Spider-Man 2099 #6
Numer: Spider-Man 2099 #6
Tytuł: Spider-Verse, Part 1
Wydawnictwo: Marvel Comics 2015
Data wydania: Styczeń 2015
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Will Sliney
Tusz: Will Sliney
Kolory: Antonio Fabela
Litery: VC’s Joe Carmagna
Okładka: Francesco Mattina
Redaktor: Ellie Pyle
Starszy redaktor: Nick Lowe
Redaktor naczelny: Axel Alonso
Naczelny dyrektor kreatywny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Ciąg dalszy z The Amazing Spider-Man #10.
Earth-928, rok 2099. Zadowolenie Tylera Stone’a z tego, że wreszcie pozbył się Spider-Mana, odsyłając go do przeszłości (Superior Spider-Man #19) szybko mija, gdy dwie godziny po tym wydarzeniu Pająk wraca wraz z dwójką kompanów – Lady Spider oraz sześciorękim Spider-Manem. Mężczyzna domaga się wysłania za nimi funkcjonariuszy Public Eye.
Spider-Mani dostają się do Gabriela, brata Miguela, gdy ten kończy zdalną rozmowę z matką Conchatą. Tam proszą o pomoc w znalezieniu sojuszników jak Punisher, Hulk i Strange, tłumacząc, że są ścigani przez Daemosa i jego rodzinę. W tej chwili zjawia się Daemos, który domaga się wydania swojego wcześniejszego ciała. Dochodzi do walki, w której ginie Spider-Man z sześcioma rękami. Inheritor, gdy napastuje Lady Spider, zostaje uderzony promieniem broni, którą Gabriel przetrzymywał u siebie na wszelki wypadek. Pojedynek przenosi się na ulice, gdzie wmieszani w niego zostają członkowie Public Eye. Spider-Man, korzystając z okazji, kontaktuje się z Tylerem, domagając się, by przygotował laboratorium na 82 piętrze, a w zamian za to będzie mu dłużny, zamiast zemścić się za odesłanie go do roku 2014. Stone bez namysłu przystaje na jego propozycję.
Spider-Man i Lady Spider ścigani przez Deamosa ruszają w stronę Alchemaxu, gdzie Inheritor wpada w pułapkę. Miguel jest przekonany, że przeciwnik uwięziony w specjalnej celi, która utrzymała Venoma, prędko stąd nie wyjdzie.
Recenzja
Bardzo fajnie rozegrany event Spider-Verse – po rozdzieleniu się drużyny, każdy ma swoją misję. Spider-Manowi z 2099, Lady Spider oraz Spider-Manowi z sześcioma rękami przypadło zbadanie ciała klona Deamosa, dzięki czemu będzie można odnaleźć słabe punkty Inheritors.
Jak już wspomniałem przy recenzji poprzedniego numeru (Spider-Man 2099 #5) zabawy z czasem mają swoje logiczne lub nielogiczne konsekwencje i w przypadku całego Spider-Verse zastanawianie się nad logicznymi motywami cofania się w czasie i pytanie się, dlaczego nie cofną się tak, by wszystkiemu zapobiec nie ma kompletnie sensu i może psuć zabawę z czytania. Pozostańmy zatem przy wyborach dokonanych przez scenarzystę tego numeru, czyli Petera Davida.
Zacznijmy od tego, że nie wiemy, gdzie trójka Pająków ukryła ciało Daemosa, od samego początku go po prostu nie widzimy. Spider-Man wraca do swojego świata, gdzie od jego zniknięcia minęło dwie godziny i bardzo szybko, po krótkim wstępie dochodzimy do walki z Inheritorem, która zajmuje resztę numeru, a podczas której ginie 6-ręki Spider-Man. Postać tego Petera Parkera była skazana na śmierć przez scenarzystę z uwagi na brak znaczących różnic między nim, a oryginałem. Słowem, zbędny heros, którego śmierć nic nie wniesie do fabuły, a podniesie powagę i dramaturgię sytuacji. Pędząca fabuła szybko umieszcza Daemosa w specjalnej celi, która ma go utrzymać na dłużej – czy na czas tej trzyczęściowej historii? To się okaże.
Za rysunki odpowiada Will Sliney, który po jednym numerze przerwy wrócił do serii. Ten artysta ma bardzo wyraziste rysunki, pełne detali i chwilami aż za mocne cienie. Dobrze też wyglądają tła komponujące się z twardymi konturami bohaterów. Niestety ten rysownik ma pewien ogromny minus, jego rysunki są bardzo statyczne. Stop klatki bez żadnych śladów ruchu, żadnych zabiegów znanych komiksowi. Można się pokusić o stwierdzenie, że czasem kadry odzwierciedlają dynamikę walki, aczkolwiek tutaj niestety mam wrażenie, że ułożenie i forma obramowania jest przypadkowa. Will Sliney zdecydowanie nie nadaje się na rysownika komiksu, gdzie 90% to akcja, a już w szczególności walka. Dzięki dobrej kolorystyce możemy podziwiać upływ czasu, ponieważ zaczynamy historię wczesnym wieczorem, a kończymy przy zachodzie słońca. Wygląda to całkiem przyzwoicie. Co prawda nie tak dobrze jak okładka, gdzie po raz kolejny mogę tylko pochwalić Francesco Mattina za świetną robotę.
6 numer serii rozpoczyna osobny rozdział w historii Spider-Verse. Historia poboczna, istotna, ale nie jest to komiks typu „musisz-mieć”, by cieszyć się obecnym wielkim wydarzeniem w życiach wszystkich Spider-Manów. I bardzo dobrze. Wydawca dzięki takiemu podejściu nie zmusza czytelnika do wydawania pieniędzy na wszystkie związane z eventem zeszyty wszystkich serii. Natomiast, kto chce mieć pełnię obrazu Spider-Verse, to powinien sięgnąć również i po ten zeszyt. Fanów Spider-Mana z 2099 roku nie muszę zachęcać. Wystawiam 3,5 pajączka.
Ocena:
Autor: Spider-Nik