Spider-Man 2099 #5
Numer: Spider-Man 2099 #5
Tytuł: Brak
Wydawnictwo: Marvel Comics 2016
Data wydania: Marzec 2016
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Will Sliney
Tusz: Will Sliney
Kolory: Rachelle Rosenberg
Litery: VC’s Cory Petit
Okładka: Francesco Mattina
Redaktor: Devin Lewis
Starszy redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Manhattan. Qweeg przechadza się beztrosko przez Times Square, gdy nagle zostaje potrącony przez autobus. Przyglądając się jego protezom i broni laserowej, świadkowie wypadku dociekają, kim jest tajemniczy mężczyzna.
Kapitan Ameryka sprowadza Spider-Mana do mieszkania Roberty, chcąc zabrać stamtąd swój kostium. Kiedy Miguel spogląda na zdobiące ścianę zdjęcia właścicielki, Cap wyjaśnia, że Mendez wmówiła sobie, iż mieszka z rodziną, której w rzeczywistości nie ma. O’Hara rewanżuje się opowieścią o swoim wehikule czasu, który pozwala mu pobyć w świecie 2099 tylko przez godzinę. Cap przyznaje, że zna jego prawdziwą tożsamość.
Dzięki wbudowanemu w maskę skanerowi radiowemu, który umożliwia nasłuch częstotliwości wykorzystywanej przez nowojorską policję, Spider-Man odkrywa miejsce pobytu Qweega. Razem z Kapitan Ameryka dociera na Times Square, gdzie łowca, który odzyskał przytomność w drodze do karetki, zranił policjantów i odzyskał już swoją broń. Przybysz z przyszłości spycha parę superbohaterów do defensywy.
Kiedy Qweeg odbija rzuconą przez O’Harę „pajęczą bombkę”, ta przyczepia się do pomnika, narażając na szwank życie cywilów. Spider-Man 2099 poświęca się więc ratowaniu niewinnych ludzi, co wystawia go na atak łowcy. Z pomocą postrzelonemu w plecy Pająkowi przychodzi Kapitan Ameryka, która dotykając broni Qweega wykorzystuje wbudowany w nią mechanizm zabezpieczający (sztuczkę z prądem) przeciwko niemu.
Cap pomaga wstać oszołomionemu O’Harze. Kiedy Miguel oznajmia, że spróbuje odesłać Qweega do jego czasów, nad ich głowami pojawia się wojskowy samolot, który po chwili ląduje na placu. Ze środka maszyny wyjeżdża czołg. Podczas gdy duet herosów stara się unieszkodliwić ostrzeliwujący ich wóz bojowy, zamaskowany osobnik zabiera Qweega na pokład samolotu, który od razu odlatuje.
Czołg, który okazuje się być bezzałogowy i automatycznie sterowany, zostaje w końcu rozbrojony i unieruchomiony. Miguel próbuje jeszcze ruszyć w pościg za odlatującym samolotem, ale buty odrzutowe odmawiają mu posłuszeństwa. Cap chwyta go w locie, gdy spada z dużej wysokości. Oboje, nie chcąc tracić czasu na pytania ze strony przedstawicieli służb porządkowych, postanawiają ewakuować się z placu.
Na pokładzie samolotu wybawicielka Qweega zdejmuje kask i przedstawia się jako Aisa, jedna z liderek Fist. Łowca zgadza się wesprzeć ich sprawę, gdy dowiaduje się, że misją reprezentowanej przez nią organizacji jest zniszczenie Stanów Zjednoczonych.
Recenzja
Po przewertowaniu pierwszych paru stron tego komiksu ktoś, kto uważnie przeczytał poprzedni odcinek serii, może wypatrzyć drobną niespójność. Chodzi o przekręcenie ksywki łowcy z 2099 – z Kweega na Qweega. Ale wielki błąd popełni ten, kto z powodu tej literówki zniechęci się do dalszej lektury tego zeszytu. Czemu? Bo ten edytorski chochlik to nic w porównaniu z atrakcyjną zawartością niniejszego numeru.
Prawdziwą bombą było obnażenie stanu psychicznego Roberty Mendez. To, skąd ona pochodzi, raczej nie stanowiło dla nikogo tajemnicy. Zdziwienia nie powinna też budzić jej przemiana w Captain America, która z wiadomych względów musiała wcześniej czy później nastąpić. Za to prawda o jej rodzinie zbiła mnie z nóg. Słuchając rewelacji o zagubionej Robercie, przez moment poczułem się, jakbym oglądał „Psychozę” Hitchocka, gdzie główny bohater Norman Bates też miał trudności z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości. Motyw z pustymi zdjęciami na ścianie tylko wzmocnił ten przekaz – czy ktoś to wcześniej zauważył?
Potyczka na Times Square została skonstruowana według najlepszych wzorców. Mimo poczucia dezorientacji czarny charakter nie daje sobie w kaszę dmuchać, a kiedy wydaje się, że kryzys został już zażegnany następuje gwałtowne tąpnięcie. Na scenę wjeżdża czołg i to niejedynie w potocznym tego słowa znaczeniu. Ten ostry zwrot akcji nie tylko przekreśla nadzieję na szczęśliwe, a wiec banalne zakończenie, ale także pozostawia superbohaterów (a przy tym czytelnika) z poczuciem, że najgorsze dopiero przed nimi (ale najlepsze przed nami).
Recenzji widowiska w postaci walki na Manhattanie, w której szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, a raz na drugą stronę, nie sposób zakończyć bez komentarza na temat duetu Spider-Man i Captain America. Nie rozwodząc się zbytnio, to przykład świetnie skrojonego team-upu, gdzie partnerska relacja wyraża się, zarówno w szacunku dla zdolności nowo poznanego kompana, jak i budującym atmosferę zaufania poczuciu humoru wolnym jednak od przekraczających granice dobrego smaku przytyków.
Zanim odłożymy komiks na półkę, autor serii odsłania kurtynę, za którą skrywa się złowieszcza organizacja Fist, istniejąca w świadomości czytelnika od momentu, gdy postawiono krzyżyk na Doktorze Cronosie. Wtedy była to niewiele mówiąca nazwa, teraz stoi za nią konkretna twarz młodej przedstawionej z imienia damy. Tak oto kolejna cegiełka trafia na plac budowy, gdzie powstaje kieszonkowe uniwersum uwięzionego w obcym świecie Miguela O’Hary.
Ktoś ma wątpliwości, że z przyjemnością przystąpię do lektury przyszłych numerów? Mam też nadzieję, że z radością je zrecenzuję. A tym, którzy wciąż wahają się, czy zabrać się za przygody futurystycznego Spider-Mana, radzę porzucić obawy, czym prędzej nadrobić zaległości i delektować się sagą O’Hary, bo to jedna z lepszych aktualnie wydawanych pozycji z katalogu Spider-Mana.
Ocena:
Autor: Dawidos