War of the Realms #5
Numer: War of the Realms #5
Tytuł: Chapter Five: The World Tree is Burning
Wydawnictwo: Marvel Comics 2019
Data wydania: Sierpień 2019
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Russell Dauterman
Tusz: Russell Dauterman
Kolory: Matthew Wilson
Litery: Joe Sabino
Okładka: Arthur Adams & Matthew Wilson
Pomocnik redaktora: Sarah Brunstad
Redaktor: Will Moss
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: C.B. Cebulski
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $4.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Teraz. Daredevil, obdarzony nadal mocami za sprawą miecza Heimdalla, zabiera Thora latającym statkiem do Słońca, gdzie z ziarna ze zniszczonego miasta Asgardia wyrosło nowe Drzewo Świata Yggdrasil. Murdock twierdzi, że Thor znajdzie tam odpowiedź, ale będzie musiał zapłacić za to cenę. Syn Odyna prosi Daredevila, by wziął jego topór Jarnbjorn, przybił go do Drzewa i ignorował jego krzyki.
Wcześniej. Okoye, Hildegarde, Sif, Angela, Black Panther oraz Dora Milaje bronią zaciekle Wakandy najechanej przez legiony War Angels. Do obrońców dołączają Punisher i Light Elf Rifle Brigade z królową Aelsą Featherwine i Sir Ivorym. Wskrzeszona przez Enchantress armia umarłych w Montevideo, stolicy Urugwaju, zostaje przepędzona przez Ghost Ridera, Doktora Strange’a i Baldera. Spiders of Hel, którym przewodzi Spider-Man, zaczynają pożerać zombie. She-Hulk pokonuje króla Ulika, gdy Deadpool, Daredevil, Luke Cage i Iron Fist biją się z jego armią Skalistych Trolli w Australii.
Na Antarktydzie Agenci Wakandy (Broo i Gorilla-Man), infiltrując ośrodek Roxxon, przywracają łączność na świecie. Zanim dopadają ich superżołnierze z B.E.R.S.E.R.K.E.R. Squad, na odsiecz przybywają im Blade, Ka-Zar i Wanowie. Agentka Roz Solomon i Wszechmatka Jane Foster walczą zaś z Minotaurem, raniąc go kulami z vibranium i włócznią Gungnir. Demaskują go jako Dario Aggera, prezesa Roxxon. Wieść o tym, że zdradził on ludzkość, kolaborując z Malekithem, powoduje gwałtowny spadek akcji koncernu.
Teraz, Asgard. Jane Foster spotyka się z Heimdallem. Na wieść o tym, że Thor przebywa w Słońcu, aby odkryć, jak sprostać wyzwaniu Malekitha, Jane chce działać, choć Heimdall martwi się o jej zdrowie.
Wcześniej. W Szanghaju królowa Sindr przegrywa z Captain Marvel, a Wolverine, Shang-Chi, Hawkeye, Hogun i Fandral rozgramiają jej Ogniste Demony. Na Manhattanie lecący Iron Man i jego armia krasnoludów w pancerzach (War Machine Dwarves) oraz Fantastic Four nacierają na króla Laufey’a i Lodowych Gigantów. W Londynie duet Kapitan Ameryka i Kapitan Brytania gromią Mrocznych Elfów, Thori i Ghost rzucają się na Dark Witches, a Volstagg, kontrolując pancerz Destroyera, leje Kurse, adiutantkę Malekitha. Nad wszystkimi polami bitew Thor rozpętuje przeciwko wrogom burze z piorunami.
Teraz. Gdy przybity do drzewa Thor krzyczy w Słońcu, Malekith torturuje Odyna i Freyję przy pomocy kostiumu Venoma w kręgu Stonehenge, którego magiczna bariera przepuści jedynie Thora. Kiedy Odyn wypowiadanymi na głos słowami ostrzega syna, że zastawiono na niego pułapkę, Malekith ucisza jeńca.
