Spider-Man 2099 #7
Numer: Spider-Man 2099 #7
Tytuł: Spider-Verse, Part 2
Wydawnictwo: Marvel Comics 2015
Data wydania: Luty 2015
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Will Sliney
Tusz: Will Sliney
Kolory: Antonio Fabela
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Francesco Mattina
Redaktor: Devin Lewis & Ellie Pyle
Starszy redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Spider-Man 2099 oraz Lady Spider (May Reilly) umieścili Daemosa w energetycznej klatce, która zwiększa wytrzymałość kilkakrotnie w stosunku do siły atakującego ją. Miguel jest pewny, że utrzyma przeciwnika na dłużej. Pająki udają się do Tylera Stone’a, gdzie O’Hara wymusza na nim pomoc przy przygotowaniu laboratorium oraz sprowadzeniu poprzedniego ciała Inheritora z kryjówki.
Później. Przed przystąpieniem do badań ciała Spider-Man wręcza Lady Spider gadżet do przechodzenia między wymiarami, który zabrał od swojego, zabitego odpowiednika. Dziewczyna jest pod wrażeniem sprzętu, z jakim ma do czynienia. Monitorujący wszystko Tyler Stone również. Daemos składa dwóm Pająkom ofertę: wypuszczą go, a on oraz Inheritors ich oszczędzą. Zarówno Miguel jak i May nie przystają na jego propozycję. Badania, które miały na celu znalezienie alternatywnego źródła pożywienia dla jego przeciwnika, nie dają żadnych rezultatów. Spider-Man 2099 biegnie do innego laboratorium.
Kilka minut później Pająk przyszłości rozmawia z jakimś laborantem odnośnie leku, który wyleczył jakąś chorobę. Mężczyzna przyznaje, że w ciągu dwóch minut mogą zsyntetyzować jedną dawkę. Miguel prosi by tak zrobiono. Tymczasem Daemos decyduje się wydostać z klatki. Informuje, że jeśli zginie próbując, to po chwili zjawi się w sklonowanym ciele i schwytanie tych dwojga Pająków będzie jego priorytetem. Inheritorowi udaje się rozerwać klatkę, jednak ginie. Miguel, świadomy zagrożenia, informuje, że muszą jak najszybciej uruchomić urządzenie do podróży między-wymiarowej, tymczasem ktoś po kogo zadzwonił zajmie czas ich przeciwnikowi.
Daemos leci przez miasto na skradzionym pojeździe, gdy nagle zostaje zatrzymany przez Punishera (Jake Gallows) . Ten rozpoczyna walkę, którą udaje mu się wygrać poprzez oszukanie przeciwnika i odesłanie go w dużo niższe poziomy miasta.Spider-Man 2099 dziękuje Punisherowi za pomoc, następnie uruchamia urządzenie i wraz z Lady Spider przenoszą się do wszechświata, który miał być schronieniem dla wszystkich Pająków (Earth-13). Okazuje się, że miejsce to zostało już wcześniej odwiedzone przez Inheritors i dwójka zastaje jedynie kilku martwych Spider-Manów, w tym także Captain Universe.
Recenzja
Druga część dotycząca Spider-Verse przed nami. Daemos więziony w super klatce, a Pająki badają jego sklonowane zwłoki. Więzień ginie, pojawia się ponownie i walczy. Tak oto prezentuje się pokrótce scenariusz tego zeszytu, ale nie zapominajmy o szczegółach.
Spider-Man 2099 i Lady Spider ukradli ciało sklonowanego Inheritora, by poszukać w nim jakiejś zastępczej formy jedzenia i jakichś słabości. Ten numer miał nam odpowiedzieć na pytania, co znajdą. Odpowiedź przyszła dość szybko – nie znaleźli nic. Pojawiło się zatem pytanie, po co Daemos tak desperacko chciał zdobyć swoje wcześniejsze ciało? Z drugiej jednak strony, szybko tego zaniechał, pozostawiając dwa wcześniejsze ciała w 2099 roku. Jak już wspominałem o logiczne podejście do fizyki w Spider-Verse trudno, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że scenarzysta robi to specjalnie. Inheritor zginął, a zamiast pojawić się obok swojego wcześniejszego ciała, to pojawia się gdzieś w mieście i musi dolecieć do swoich przeciwników przypadkiem trafiając na wezwanego przez Miguela Punishera. No bo przecież miasto przyszłości jest tak małe, że musiał trafić właśnie na niego… Ot tak, całkiem przypadkiem nasz Mściciel stał we właściwiej części miasta, czy nawet z właściwiej strony budynku, by dopaść przeciwnika. Strasznie mocno naciągane te sploty okoliczności.
Cały numer nie pcha fabuły do przodu, Pająki nic nie odkrywają, tylko przenoszą się do świata, który miał być bezpieczną strefą. Zanim jednak przejdę do tego wątku wspomnę jeszcze, że Miguel zlecił stworzenie kopii jakiejś szczepionki. Oczywiście, nie wiemy o co chodzi, żeby później mieć jakąś niespodziankę. Niestety po przeniesieniu do bezpiecznej strefy mamy tam graficzny błąd – widzimy martwego Captain Universe, tymczasem w The Amazing Spider-Man #11 wyraźnie pokazany został jako, nazwijmy to… „mocno wyssany z życia”. W takich chwilach ubolewam nad tym jak bardzo i jak często twórcy (scenarzyści i rysownicy) nie mogą uzgodnić pewnych wspólnych wytycznych w ramach uniwersum, czy też jednego większego wydarzenia, przez co później dochodzi do nieścisłości graficznych lub co gorsza fabularnych.
Od strony rysunków nie mamy żadnych zmian w porównaniu do poprzedniego numeru. Ciągle grafiki są bardzo statyczne, aczkolwiek wyraziste i ładne. W bardzo nielicznych kadrach możemy poczuć szczyptę ruchu, jednak wciąż obstaję przy stanowisku, że Will Sliney nie powinien zajmować się komiksami, gdzie mamy do czynienia z dynamiką i ruchem. Przekaz w takim zeszycie traci na wartości.
Można odnieść wrażenie, że akcja rozgrywająca się w tym komiksie stoi w miejscu. Bohaterowie, jak się okazuje, na darmo przenieśli się z jednego do drugiego świata i teraz wracają, by zastać zgliszcza po walce. Numer dość słaby i zasługuje jedynie na 2,5 pajączka.
Ocena:
Autor: Spider-Nik