Spider-Man 2099 #31
Numer: Spider-Man 2099 #31
Tytuł: Route 666
Wydawnictwo: Marvel Comics 1995
Data wydania: Maj 1995
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Roger Robinson
Tusz: Jimmy Palmiotti
Kolory: Chia-Chi Wang
Litery: Ken Lopez
Okładka: Roger Robinson
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.50
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Miguel samotnie, na piechotę przemierza wyżynne bezdroża w pobliżu Nightshade, idąc wzdłuż drogi i rozmyślając o tragicznej śmierci Angeli. Czuje się po części winny i zagubiony. Nagle obok niego zatrzymuje się sportowy samochód prowadzony przez atrakcyjną blondynkę. Początkowo dziewczyna proponuje podwiezienie, lecz po chwili atakuje Miguela gazem paraliżującym, wyrywa mu plecak i odjeżdża bez skrupułów w siną dal. Gdy O’Hara dochodzi do siebie, na niebie jest już księżyc.
W pobliżu zatrzymuje się potężny autokar, za kierownicą którego siedzi znajomy z okresu dzieciństwa – Dash. Dobrze zbudowany mężczyzna informuje Miguela, że przewozi ładunek do miasta Velocity – grupę ludzi, jak okazuje się później. O’Hara z przerażeniem rozpoznaje wśród załogi tragicznie zmarłą Angelę. Powoli odchodzi od zmysłów, gdy nagle kilkaset metrów przed pojazdem wyłania się blokada drogowa z wraków samochodów. Autokar przebija się z impetem przez przeszkodę, jednak w efekcie zderzenia zbacza z głównej drogi. Dash karze Miguelowi natychmiast przebrać się w kostium Spider-Mana i chronić pojazd przed gangiem demonów na motorach. Zupełnie zbity z tropu superbohater, nie mając pojęcia czy ma do czynienia ze snem czy też jawą, postanawia zatańczyć jak mu zagrają, by zrozumieć ideę przedstawienia, jakie rozgrywa się na jego oczach.
Niedługo potem na ogonie autokaru pojawia się grupa straszliwych motorowców z potwornym demonem na czele. Spider-Man dzielnie odpiera ataki uskrzydlonych bestii do czasu, gdy do akcji wkracza ich przywódca – bies władający obuchem i biczem najeżonymi śmiercionośnymi kolcami i emanującymi złowrogą energią. Miguel zostaje strącony z dachu pojazdu, lecz dzięki swojej pajęczej sieci powraca na pokład w porę, by uratować Dasha od niechybnej śmierci. Konfrontacja z hersztem przeciwników wydaje się odbywać nie tylko w płaszczyźnie fizycznej, ale również psychicznej – potężny demon niejako rozlicza Spider-Mana z jego życia, prorokując mu nadchodzące nieszczęście.
Superbohater w końcu pozbywa się rywala, zrzucając go na drogę i przychodzi z pomocą Angeli, która porwana przez jedno z pomniejszych straszydeł znalazła się w opałach. W międzyczasie przywódca bandy ponownie daje o sobie znać, tym razem chwytając Daskalakis za kostkę przy pomocy swojego bicza. Miguel, trzymając kurczowo kobietę, kończy pojedynek, rozszarpując pazurami broń biesa. Ten odjeżdża, odgrażając się, że Spider-Man zdąży jeszcze poczuć gorzki smak porażki. Autokar wjeżdża do tunelu. O’Hara, gdy ciemność powoli rozprasza światło, dostrzega twarz Angeli, która rozgrzesza go, zapewniając, że nie jest winny jej śmierci. Nagle jej wizerunek przybiera kształt Xiny. Dziewczyna zmartwiona losem byłego chłopaka postanowiła zawrócić po niego. Wszystko, co wydarzyło się od chwili rozłąki zdaje się być dla Miguela przedziwnym złudzeniem do momentu, kiedy znajduje obok siebie podejrzanie znajomy fragment bicza najeżonego kolcami.