Asgard. Jane Foster, chcąc oddać hołd Brunhilde, która niejako oddała za nią życie, twierdzi, że czasem Thorów musi być więcej niż jeden. Kobieta sięga po roztrzaskany młot Ultimate Thora, którym wcześniej posługiwał się Volstagg/War Thor. Z chwilą, gdy go dotyka, przechodzi przemianę.
Recenzja
Przedfinałowy rozdział Wojny Światów przywodzi na myśl wiadomości telewizyjne, które przekazują skrót najważniejszych informacji – niby można dowiedzieć się tego i owego o różnych wydarzeniach w kraju i na świecie, ale tylko powierzchownie, bez szczegółów, przez co tak naprawdę trudno wyrobić sobie rzetelną opinię na dany temat. Z tym komiksem jest podobnie – rozstrzyga się wiele bitew, ale relacje z frontu są jak migawki, więc ktoś, kto ogląda te sceny batalistyczne, ma poczucie dużego niedosytu. Wiadomo, crossover rządzi się swoimi prawami, ale tu poszło to zdecydowanie za daleko.
Największe rozczarowanie przynoszą niespełnione obietnice. Zapowiedź komiksu rozpalała wyobraźnię kuszącą wizją powstania armii umarłych, która znacząco wzmocni siły okupujące Midgard i postawi walczących o wyzwolenie Ziemi bojowników przed nie lada wyzwaniem. Fakt, okładka nie kłamie i umarlacy włóczą się po stronach tego komiksu, nie zostali jednak wykreowani na przeciwników stwarzających zagrożenie najwyższego stopnia – kilku superbohaterów i stado wielgachnych pająków szybko daje im popalić. Zanosiło się na to, że walka z zombie będzie główną atrakcją, a okazała się tylko epizodem.
W ogóle trudno powiedzieć coś dobrego o akcji, w której szala zwycięstwa w okamgnieniu przechyla się na stronę obrońców Midgardu. To prawda, że wojska Dark Council odcięto od posiłków z ojczystych wymiarów po wysadzeniu Black Bifrostu, lecz przecież siły okupacyjne – a te muszą być niemałe, jeśli wierzyć załączonej do komiksu mapie podbitej Ziemi – nie wyparowały ot tak sobie. Tymczasem wystarczy tu posłać paru superbohaterów, w tamten zakątek świata jeszcze kilku wojaków i najeźdźcy nagle padają jak muchy. W porządku, Thor swoje robi, ale nie ma co ukrywać, że to klasyczna deus ex machina.
Nie cieszy również odkrycie, że rodzice Thora jakoś przeżyli wybuch mrocznego mostu. Scena, gdy czytelnik dowiaduje się, że są oni jeńcami Malekitha, od razu gasi ogień, jaki w poprzednim rozdziale rozpaliło ich heroiczne poświęcenie. Konflikt Thora z królem Mrocznych Elfów nabrałby jeszcze większych rumieńców, gdyby towarzyszyło mu powszechne przekonanie o śmierci Odyna i Freyji. Z punktu dramaturgii lepiej byłoby więc odsunąć w czasie chwilę wyjawienia prawdy o ich losie.
Dziwi też pomysł, by świecący triumfy na polach bitew Thor musiał nagle przerwać wiodący udział w kampanii, aby poszukać w Słońcu odpowiedzi, jak sprostać wyzwaniu, jakie rzucił mu Malekith. Wiadomo, że to pułapka, ale po co zadawać sobie takie katusze? Dobra, gdyby mroczne siły gromiły obrońców jak się patrzy, a Thor przeżywał kryzys wiary w samego siebie, może miałoby to ręce i nogi, ale przecież ci źli są w rozsypce, a Thor rwie się do bitki, więc po co ten zwrot akcji? Chyba jako pretekst, by wprowadzić na scenę żeńską wersję Thora, tyle że jest to wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki, a więc odgrzewany kotlet.
Za w miarę realistyczną bitwę w Wakandzie, kumplującego się z żarłocznymi pająkami Spider-Mana i zamieniony w narzędzie tortur kostium Venoma wystawiam litościwie 3 pajączki.
Ocena:
Autor: Dawidos