Spider-Man 2099 #4
Numer: Spider-Man 2099 #4
Tytuł: Brak
Wydawnictwo: Marvel Comics 2016
Data wydania: Luty 2016
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Will Sliney
Tusz: Will Sliney
Kolory: Rachelle Rosenberg
Litery: VC’s Cory Petit
Okładka: Francesco Mattina
Redaktor: Devin Lewis
Starszy redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Rok 2099. Kweeg, najlepszy łowca miejscowego plemienia, siedzi na skale, wypatrując portalu do innego świata. Jeden ze współplemieńców usiłuje nakłonić myśliwego z maską na twarzy do powrotu, ale ten przegania go i pozostaje na swoim miejscu.
Czasy obecne. Po pożegnaniu z rodziną Roberta Mendez udaje się do pracy. W windzie spotyka Miguela. Osobowość Kapitan Ameryki podświadomie wymusza na niej zadanie mu pytania, o to co znajduje się w podziemiu wieżowca. Po wyjściu z windy O’Hara zaprasza Raula do swego gabinetu i zleca asystentowi wyszukanie jakichkolwiek informacji o organizacji Fist. Tymczasem Roberta, „zainspirowana” przez zdezorientowane całą sytuacją alter ego, zjeżdża windą do prywatnego laboratorium Miguela. Tam, przystawiając dłoń do czytnika, otwiera portal czasoprzestrzenny.
Miguel, odkrywszy, że Alchemax otrzymał zlecenie na budowę innego więzienia, wypytuje Jasmine o szczegóły tego kontraktu, ale asystentka Raula twierdzi, że zbierają na ten temat informacje. Miniaturowy hologram Lyli próbuje zawiadomić O’Harę o incydencie w jego podziemnym laboratorium, ale ten ucina dyskusję, nie chcąc zdemaskować się przed spostrzegawczą i dociekliwą Jasmine.
Kweeg z 2099 roku trafia do czasów obecnych przez przejście, jakie nieświadomie otworzyła Roberta Mendez. Spragniony uciech łowca zaczyna dobierać się do kobiety, która pod wpływem emocji przeistacza się fizycznie i mentalnie w superbohaterkę Kapitan Amerykę. Oboje rzucają się sobie do gardeł.
Po odejściu Jasmine hologram Lyli przekazuje wreszcie Miguelowi, co wydarzyło się w jego podziemnej pracowni. Na wieść o tych rewelacjach O’Hara rzuca się biegiem do windy. Wraz z Lylą dochodzi do wniosku, że Roberta musi pochodzić z 2099 roku, bo według jego wytycznych zaprojektowane przez niego wrota otworzyć może tylko osoba z tego samego świata co on.
Po wyrównanym pojedynku Cap odbiera Kweegowi broń. Zostaje jednak porażona prądem, ponieważ z pistoletu dzięki zakodowanemu w nim DNA może korzystać tylko jego właściciel. Zanim przybysz dokonuje egzekucji na Robercie, zjawia się Miguel, który na widok intruza natychmiast przemienia się w Spider-Mana i od razu wykonuje unik przed serią strzałów. Kiedy na skutek kopniaka w twarz odpada fragment maski Kweega, Spider-Man rozpoznaje w myśliwym Venture’a. Ten nie ma pojęcia, o czym on mówi. Po zastosowaniu triku z bronią laserową ukrytą w dłoni łowca ucieka do windy.
Z chwilą odzyskania przytomności Roberta pomaga trafionemu laserem Spider-Manowi wstać z podłogi. Miguel zasypuje ją pytaniami o jej pochodzenie i super-moce. Cap sama nie wie, jak się znalazła się w tym świecie, ale proponuje odłożyć tę dyskusję na później i razem ruszyć w pościg za nieobliczalnym Kweegiem, który jak się okazuje wyszedł już z gmachu Parker Industries na ulice Nowego Yorku.
Recenzja
Z ostatniej krwawej potyczki Spider-Man 2099 wyszedł zwycięsko, bogatszy w wiedzę o sprawcach tragedii, która złamała mu serce, a zarazem utwardziła je. Chociaż była ona szczątkowa (sama nazwa przecież wiele nie mówi), ten odcinek serii nie rozwija zbytnio tego wątku, lecz przenosi punkt ciężkości na tajemnice dotyczące nowojorskiego Parker Industries, a dokładniej – prywatnego laboratorium Miguela O’Hary i zakamarków umysłu jednej z niepozornych pracownic korporacji.
Start nowej dwuczęściowej opowieści Peter David potraktował jako okazję do wysunięcia na pierwszy plan obecnej od samego początku tego cyklu Roberty Mendez. Postać ta, powołana do życia na łamach ubiegłorocznej miniserii Secret Wars 2099, ma wyrwać Miguela z egzystencji „samotnego wilka” wzorem oryginalnego Spider-Mana, który od dawna jest już „stadnym” superherosem. Przynajmniej takie są moje przypuszczenia, bo ciężko mi przejrzeć plany, jakie wobec tej postaci ma dyżurny architekt uniwersum 2099.
Do panteonu adwersarzy futurystycznego Spider-Mana, po zmarłym Doktorze Cronosie, dołącza niejaki Kweeg – najznakomitszy łowca z alternatywnego dystopijnego roku 2099, prowadzący koczownicze życie wśród zdziczałego gangu nomadów. Znudzony monotonną egzystencją myśliwy marzy o eksploracji bardziej cywilizowanych światów i gdy tylko nadarza się okazja przenosi się do czasów współczesnych.
Już na starcie „Kraven jutra” wywołuje niemałe zamieszanie, bo nawet z Kapitan Ameryką prezentującą muskulaturę, której nie powstydziłby się sam Pudzian, walczy jak równy z równym. Co zastanawiające, kiedy jego twarz zostaje częściowo odsłonięta, Miguel rozpoznaje przybysza, ale on nie ma pojęcia, skąd go zna. A z pewnością nie rozwikłamy tej zagadki, jeśli nie przeczytamy kolejnych zeszytów, czyż nie?
Tym komiksem Peter David jeszcze raz potwierdza opinię, że jest wybijającym się na niezależność scenarzystą, który pragnie stworzyć dla wymyślonych przez siebie bohaterów spójne i widowiskowe uniwersum wykraczające poza rolę „przystawki” do przygód Petera Parkera. Na razie z tego zadania wywiązuje się nad podziw dobrze.
Ocena:
Autor: Dawidos