komiksy: 2059 komiksy polskie: 199 seriale animowane: 112 biografie: 59

Spider-Man 2099 #40

Spider-Man 2099 #40Numer: Spider-Man 2099 #40
Tytuł: Judas Goat
Wydawnictwo: Marvel Comics 1996
Data wydania: Luty 1996
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Andrew Wildman
Tusz: Stephen Baskerville
Kolory: Megan McDowell
Litery: Ken Lopez
Okładka: Chris Sprouse
Redaktor: Bobbie Chase
Cena: $1.95
Przedruk PL: Brak

Streszczenie

Tyler Stone dowiaduje się od lekarza dyżurnego o tragicznej śmierci Dany. Nawet będąc bezdusznym człowiekiem, szczerze zasmuca z powodu utraty bliskiej osoby.

Nie spodziewając się czyhającego zagrożenia, Miguel łatwo wpada w zasadzkę zastawioną przez Goblina. Przeciwnik Spider-Mana umiejętnie wykorzystuje przewagę, jaką zapewnia mu atak z zaskoczenia. Zupełnie zdezorientowany napaścią O’Hara, z trudem unika śmiercionośnych gadżetów z asortymentu wroga. Pod salwą oskarżeń z ust Goblina o zdradę mieszkańców slumsów na rzecz wielkomiejskiej korporacji, Mig, w chwili nieuwagi, niefortunnie zostaje schwytany w zdalnie naprowadzaną uprząż krępującą całkowicie jego ruchy na wysokości kilkudziesięciu metrów nad ziemią. Poddany bezlitosnym wpływom grawitacji Spider-Man bez zastanowienia sięga po ostatnią deskę ratunku wystrzeliwując wiązkę sieci w kierunku oponenta. Zbytnia pewność siebie prześladowcy super-bohatera prowadzi go do zguby i wnet obydwoje pikują w dół z zawrotną prędkością. Rozpoczyna się gra nerwów, w której stawką jest najwyższa cena. Gdy napięcie sięga zenitu, Goblin daje za wygraną uwalniając Miguela. Pojedynek wraca do punktu wyjściowego.

Net Prophet powraca do podmiejskiego kościoła pragnąc spotkać się z tamtejszym kapłanem – Jennifer D’Angelo. Nie zastawszy kobiety postanawia wrócić później.

Xina podejmuje decyzję o wyjeździe z dala od miasta, w poszukiwaniu nowego celu życia. Jest w silnej depresji po dramacie, jaki rozegrał się na jej oczach kilka dni wcześniej. Przed opuszczeniem granic metropolii pragnie wziąć udział w uroczystościach pogrzebowych Dany.

Zgromadzony na ulicach dzielnicy biedoty lud, z Kasey Nash na czele, przygląda się w osłupieniu zawziętej walce pomiędzy dwoma pretendentami do miana stróżów podmiejskiego prawa i porządku. Spośród kanonady pocisków wystrzelonych z palców Goblina jeden dociera do celu, trafiając Miguela w głowę. Efektem działania broni jest zamroczenie, otępienie zmysłów i wywołanie złudzeń optycznych. Tłum niewinnych gapiów O’Hara postrzega teraz jako armię szyderczych przeciwników. Goblin rozpoczyna wcześniej przygotowany spektakl przed umyślnie zgromadzoną publicznością. Stawiając siebie na piedestale, w roli heroicznego wybawcy, kompromituje Spider-Mana „ujawniając” jego zdradliwą naturę i zagrożenie, jakie stwarza dla społeczeństwa. Propaganda trafia na żyzną glebę serc ludzi pełnych nieufności.

Sytuacja komplikuje się jeszcze mocniej, gdy oszołomiony Miguel atakuje przypadkowych ludzi biorąc ich za sprzymierzeńców ubranego w zielono-fioletowy kostium szaleńca. Chociaż Spider-Man dochodząc powoli do siebie pokonuje ostatecznie Goblina, ma wciąż przed sobą podburzony tłum, podżegany dodatkowo przez Vulture’a w cywilnym ubraniu. Zmuszony do całkowitego odwrotu z powodu narastającej frustracji i agresji ze strony niegdyś pełnych wdzięczności ludzi, O’Hara powraca w górne partie miasta zawiedziony łatwością, z jaką mieszkańcy slumsów przyjęli kłamstwa prowokatora. Nagle spostrzega, że z nieba spadają fragmenty metalowych konstrukcji. Wygląda na to, iż nadszedł zmierzch imperium prezydenta Doom’a.

Recenzja

O ile okładka komiksu nie wzbudza podejrzliwości z racji znanych już poniekąd nazwisk z zespołu Marvela, o tyle nawet pobieżne przekartkowanie zeszytu powinno uzmysłowić czytelnikowi, że Stephen Baskerville (operator tuszu) mając głęboki szacunek do Polaków ustąpił tymczasowo stołka niejakiemu Billowi, którego zwłaszcza coroczni maturzyści skojarzyliby natychmiastowo z autorem „Potopu” lub „W pustyni i w puszczy”. Jakkolwiek ojczyste brzmienie nazwiska tego pana wzbudza mimowolny uśmieszek, średnia zawartość tuszu przypadającego na pojedynczy panel bywa przygnębiająca. Dla przykładu kolor szminki Kasey jest… czarny. Nie można w każdym razie zarzucić braku oryginalności.

Ciekawym motywem, dość popularnym i wszechobecnym w uniwersum podstawowym Spider-Mana, jest społeczna niewdzięczność i brak zaufania. Ta dotkliwa i ponadczasowa cecha nowojorskich mieszkańców była źródłem wielu utrapień i przykrości dla Petera Parkera. Pomimo tego, że Miguelowi pozornie nie zależy na opinii i zdaniu obywateli zamieszkujących slumsy, gdzieś wewnętrznie ta sytuacja musiała go zranić. Choć uparcie przekonuje samego siebie, że przecież nie zamierzał pełnić roli herosa, to nie uniknie rozgoryczenia spowodowanego odrzuceniem w miejscu, w którym do niedawna traktowany był jak półbóg (zwiastun Thora w przededniu wydarzeń z crossovera zatytułowanego „Fall of the Hammer” – patrz Spider-Man 2099 #15).

Moje zainteresowanie wzbudziły jedne z ostatnich paneli. Można z nich wywnioskować, iż crossover „One nation under Doom”, którego logo widniało na okładkach komiksu aż do numeru #38 zakończył się dla „stalowego” prezydenta klęską i to raczej sromotną. Niezaspokojonych i żądnych odpowiedzi odsyłam do… właściwie to nie wiem gdzie, ale na mój recenzencki instynkt trafnym wyborem będzie seria Doom 2099 (nie trzeba być Einsteinem żeby się tego domyślić) oraz kilka specjalnych „one-shotów” z okazji przełomu lat 1995-1996.

Mam znów dylemat odnośnie wyceny numeru w karmazynowych pajączkach. W ostatecznym rozrachunku pojedynek Spider-Mana z Goblinem był moim zdaniem słaby, szczególnie na tle piorunujących wydarzeń z Venomem w roli głównej, a także wysoko ustawionej poprzeczki przez Normana Osborna i jego syna Harry’ego – oryginalnych nosicieli maski Zielonego Goblina. Oceniam odcinek jako ponad-słaby, ale też poniżej-pasjonujący, więc po prostu przeciętny, czyli 3,5 pajączka.

Ocena:

Autor: Doogy

Spider-Man 2099 #40 Spider-Man 2099 #40 Spider-Man 2099 #40


Related Articles

About Author

Majk