Recenzja
W ciągu ostatnich sześciu numerów możemy zaobserwować efekty starań aż czterech różnych specjalistów w dziedzinie kolorystyki. Wygląda na to, że redakcja usilnie poszukuje stylu najlepiej korespondującego z klimatem serii i jak na razie eksperymentuje bez większych sukcesów. Możliwe również, że wszystko odbywa się zgodnie z polityką „dajmy każdemu szansę”, ale w to śmiem wątpić. Obecny numer nabrał kolorów, dzięki komuś o wdzięcznym pseudonimie Chia-Chi Wang, więc moim zdaniem Stan Lee przeczesał Chinatown w poszukiwaniu właściwego talentu. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś o tak orientalnym imieniu nie pochodził z Azji. A może to Azjatka?! Trudne do stwierdzenia…
Na pochwałę zasługuje w pierwszej kolejności okładka. Przyznaję, iż jej autorowi udało się wprowadzić mnie w błąd, ponieważ gdy ujrzałem ją po raz pierwszy bez wahania skwitowałem: „Występ gościnny Ghost Ridera!”, a tym czasem mroczny demon na motorze jest kimś zupełnie innym! Nie mogłem także przeoczyć niewielkiego drogowskazu w prawej, dolnej części okładki, który zresztą został nieco powiększony na pierwszej stronie komiksu. Dodatkowo w górnej części pierwszego panelu obecny jest napis (wolne tłumaczenie): „Łatwo zboczyć na drogę do piekła”. Można spekulować na temat przesłania, jakie zawrzeć chcieli twórcy komiksu, wydaje mi się jednak, że ich intencją było zerknięcie w głąb duszy głównego bohatera. Poruszamy się zatem w wymiarze duchowym i z tej perspektywy łatwiej zrozumieć obecność zjaw i demonów oraz wyjaśnić nadnaturalne zjawiska. Oczywiście prościej byłoby powiedzieć, że słońce mocno piekło i w połączeniu z gazem paraliżującym Miguel doświadczył omamów, lecz jest to raczej asekuracyjny punkt widzenia. Myślę, iż odważniej i rozważniej byłoby spojrzeć na to dojrzałymi oczami i … sercem.
O’Hara w związku z szeregiem tragedii w jego życiu przeżywa dość trudne chwile. Przypominam, że od czasu odkrycia tajemnicy łączącej Stone’a z Conchatą Miguel zerwał z Daną i miewał nawet myśli samobójcze, chociażby w Spider-Man 2099 #30 podczas walki z Flipsidem. Ostateczną interpretację pozostawiam sumieniu każdego czytelnika, ale moim zdaniem historia jest formą rachunku sumienia futurystycznego Spider-Mana, w którym aktywny udział biorą siły zła. Królestwu ciemności nieobojętny jest los samozwańczego stróża prawa i obyczajów, ponieważ jego działalność jest trochę niewygodna dla demonów z piekieł. Biesy prowadzą z Miguelem walkę na dwóch frontach, z jednej strony testując jego wytrzymałość i umiejętności bojowe, a z drugiej wystawiając na próbę jego siłę woli i hart ducha. To przełomowy moment – rozjazd w życiu superbohatera. I tylko jedna droga jest słuszna.
Bardzo interesujące są słowa, jakie wypowiada do Miguela przywódca hordy straszydeł. Usiłuje złamać Spider-Mana wewnętrznie, a gdy odchodzi z niczym pozostawia po sobie klątwę – mroczne proroctwo dotyczące przyszłości swojego przeciwnika. Nie zapominajmy tych słów, bo ich oddźwięk w życiu syna Conchaty będzie głośny i wyraźny. To mogę zagwarantować – słowo recenzenta.
Na szczęście oprócz ewidentnej ingerencji sił ciemności (ich działanie ujawnia się dopiero w nocy) pojawia się również postać pozytywna. Miguelowi objawia się zmarła dusza Angeli, która oczyszcza jego sumienie z ciężaru winy, jaką obarczył się po śmierci byłej dyrektorki. Zjawa daje mu również do zrozumienia, że O’Hara jest człowiekiem obdarzonym szczególnym potencjałem, ale wciąż człowiekiem! To ważna pointa, także dla oryginalnego Petera Parkera i pozostałych superbohaterów wybranych spośród ludzi.
W tym numerze nie znajdziemy apendyksu z historią z życia młodego Miguela – w zamian za to podstawowa linia fabularna rozciąga się na pełną objętość komiksu. Przyczyna tej decyzji stanie się bardziej oczywista po przeczytaniu kolejnego odcinka, w którym uspokajam, że dodatek jest obecny.
Jestem skłonny przyznać 5,5 pajączka, tym bardziej dlatego, że gdy spojrzałem na ten numer po raz kolejny, ale oczami serca, poczułem wyjątkową więź z głównym bohaterem, który w swym życiu konsekwentnie stawia czoła złu. Dałbym 6 pajączków, jednak zdaję sobie sprawę, że spora część czytelników niechętnie, albo kosztem sporego wysiłku spojrzy na zwykły komiks w ten sposób.
Ocena:
Autor: Doogy