Spider-Man: House of M #1
Numer: Spider-Man: House of M #1
Tytuł: House Of M, Part One
Wydawnictwo: Marvel Comics 2005
Data wydania: Sierpień 2005
Scenariusz: Mark Waid & Tom Peyer
Rysunki: Salvador Larroca
Tusz: Danny Miki
Kolory: Liquid!
Litery: VC’s Cory Petit
Okładka: Salvador Larroca
Asystent redaktora: Stephanie Moore & Molly Lazer
Pomocnik redaktora: Andy Schmidt
Redaktor: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Cena: $2.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Noc. Peter Parker stoi zapłakany nad łóżkiem, w którym leży jego syn i żona, Gwen Parker. Sam Peter nie wie, dlaczego płacze, więc by się zrelaksować ćwiczy w sali treningowej.
Następnego dnia Rhino, ochroniarz Spider-Mana, wita Bena Parkera wchodzącego do willi swojego bratanka. Peter wita się z wujkiem, który życzy mu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, po czym pyta, czy coś jest nie tak, ponieważ Peter ciągle mu się przygląda. Chłopak mówi, że to nic takiego, po czym idzie się ogolić. Po chwili wychodzi z łazienki łysy i razem z wujem wsiadają do helikoptera.
Budynek National Association of Police & Security. Dwóch ochroniarzy-mutantów nie chce uwierzyć, że pewien starszy człowiek ma poprowadzić w budynku prezentację. Jeden z ochroniarzy, Skrill, zachowuje się w stosunku do niego bezczelnie i po chamsku, ma wyraźne uprzedzenia ku ludziom.
Sytuację ratuje rzecznik prasowy Petera Parkera – J. Jonah Jameson, który tłumaczy ochroniarzowi, że starszy pan to kapitan Stacy, czyli teść Spider-Mana. Ochroniarz przeprasza, a Stacy każe mu przyjść na aulę, gdy będzie prezentował nową niegroźną broń. Podczas pokazu Stacy każe Skrillowi napaść go, po czym obezwładnia mutanta pajęczyną z sieciosplotów.
Osborn Industries. Gwen rozmawia z Normanem Osbornem o tym, że jego fabryka od południa należy do Spider-Man Inc. Norman pyta ją, czy jest tak samo inteligentna jak piękna. Gwen wyśmiewa jego próbę flirtu i mówi, że szuka czegoś innego w facecie.
Willa Parkerów. May ubiera syna Petera, Richiego. Nagle duży, łysy mężczyzna ubrany w zielono-fioletowy strój straszy Richiego i May. To Crusher Hogan, dobry przyjaciel Petera, który na ringu walczy pod pseudonimem „Green Goblin”. Zapaśnik prosi, aby May przekazała Peterowi prezent od niego.
Wieczorem wszyscy zaskakują Petera przyjęciem urodzinowym. Kiedy Parker wita się z rodziną, Jameson chce mu złożyć życzenia. Peter karci publicystę za przerwanie mu cennego czasu z rodziną i każe mu wracać do pracy. W pokoju obok ubikacji Rhino podrywa Mary Jane Watson, aktorkę, która grała w filmie ze Spider-Manem. Rozmawiają o Parkerze, który wszystko słyszy z ubikacji.
Po imprezie urodzinowej lekko podpity Jameson decyduje się zadzwonić do Parkera i powiedzieć mu, co o nim myśli, kiedy nagle do pokoju wlatuje przez szybę Green Goblin. Najpierw Jameson myśli, że to Crusher Hogan, jednak Goblin tłumaczy, że nim nie jest. Mówi także, że Jonah pomoże mu zniszczyć Spider-Mana, na co Jameson odpowiada tylko: „Kiedy zaczynamy?”.
Recenzja
House of M ma być wielkim wydarzeniem w świecie Marvela, tak więc nic dziwnego, że włączono w niego Spider-Mana. Pierwszy numer miniserii o przygodach Spider-Mana w świecie HoM nie jest niczym szczególnie nadzwyczajnym.
Poznajemy dopiero świat otaczający nowego Pająka. Rzeczywistość, w której wujek Ben nie zginął, w którym nie zginęła także Gwen Stacy i jest teraz żoną ścianołaza. Widzimy tu świat taki, o jakim Peter Parker zawsze marzył. Wszyscy wiedzą, że Spider-Man i Peter Parker to ta sama osoba, co więcej kochają go. Spidey występuje w filmach, jest mistrzem wrestlingu i poważanym biznesmenem, a Jameson jest jego podwładnym. Wszystko pięknie, jednak na końcu pojawia się największy (i możliwe, że najbardziej znienawidzony przez wielu) wróg Pająka – Green Goblin. To tyle, jeżeli chodzi o fabułę.
Fabuła nie zaskakuje szczególnie oprócz małych ciekawostek takich jak Rhino jako ochroniarz Parkera czy Crusher Hogan (znany głównie z Amazing Fantasy #15) jako przyjaciel Parkera, używający pseudonimu Green Goblin.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jest moim zdaniem dostateczna. Postacie wyglądają strasznie krzywo i sztucznie. Jedyny, moim zdaniem, niezły rysunek to scena z ostatniej strony, z uśmiechniętą twarzą Jamesona pytającego: „When do we start?”. Na pewno sytuacji nie poprawiają kolory, które są wyblakłe i szarobure.
Myślę, że komiks można przeczytać, ale póki co nie należy spodziewać się wielkich zaskoczeń. Liczę, że kolejne numery będą lepsze.
Ocena:
Autor: Crov