Spider-Man 2099 #23
Numer: Spider-Man 2099 #23
Tytuł 1: No Fury
Tytuł 2: Visiting Day
Wydawnictwo: Marvel Comics 1994
Data wydania: Wrzesień 1994
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Rick Leonardi, Chris Batista
Tusz: Al Williamson, Don Hudson
Kolory: Steve Buccellato
Litery: Lois Buhalis
Okładka: Rick Leonardi
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
No Fury
Rudowłosa kobieta-cyborg namierza z bezpiecznej odległości Spider-Mana patrolującego ulice miasta. Wystrzelona wiązka laserowa chybia celu jedynie o kilka milimetrów. Zdezorientowany superbohater na próżno szuka źródła groźnego ataku. Zamachowiec dyskretnie wycofuje się.
W tajnym laboratorium korporacji Stark-Fujikawa jej lider usiłuje nakłonić Kasey Nash do współpracy w zaaranżowaniu spotkania ze Spider-Manem, z którym zgodnie ze zgromadzonym materiałem hologramowym łączą kobietę zażyłe stosunki. Hikaru-Sama twierdzi, że ma dług wdzięczności wobec swojego wybawcy (Spider-Man 2099 #19), pomimo obietnicy odwetu za śmierć Specialisty (Spider-Man 2099 #5). Zręcznie manipulując fragmentami patologicznej przeszłości zbuntowanej anarchistki przekonuje ją do kooperacji, składając w zamian kuszącą ofertę.
Miguel składa wizytę swojej ex-dziewczynie, specjalistce od sztucznej inteligencji. Wpuszcza go robot-służący i proponuje poczekać cierpliwie do rychłego powrotu pani domu. Mig, przywołując wspomnienia, rozgląda się po mieszkaniu Xiny charakterystycznie udekorowanym w stylu dwudziestowiecznym. Echa przeszłości przerywa przyjście gospodyni. Xina nie jest zbytnio uszczęśliwiona wizytą byłego chłopaka, jednak odrzucając na bok stare urazy pozwala mu zostać.
W laboratorium Alchemaxu Tyler Stone prowadzi Risque (cyborga zamachowca z początku numeru) do sali operacyjnej, gdzie sztab specjalistów pracuje bezustannie nad „ożywieniem” jej poważnie pokiereszowanego brata – Venture’a (Spider-Man 2099 #3). Gdy rudzielec pochyla się nad ciałem cyborga, by obiecać mu zemstę na jego oprawcy, Venture chwilowo odzyskuje przytomność. Fakt, że siostra zamierza mu odebrać przyjemność wendetty, doprowadza go do szału, lecz Risque ignoruje jego „humory” i z szyderczym uśmiechem na twarzy odchodzi w swoją stronę.
Po krótkiej wymianie zdań na temat swoich prywatnych odczuć Miguel przechodzi do sedna sprawy, prosząc Xinę o pomoc w przywróceniu swojej wirtualnej sekretarki do stanu sprzed awarii centralnego komputera (Spider-Man 2099 #19). Początkowo ex-dziewczyna się nie zgadza, w końcu jednak ulega namowom.
Gabe, poszukując Kasey, by uratować swój podupadły związek, natrafia na Raffa, który opowiada o bezpardonowym zniknięciu dziewczyny po zderzeniu z jednostką S.I.E.G.E.. Młodszy O’Hara martwi się, przypominając sobie tarapaty, w które oboje popadli po analogicznej sytuacji ze Specialistą (Spider-Man 2099 #4).
W specjalnej kapsule, w laboratorium korporacji Stark-Fujikawa, Kasey Nash pod bacznym okiem Hikaru-Samy przechodzi transformację mającą pomóc jej zwrócić na siebie uwagę swojego obiektu westchnień. Pomimo zawarcia „umowy” oboje snują w myślach indywidualne plany dotyczące dalszego rozwoju wydarzeń.
