Ben Reilly: Scarlet Spider #4
Numer: Ben Reilly: Scarlet Spider #4
Tytuł: Brak
Wydawnictwo: Marvel Comics 2017
Data wydania: Sierpień 2017
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Mark Bagley
Tusz: John Dell & Andrew Hennessy
Kolory: Jason Keith
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Mark Bagley, John Dell & Jason Keith
Asystent redaktora: Allison Stock
Redaktor: Devin Lewis
Redaktor wykonawczy: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Kaine wraca do opuszczonego budynku, w którym zostawił doktor Clarkson i zauważa, że kobieta uciekła. Zamiast niej dostrzega błysk światła i do budynku wlatuje przez okno wystrzelony przez najemników Kill Crew pocisk. Zabójcy (Victor i Whiskey) obserwują eksplozję i dochodzą do wniosku, że nikt nie mógł tego przeżyć. Niestety dla nich, Kaine zdołał uciec, po czym bez problemu nokautuje zabójców.
Slate odwiedza posterunek policji, gdzie rozmawia z Blancherem, przekupionym gliniarzem. Wręcza mu garść żetonów, które policjant rzekomo zostawił w kasynie, po czym idzie porozmawiać z zatrzymanym facetem, który ostatnio strzelał w kasynie. Próbuje się od niego dowiedzieć, przez kogo został przysłany, jednak siedzący za kratami cwaniaczek jest zbyt pewny swojego bezpieczeństwa. Gdy Slate wyrywa kratę wraz z kawałkami muru, rzezimieszek decyduje się wyśpiewać wszystko.
Kaine stoi przed budynkiem Mercury Rising i podziwia własność Cassandry Mercury, która zatrudniła Bena Reilly’ego do uleczenia swojej córki. Obecnością mężczyzny interesuje się Slate, który bierze go za Bena. Również zmylona zostaje June, która dziękuje Kaine’owi za apartament, w którym teraz może mieszkać. Kaine domyśla się, że musiała go pomylić z Reillym i zaskoczony, że ten opłaca jej mieszkanie, chce z nią porozmawiać, jednak zostaje zatrzymany przez Slate’a. Wielkolud pyta się Kaine’a, dlaczego tak się kręci, po czym odprowadza go do windy. Kaine pyta, czy może porozmawiać z Ritą, na co Slate odpowiada innym pytaniem: czy zdołał wyleczyć Abigail? Odpowiedź na to pytanie jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie zadane przez Pająka.
Po chwili ”Peter” zostaje zaprowadzony do pokoju, w którym Cass czuwa przy niedawno wybudzonej córce. Kobieta oznajmia, że liczy na szybką poprawę, z kolei dziewczynka mówi, że codziennie się modli. Slate odprowadza ”Petera” do jego pokoju, tam Kaine zastanawia się, czy Ben naprawdę chce pomóc Cassandrze. Po chwili dochodzi do wniosku, że to pic na wodę. Zauważa komputer, próbuje więc odgadnąć hasło i gdy kończą mu się możliwości, z sufitu pada odpowiedź (KAINE) oraz pytanie, czy Kaine chce kawy – to Ben w swoim kostiumie Scarlet Spidera.
Rita i Slate rozmawiają nad łóżkiem śpiącej Abigail. Kobieta dzieli się swoją obawą, że za każdym razem, gdy jej córka zasypia, ona zastanawia się, czy dziewczynka się obudzi. Pyta wielkoluda, czy dowiedział się czegoś na posterunku. Slate odpowiada, że łotrzyk został wynajęty, aby wbiegł do kasyna i dokonał napadu. Kobieta pyta, czy zdradził nazwisko zleceniodawcy. Slate jest przekonany, że Cass nie będzie zadowolona, po czym oznajmia, że zleceniodawcą był Thorne.
Ben pyta lub raczej stwierdza, czy Kaine zdołał wymknąć się Kill Crew i przybył tu, aby go zabić. Odpowiedzi na te pytania są jak najbardziej twierdzące. Reilly pyta swojego brata, czy pamięta, od kogo się wzięli, czy Peter Parker byłby zdolny do kogoś przyjść i oznajmić, że zamierza go zabić. Dodaje, że on nie ma złych intencji – chciał jedynie poprawić życie ludzi, przywracając tych, których kochali i utracili. Po chwili Kaine rzuca się na Bena i obaj wypadają przez okno, wymieniając ciosy. Kaine na moment znika z pola widzenia i wraca w swoim kostiumie. Scarlet Spidery rzucają się na siebie z pięściami.
Recenzja
Numer czwarty solowej serii o przygodach starego, może nie do końca dobrego, Scarlet Spidera mamy już za sobą. I co po tej lekturze mogę wam powiedzieć ciekawego? W sumie nie ma tego zbyt wiele. Mam wrażenie, że Peter David stara się, ale albo nie może rozwinąć w pełni skrzydeł, albo ktoś mu każe się hamować. Historia chyba nabiera tempa, jednak pytanie brzmi, czy napięcie i akcja będą się rozwijać z każdym kolejnym numerem lub miejmy nadzieję, z każdą kolejną stroną czy po prostu w pewnym momencie wszystko pierdyknie i napięcie opadnie do poziomu zerowego.
Wracając do zeszytu, Kaine po raz kolejny spotyka Kill Crew, na których wymusza, aby trzymali się od niego z daleka pod groźbą wykończenia ich. Trochę dziwne, że zbiry zdolne do zabijania – bądź co bądź klonów, ale jednak zabijania – po obiciu ryjów i złamaniu ręki zaczynają śpiewać jak kanarki, że się odczepią od swojego celu. To mają być zawodowcy?
Kolejny absurd to Slate na posterunku i przekupiony glina, który umożliwia cywilowi rozmowę z osadzonym za kratkami zatrzymanym. Ciekawe jak taki przekupny policjant wyjaśni swoim przełożonym – bo raczej powinni się tym zainteresować – że nagle krata i część muru celi zatrzymanego zostały po prostu wyrwane? No i znowu poruszę kwestię podobieństwa Bena i Kaine’a. Ja rozumiem, że są klonami, więc siłą rzeczy są podobni. Rozumiem, że degeneracja, rany na twarzy i tym podobne. No ale jak to możliwe, że June, Slate czy Cass i Abigail, widząc Kaine’a, mają go za Bena, a Rita momentalnie zauważyła, że Kaine to Kaine. To w końcu zdecydujmy się jak to jest.
W tym komiksie dochodzi w końcu do konfrontacji Ben-Kaine, która wypada nieco słabo. Ben wie, że Kaine chce go zabić i jak gdyby nic proponuje mu kawę. Reilly oczywiście nadal z uporem maniaka trzyma się swojej wersji, że cała heca z klonami to chęć pomocy ludzkości, aby ci, którzy nagle utracili swoich bliskich, mogli z nimi dalej żyć. Domyślam się, że taka wiara w swoje czyny ma podkreślać, jak Szakal wypaczył umysł Bena, skrzywił go i ten teraz w inny sposób postrzega dobro i zło.
Numer może nie porywa, jednak rozmowa obu Pająków na ostatniej stronie moim zdaniem kradnie cały zeszyt. Pozwolę sobie zacytować:
Kaine: No Jackal costume?
Ben: I’m not the Jackal anymore, Kaine. I’m the Scarlet Spider.
Kaine: No, Ben. I am.
Za te trzy zdania i wiarę, że historia się rozkręci, oceniam ten zeszyt na 3,5.
Ocena:
Autor: Dengar