Marvel Knights: Spider-Man #4
Numer: Marvel Knights: Spider-Man #4
Tytuł: 99 Problems… Four of Five
Wydawnictwo: Marvel Comics 2014
Data wydania: Marzec 2014
Scenariusz: Matt Kindt
Rysunki: Marco Rudy
Tusz: Marco Rudy
Kolory: Val Staples
Litery: VC’s Clayton Cowles
Okładka: Marco Rudy & Val Staples
Redaktor: Tom Brennan
Starszy redaktor: Stephen Wacker
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
W efekcie wielkiego wybuchu, który nastąpił za sprawą Nitro na pokładzie łodzi podwodnej, Spider-Man znajduje się na brzegu morza, wyrzucony przez fale na piasek. Peter stara się wstać, lecz szybko upada i traci przytomność. Ku swojemu zdziwieniu budzi się w hotelowym łóżku i schodzi na dół, aby zobaczyć w recepcji nikogo innego, jak Kravena Łowcę. Zanim jednak mogą przystąpić do pojedynku, na miejscu pojawiają się również Rhino, Scorpion oraz Jackal. Spider-Man, poobijany do granic wytrzymałości, nie widzi innej alternatywy, jak tylko ucieczka. Scorpion pada trafiony nabojem, a następnie w jego ślady idzie Lizard. Kraven pozbywa się przeciwników Spider-Mana, ponieważ na tej wyspie każdy walczy za siebie.
Spider-Man ucieka w głąb dżungli, gdzie spotyka Lelanda „Sowę” Owlsley’a. Owl wyjawia, iż musi uciec z tej wyspy (u wybrzeża Malty), ponieważ Kraven zwariował i chce wszystkich pozabijać. Po przespanej przez Petera nocy Sowa wzbija się w powietrze i pomaga Spider-Manowi dostać się do łodzi, jednak zanim oboje dolatują do celu, Kraven zabija Sowę i powoduje upadek Petera z dużej wysokości. Spider-Man wygrywa ostateczne starcie z Kravenem, wykorzystując gaz, który pozostał w zbiorniku na fluid pajęczej sieci.
Spider-Man dostaje się łodzią do miasta na Malcie, gdzie zostaje postrzelony przez snajpera…
Recenzja
Kolejny numer mini-serii zawiera wszystko to co poprzednie – narrację Petera, który wspomina słowa wujka Bena lub lekcje fizyki oraz spektakularne, jeśli nie z czasem męczące kadry Marco Rudy’ego. Jeśli chodzi o akcję, a raczej tempo akcji, to muszę przyznać, że jestem trochę zdziwiony. Zagwarantowano nam dziewięćdziesięciu dziewięciu złoczyńców w ciągu pięciu numerów, jednak przeszliśmy już przez przedostatni, a liczba nie doszła nawet do dwudziestu.
Fakt, iż Peter jest na skraju wytrzymałości, ponieważ nie ma czasu, aby się zregenerować, powinien spowodować, iż historia nabierze epickich proporcji. Jednak mamy tu do czynienia z postacią, która wielokrotnie udowadniała, że granice bólu są tylko i wyłącznie fikcyjnymi liniami, które Peter coraz to pokonywał. Najlepszym tego przykładem był scenariusz do 500 numeru serii Amazing Spider-Man, w którym to nasz bohater musiał pokonać wszystkich swoich wrogów i przeżyć najtrudniejsze momenty całego życia w jednej sekwencji. Dlatego też wybór pójścia w tym kierunku nie uważam za najlepszy.
Marco Rudy oczywiście nie przestaje imponować nieszablonowymi układami stron, lecz gdybyśmy nie mieli do czynienia tutaj z mini-serią, nie wydaję mi się, aby ów rysownik zachęcał do kupowania kolejnych numerów przez wiele miesięcy. Chodzi tutaj bardziej o przyzwyczajenia czytelników do pewnych schematów – podobnie jest z kinem, gdzie nie łatwo jest się przyzwyczaić do widoków, które te schematy łamią.
Najciekawszym pomysłem, który zaprezentował nam Matt Kindt, jest sytuacja, w której Spider-Man zostaje zmuszony do odwrotu. Przeczytałem około trzystu numerów związanych z Pająkiem i nie przypominam sobie, aby Peter ratował się ucieczką. Pokazuje to desperację naszego bohatera, który powoli zaczyna mieć wszystkiego dosyć.
Pozostał jeszcze tylko jeden numer, który jak przypuszczam będzie obfitował w walkę Petera z wieloma przeciwnikami naraz. Ta pozycja nie pozostanie w mojej pamięci zbyt długo, a to niezbyt dobrze świadczy o staraniach twórców serii, która takie właśnie wrażenia powinna pozostawiać.
Trzy.
Ocena:
Autor: Slendro