Avengers vs. X-Men #1
Numer: Avengers vs. X-Men #1
Tytuł: Avengers Versus X-Men, Part One
Wydawnictwo: Marvel Comics 2012
Data wydania: Czerwiec 2012
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: John Romita Jr.
Tusz: Scott Hanna
Kolory: Laura Martin
Litery: Chris Eliopoulos
Okładka: Jim Cheung & Justin Ponsor
Asystent redaktora: John Denning
Pomocnik redaktora: Lauren Sankovitch
Redaktor: Tom Brevoort
Redaktor konsultacyjny: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Po zniszczeniu życia na planecie Gliese 581 C, Phoenix Force rusza w dalszą drogę, kierując się ku Ziemi.
Wieża Avengers, Nowy York. Podczas niezobowiązującej pogawędki herosi dostrzegają spadający z nieba samolot. Chcąc zapobiec nieuchronnej katastrofie, Ms Marvel, Iron Man, Thor oraz Protector wzbijają się w powietrze. Tony rozbija w pył odpadnięte skrzydło, Carol chwyta iglicę budynku, z którym zderzyła się maszyna, Spider-Man łapie w sieć jej pasażerów, zaś syn Odyna sprowadza samolot w nietkniętym stanie na ziemię.
Kapitan Ameryka, Hawkeye, Black Widow i Protector przylatują na nadbrzeże, reszta Avengers dołącza do nich po chwili. W środku samolotu zastają poturbowanego Novę. Zanim zapada on w śpiączkę w półprzytomnym stanie wypowiada słowa – „To nadchodzi”.
Utopia, San Francisco. Cyclops szkoli Hope, zmuszając ją do wykorzystania swego pełnego potencjału. Nagle dziewczyna rozgrzewa sie do czerwoności i strzela ogniem, a za jej plecami pojawia się sylwetka Phoenix.
Biały Dom. Kapitan Ameryka oraz Iron Man przedstawiają prezydentowi oraz radzie bezpieczeństwa niepokojące wieści – z analizy energii zebranej z kombinezonu Novy wynika, że niszczycielska siła znana jako Phoenix zmierza w stronę Ziemi. Nagle Stark otrzymuje sygnał informujący o tym, że gdzieś na planecie zamanifestowała już ona swą obecność.
Szkoła Wyższa imienia Jean Grey. Rogers powiadamia Wolverine’a o powrocie Phoenix na Ziemię. Logan dobrze wie, kto ma zostać jej nowym nosicielem. Cap pyta, czy może liczyć na jego pomoc.
Utopia. Cyclops, Emma, Magneto, Namor oraz Colossus dyskutują o tym, co oznacza wybór Hope przez Phoenix Force. Wszyscy obawiają się nadciągającej śmierci i zniszczenia, z wyjątkiem Cyclopsa, który dostrzega w tym wyborze szansę na odrodzenie się mutantów. Nagle Emma powiadamia, że mają gościa. Scott wychodzi Kapitanowi Ameryce na spotkanie. Cap oznajmia, że przybył zabrać Hope dla jej bezpieczeństwa. Summers protestuje, mówiąc, że to wyłącznie sprawa mutantów, o których dobru musi przede wszystkim myśleć. Krytykuje Rogersa za jego rozszczeniową postawę i każe mu wynosić się z jego wyspy. Cap oświadcza, że to nie prośba, na co Scott odpowiada strzałem z wizjera. Zasłonięty tarczą Cap wpada do wody i wzywa sprzymierzeńców.
Nad wyspą pojawia się Helicarrier, w którym do błyskawicznego desantu szykują się Avengers, w tym Wolverine. Scott krzyczy do Emmy, by zabrała stąd Hope jak najszybciej. W oczach dziewczyny pojawia się błysk Phoenix.
Recenzja
Pamiętacie Civil War, jeden z najlepszych komiksowych crossoverów XXI wieku? Być może czeka nas powtórka z rozrywki, ponieważ właśnie rozpoczęło się wydarzenie Avengers vs. X-Men o bardzo zbliżonej tematyce. O ile wtedy linia podziału przebiegała wzdłuż całej społeczności superherosów, a wyznaczały ją różnice światopoglądowe, o tyle teraz rozłam ma bardziej wyrazisty charakter. Po jednej stronie barykady stają mutanci, a po drugiej wszyscy pozostali herosi, wchodzący głównie w skład organizacji Avengers, którzy nie urodzili się z supermocami, lecz uzyskali je wskutek późniejszych wypadków. Co zaś tyczy się przyczyny konfliktu, to jest nim niebagatelna sprawa, a mianowicie powrót na Ziemię niebezpiecznej Phoenix Force, bezcielesnej istoty, która swego czasu sporo namieszała w życiu mutantów (The Dark Phoenix Saga).
Częściową opiekę nad główną serią tego wydarzenia powierzono nie byle komu – Brian Michael Bendis to już etatowy pracownik Marvela, „złota rączka” wydawnictwa, która czego się nie dotknie to zamienia w sukces finansowy i marketingowy, z kolei John Romita Jr. to też artysta, który sroce spod ogona nie wyskoczył. Ten duet, choć nie tylko oni, ma dużą szansę stworzyć opowieść, która przynajmniej wciągnie nas na całego, o ile nie stanie się czymś jeszcze bardziej przełomowym i godnym zapisania się złotymi głoskami w historii Marvela. A prawdopodobieństwo sukcesu jest spore, ponieważ czeka nas lektura rozciągnięta na 12 numerów.
A jak wrażenia po pierwszym numerze? Przyzwoite, nie powiem. Widać, że wszystko się to dopiero rozkręca, co jest typowe dla początku każdej wielkiej historii. Jednak komiks nie można uznać za byle jaki „wstępniak”. Na pierwszych stronach Phoenix Force już pokazuje, co potrafi i można powiedzieć, że nic nie straciła ze swojej „kondycji”. Potem mamy rewelacyjny moment z gatunku „herosi ratują sytuację”, przy tej okazji pojawia się gościnnie przybysz z innej galaktyki. Następnie słuchamy relacji, które ujawniają, kto ma nadzieję (X-Men), a kto obawy (Avengers) względem Phoenix, a chcąc być bardziej precyzyjnym względem Hope – dla jednych będącej zbawicielką mutantów, dla drugich zgubą ludzkości. Koniec numeru jest zarazem początkiem akcji, którą najlepiej wyraża łaciński zwrot „vs” umieszczony w tytule serii.
Lekkie zastrzeżenia mam do tego, w jaki sposób ukazano relacje między Kapitanem Ameryką, a Cyclopsem. Mam wrażenie, że nieco wyolbrzymiono niechęć tego drugiego do tego pierwszego, tak jakby scenarzysta na siłę dążył do jak najszybszego wybuchu konfliktu. Nie przypominam sobie, by jakoś ostatnio wzajemne stosunki Avengers/X-Men były aż tak napięte, niczym struna. Z drugiej strony nie ma co narzekać, bowiem słowo się rzekło i teraz czas na ostrą „nawalankę”, w której lubują się miłośnicy amerykańskich komiksów. 5 pajączków.
Ocena:
Autor: Dawidos