup
Redaktor naczelny: Tom DeFalco
Cena: $1.00
Przedruk PL: the Amazing Spider-Man 5/91
Przedruk PL 2: Epic Collection: Amazing Spider-Man: Venom
Streszczenie
Emporia, Kansas. Peter oprowadzany jest po siedzibie swojej przyszłej pracy, która jest rozbudowywana. Pomimo, że jeszcze nie zgodził się na pracę, to wie, że to jego marzenie. Podczas spaceru dochodzi do incydentu, gdzie chce interweniować jako Spider-Man. Dostrzega brygadzistę Wesa Cassady, który posiada supermoce i po cichu zapobiega tragedii. Zauważają się wzajemnie.
W pobliskim laboratorium doktora Royce’a Nero, ten eksperymentuje z bronią. Jest już prawie gotowy.
Tymczasem w Nowym Jorku, w ambasadzie Symkarii, tylko jeden członek Wild Pack ma siłę poinformować Silver Sable, że odnaleziono Franza Cruza. Okazuje się, że mężczyzna jest uzbrojony i niebezpieczny. Kobieta wie, że czas zatrudnić kogoś specjalnego.
Spider-Man odwiedza brygadzistę z supermocą. Ten opowiada Pająkowi o wypadku do jakiego doszło przy budowie firmy On-Line. Został ugryziony przez napromieniowanego królika, co wzmocniło jego nogi, jednak z uwagi na swoją sytuację nie zdecydował się na bycie bohaterem. Chce żyć normalnie, gdyż ma kochającą rodzinę. Pająk stara się zrozumieć Wesa.
Williama Bakera, znanego również jako Sylvester Mann, czy Sandman, odwiedza Silver Sable. Ma dla niego propozycję.
Peter rozmawia z MJ przez telefon. Informuje ją, że jest to wymarzona praca. Kobieta nie czuje się pocieszona tym faktem i możliwą rozłąką.
Do biura Martina Jacoby wpada z impetem Royce Nero. Po zwolnieniu z wojskowych projektów dzięki firmie On-Line zdołał przerobić swoje gadżety na ofensywne i domaga się tajnych projektów z sejfu swojego obecnego szefa. Włącza się alarm, który słyszy również Peter. Interweniuje jako Spider-Man. Dochodzi do walki, którą zdaje się wygrywać Nero. Zbierają się gapie, a wśród nich Wes. Ten nie podejmuje działań, choć mógłby pomóc Pająkowi. Mimo wszystko Spider-Man pokonuje przeciwnika, a Wesa informuje, że trzeba żyć ze swoimi wyborami.
Później. Po aresztowaniu Royca, Peter odpowiada Martinowi, że musi przegadać ofertę pracy z żoną. Wraca do Nowego Jorku, gdzie informuje MJ o tym, że chce przyjąć tą ofertę. Ona jednak nie chce rezygnować ze swojej kariery i przyjaciół.
Recenzja
Czas na lekką odskocznie od nowojorskiej codzienności z nowymi postaciami i dylematami.
Peter wybiera się do Kansas, gdzie zaoferowano mu pracę. Wszystko wydaje się być spełnieniem marzeń. Własne laboratorium, dobra płaca i tematyka, w której się odnajduje. Jak to w jego życiu bywa, nie może być zbyt kolorowo. Peter jest już żonaty, nie jest wolnym strzelcem. Nie może myśleć samolubnie. I o tym właśnie traktuje ten numer. A w tle jak zwykle trzeba wpleść jakiś motyw superbohaterski.
Nasz bohater zabiera ze sobą do obcego miasta swój kostium i obawia się, że zostanie zauważony. Tylko po co go w ogóle brał? Lepiej założyłby jakąś prowizorkę na wszelki wypadek, aniżeli wzbudzać podejrzenia, że wraz z Peterem i Martinem Jacoby pojawił się również Spider-Man. Nikt jakoś specjalnie pojawieniem Pająka się nie przejął i kropek w żaden sposób nie próbował łączyć. Dziwię się jednak, że Michelinie tworząc nowego bohatera (którego użarł królik) tego nie wykorzystał i nie odstawił postaci Spider-Mana na boczny tor, tak by tylko mógł pomagać zza cienia.
A skoro już przy nowych postaciach jestem, to poznajemy Wesa Cassady o króliczych nogach, który superbohaterem nie ma najmniejszej ochoty być. Jest jeszcze super-przeciwnik: Royce’a Nero, który w swojej roli odnajduje się wyśmienicie. Tworzy sobie kostium i wykorzystuje stworzone przez siebie gadżety. Tutaj nadmienię, że próżno szukać tej dwójki w innych komiksach, do chwili pisania tej recenzji zaliczyli jedynie debiut w tym numerze. Można rzec, że trochę zmarnowany potencjał.
W tle numeru Silver Sable rekrutuje Sandmana, by pomógł jej uporać się z niemieckim nazistą. To z kolei wątek kontynuowany z poprzedniego zeszytu.
Pozostaje kwestia dylematu. Ewidentnie widać, że Peter chce mieć tą pracę, a z kolei jego żona nie chce rezygnować ze swojej kariery na rzecz życia na wsi. Para będzie musiała to ze sobą przegadać. To takie typowe, codzienne problemy małżonków, gdzie ich indywidualne cele mogą się rozbiegać, ale muszą znaleźć jakiś złoty środek. O ile taki w ogóle istnieje.
Stroną graficzną niezmiennie zajmuje się Todd McFarlane. Mamy tu dynamikę, fajnie przedstawiony pojedynek, a jednak projekt głównego złego tego zeszytu nie jest jakoś szczególnie powalający. Oczywiście nie można też w ogóle mówić o jakimkolwiek designie niedoszłego królikmana. Jednakże wszystko składa się w całość i przyjemnie się to wszystko zarówno czyta jak i ogląda.
Uważam ten zeszyt za zmarnowaną szansę. To mógłby być dobry materiał na komiks o Spider-Manie bez Spider-Mana, który jednak działa, ale niezauważony. David poszedł na łatwiznę i nikt nie zadawał zbędnych pytań, jak to się stało, że pojawił się nowojorczyk, a wraz z nim Spider-Man, a gdy ten wrócił do siebie, to i Pająk zniknął. Szansę też miały dwie postaci, które niejako zostały zmarnowane. Jakoś tego numeru nie czuję. Mogłoby być znacznie lepiej, ale niestety scenarzysta poszedł na łatwiznę. 3 pajączki.
Ocena:
Autor: Spider-Nik