Spider-Man 2099 #26
Numer: Spider-Man 2099 #26
Tytuł 1: Hostile Takeover
Tytuł 2: Family Affair
Wydawnictwo: Marvel Comics 1994
Data wydania: Grudzień 1994
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Joe St. Pierre, Vince Giarrano
Tusz: Jimmy Palmiotti & Peter Palmiotti, Vince Giarrano
Kolory: Joe Rosas
Litery: Ken Lopez
Okładka: Joe St. Pierre
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Hostile Takeover
Tyler Stone, upewniając się wcześniej o stabilnym stanie zdrowia schwytanej Kasey Nash, zarządza, zgodnie z żądaniem Conchaty, zwolnienie aresztowanej i dostarczenie jej bez pancerza bojowego pod wskazany adres w dzielnicy slumsów.
Usłyszawszy mimowolnie rozmowę pomiędzy swoimi rodzicami Miguel po opuszczeniu rezydencji Stone’a nie potrafi pogodzić się z okrutną prawdą. Zupełnie załamany powraca do swojego apartamentu.
W jednym z miast „Indy” Angela Daskalakis nadzoruje postęp mutacji genów u jednego z dobrowolnych uczestników przeprowadzanych na szeroką skalę eksperymentów – sierżanta Esteveza. Dowiaduje się również o wysoce prawdopodobnych aktach agresji ze strony korporacji Alchemax w związku z przeciekami na temat tajnych badań niezależnej placówki badawczej.
Miguel po powrocie do mieszkania doznaje miłego zaskoczenia, gdy spotyka w pełni sprawną Lylę. Prosi wirtualną sekretarkę o szyfrowane połączenie videofoniczne z dyrektorem naczelnym Stark-Fujikawa w sprawie uprowadzenia Kasey Nash. W międzyczasie funkcjonariusze Public Eye na skuterach powietrznych pozostawiają na wpół przytomną Kasey przed budynkiem, w którym mieszka Gabriel z matką. Zdębiały, choć szczęśliwy, młodszy z braci O’Hara odprowadza dziewczynę do domu, by zaopiekować się nią.
Hikaru-Sama tłumaczy Spider-Manowi zawiłości okrutnej gry, w którą została wciągnięta niewinna buntowniczka ze slumsów, mającej na celu wyrównanie rachunków za zamordowanie jednego z najlepszych zabójców – człowieka o kryptonimie Specialist. Lider orientalnej korporacji jasno i wyraźnie daje do zrozumienia superbohaterowi, że wszelkie próby odwetu mogą skończyć się katastrofalnie dla jego bliskich, po czym definitywnie ucina videokonferencję. W tym momencie do drzwi apartamentu Miguela niespodziewanie puka Dana. Gospodarz w pośpiechu przebiera się w cywilny szlafrok, podczas gdy Lyla wpuszcza gościa, nie szczędząc mu złośliwych aluzji zaprogramowanych przez zazdrosną Xinę. Narzeczona O’Hary oskarża go o potajemne schadzki z byłą dziewczyną pod pretekstem pomocy w zreperowaniu wirtualnej sekretarki. Nie zdając sobie sprawy z tragedii, jaką ukochany niedawno przeszedł nieświadomie, doprowadza go swoimi oszczerstwami do wybuchu agresji, w przypływie której Miguel wyrzuca Danę z mieszkania. Szybko jednak zaczyna żałować swojego postępowania i odczuwa ogarniające uczucie samotności i rozpaczy.
Jakiś czas później Mig składa wizytę Xinie, przynosząc symboliczny prezent jako oznakę wdzięczności za naprawienie układów scalonych Lyli. Widząc przygnębienie swojego gościa dziewczyna proponuje mu wypoczynkowy wyjazd poza miasto, w odwiedziny do Angeli Daskalakis.
Family Affair
Tyler Stone wymaga od swojego podwładnego, George’a przeprosin za podniesienie ręki na Krona, kompromitując go przed rozpuszczonym synem. W chwili, gdy stary funkcjonariusz jest gotów znieść upokorzenie, do rozmowy wtrąca się bezpardonowo Conchata, wyrzucając Tylerowi niedopuszczalne zachowanie rozwydrzonego chuligana. W ułamku sekundy Stone zmienia zupełnie swoje nastawienie, karcąc syna i wycofując się wraz z rodziną z dyskusji. George, którego duma wyjątkowo ucierpiała, gdy żona stanęła w jego obronie, zarzuca jej narażenie na utratę posady służbisty Public Eye, po czym zabiera ze sobą obydwóch synów i pozostawia ją samą. Miguel martwi się, że Kron nie puści płazem wstydu, jakiego doznał podczas gwałtownej wymiany zdań pomiędzy dorosłymi. Gdy Conchata zostaje sama ze swoimi myślami nieoczekiwanie dołącza do niej żona Tylera – Nancy. Pełna podziwu dla silnej i wyzwolonej matki Gabriela i Miguela, pani Stone proponuje jej przyjaźń, uprzedzając ją, że domyśliła się romansu męża i nieślubnego dziecka Tylera – starszego syna Conchaty.