Visiting Day
Do Miguela przyjeżdża z wizytą pozostała część rodziny. George jest niezmiernie dumny z prestiżu, jaki przynosi jego najbliższym placówka, w której kształci się starszy syn. Biorąc Xinę za azjatycką służącą despotyczny ojciec wysyła dziewczynę po piwo. W międzyczasie beztrosko biegający po okolicy Gabriel wpada przypadkowo na Krona, który bezlitośnie rozprawia się z niewinnym chłopcem. Xina przynosi upragnione „piwo” George’owi, gdy nagle Conchata słyszy płacz młodszej pociechy. Zaalarmowana krzywdą, jaka dzieje się dziecku, idzie za jego głosem i z przerażeniem widzi jak białowłosy chuligan brutalnie znęca się nad nim. Bez wahania wymierza policzek Kronowi. Bezczelny łobuz nie zamierza jednak odpuścić i rzuca kamieniem wprost w tors przybyłego George’a. Rozjuszony funkcjonariusz służb bezpieczeństwa zamierza natychmiast wymierzyć surową karę młodocianemu bandycie, gdy nagle, jakby spod ziemi, wyrastają państwo Stone.
Recenzja
Dziś będę się wyjątkowo streszczał, sypiąc wyłącznie konkretami. Generalnie numer nie jest zły, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że stanowi on dalszą część uwertury do dania głównego, jakim w świecie komiksów jest emocjonująca akcja. I właśnie jako, podkreślam, kolejna część wprowadzenia zirytował mnie swoją monotonnością. Pora więc, jak obiecałem, na parę treściwych słów komentarza ozdobionych szczegółową oceną.
Kontynuacja intrygi, w jaką korporacja Stark-Fujikawa wplątała prześliczną Kasey Nash – 1 pajączek do przodu. Tajemniczość, niebagatelne dialogi pomiędzy porwaną i liderem Hikaru-Samą oraz specyficzna atmosfera jak z zakładu dla obłąkanych to dobra recepta na zadowolenie recenzenta.
Krótka historia z życia młodego Miguela O’Hary – kolejny pajączek do przodu. Kompilacja tak różnorodnych silnych charakterów, które mamy przyjemność poznać, zgłębiając naszą wiedzę na temat zaplecza uniwersum, jest fascynująca. Rodzina O’Hara kontra rodzina Stone to z pewnością pojedynek wart obejrzenia.
Któż to powrócił do nas ze świata umarłych? Toż to sam Venture – stary wyga, który w trylogii inicjującej przygody futurystycznego Spider-Mana (Spider-Man 2099 #1 – #3) dał się nieźle we znaki dzielnemu Miguelowi. Manewr powszechnie stosowany w serii podstawowej, jakim jest okresowe „ożywianie” czarnych charakterów, zamiast ich permanentne uśmiercanie jest kluczem do sukcesu komiksu (w przeciwnym wypadku nie wyobrażam sobie jak bardzo idiotyczne ksywy redakcja Marvel musiałaby wymyślać dla wszystkich złoczyńców, którzy musieliby wypełnić pustkę po takich długodystansowcach jak Green Goblin, Venom czy Doctor Octopus).
Pierwsza dygresja: zauważyłem zmianę stylu ekipy odpowiedzialnej za szatę graficzną komiksu, pomimo braku zmian w samym jej składzie – to dopiero niespodzianka, ponieważ poszczególne grafiki moim skromnym zdaniem o wiele łatwiej przełknąć. Skłonny jestem nawet powiedzieć, że są miłe dla oka.
Druga dygresja: ubawiłem się bardzo, gdy Miguel w przypływie emocji przedziurawił swoimi pazurami materac wodny w mieszkaniu Xiny – śladowe pozostałości po błyskotliwym humorze, który tak zachwalałem na początku serii.
Trzecia dygresja: ocenę końcową buduję, dodając kolejne pajączki od zera, ponieważ odcinek nie przypadł mi do gustu. Przeciwnie do sytuacji, gdy numer zrobi na mnie piorunujące wrażenie i wówczas zaczynam od maksimum, schodząc w dół. I tak w jednym przypadku szukam nagród pocieszenia za przebrnięcie przez subiektywnie mało ciekawy komiks, a w drugim niewspółmiernie dociekliwie szukam powodów, dla których ktoś mógłby jednak pogrymasić.
Suma: 3 pajączki jak poprzednio i wciąż czekam na to, co recenzenci lubią najbardziej (podważam w tym miejscu teorię, jakoby sprawiało mi jakąkolwiek przyjemność krytykowanie „książeczek” z warsztatów Marvela – najchętniej wystawiałbym same „szóstki”, ale profesjonalne podejście do sprawy mi na to nie pozwala).
Ocena:
Autor: Doogy