Recenzja
Pierwsze, co rzuca się w oczy to wyjątkowa okładka. W przeciwieństwie do swoich poprzedniczek jest oryginalna i pomysłowa. W bardzo zręczny sposób ilustruje skomplikowaną sytuację życiową, w jaką zaplątał się Miguel. Przyjrzyjmy się dokładniej tej reprezentacyjnej pierwszej stronie. Bardziej spostrzegawczy wyczują zapewne odrobinę świeżej krwi, natomiast prawdziwi weterani zwietrzą jej o wiele więcej. Przede wszystkim grono autorów komiksu powiększyło się o człowieka odpowiedzialnego indywidualnie za wypełnienie tuszem tła akcji, pozostawiając sylwetki bohaterów komuś innemu. Rysownik też jest zupełnie nowy i jego twórczość przyjdzie nam podziwiać jeszcze niejeden raz. Jego nietypowy i nieco kontrowersyjny styl kojarzy mi się mimowolnie z Francją, podobnie jak jego nazwisko – Joe St. Pierre. Chociaż jak dotąd większość gościnnych występów objazdowych trup artystów wychodziła mi bokiem, to tym razem… Tak właściwie to wcale nie podoba mi się kreska nowego rysownika, jednak powaga życiowej sytuacji Miga oraz wymownie wisząca szczęka, którą po przeczytaniu poprzedniego numeru dźwigałem z trudem przez kolejne kilka minut z podłogi, sprawiły, że szata graficzna stała się dla mnie nieomal nieistotna.
Jak można się było spodziewać, po piorunującym punkcie kulminacyjnym i zwrotnym w historii futurystycznego Spider-Mana nastąpiła pewnego rodzaju stagnacja i wyciszenie. To dość zrozumiałe i w pełni akceptowalne, że nie dobija się leżącego na obydwie łopatki bohatera, ani osłupiałego z wrażenia czytelnika zastanawiającego się: „Czy ja właśnie o tym przeczytałem, czy żywe kultury bakterii sparaliżowały dokumentnie moją percepcję?”
Fabuła odcinka jest idealnym momentem do przeprowadzenia operacji o kryptonimie: „Tying Loose Ends”, czyli w niebezpośrednim tłumaczeniu z angielskiego zawiązania niedokończonych wątków. Zarówno uwolnienie Kasey, powrót Lyli, jak i słowna konfrontacja Spider-Mana z liderem korporacji Stark-Fujikawa pełnią dokładnie taką rolę.
Zalążkiem nowych wydarzeń i zapowiedzią odkrycia antidotum na „bezczynność rąk” tytułowego superbohatera jest złowieszcze dudnienie w szyby jednej z izolowanych celi w mieście Indy, gdzie przeobrażony sierżant Estevez z upragnieniem czeka momentu, w którym będzie mógł swoje zmutowane ręce opleść wokół szyi znienawidzonego Spider-Mana. Żałuję jedynie, że towarzyszką Miguela w nowych przygodach będzie raczej pełna entuzjazmu Xina niż dotkliwie skrzywdzona podczas kłótni Dana.
Fanów opowieści z czasów młodości Miga ucieszy z pewnością fakt, że po dłuższej przerwie doczekali się kontynuacji niezwykle interesującej konfrontacji pomiędzy rodziną Stone i O’Hara. Dla tych, którzy zaznajomili się z treścią poprzedniego komiksu, nie będzie zaskoczeniem, że rozmowa pomiędzy Conchatą i Tylerem, a później Conchatą i Nancy została odłożona aż do tej pory, gdyż mogłaby w zbyt prozaiczny sposób odkryć przed czytelnikiem tajemnicę o prawdziwym ojcu Miguela.
Czas na ocenę… Trudno mi się zdobyć na choć odrobinę obiektywizmu – komiks nie był powalający, lecz wcale tego od niego nie oczekiwałem, zatem 5 pajączków, wystawione „na żywioł”. I niech nie będę gołosłowny, idąc za przykładem licznych rzesz sympatyków korespondujących z redakcją Marvela, przytaczając popularne powiedzonko: „Dopóki Spider-Manowi nie zabraknie kostiumów na zmianę, Make Mine Marvel 2099” – odsyłam do działu Arachnophilia na końcu komiksów dla lepszego zrozumienia moich subtelnych intencji.
Ocena:
Autor: Doogy