Spider-Man 2099 #16
Numer: Spider-Man 2099 #16
Tytuł: The Fall Of The Hammer, Part 1: The Hammer Strikes!
Wydawnictwo: Marvel Comics 1994
Data wydania: Luty 1994
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Rick Leonardi
Tusz: Al Williamson
Kolory: Steve Buccellato
Litery: Ken Lopez
Okładka: Rick Leonardi
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Valhalla zbliża się do jednego z miast „Indy” (Spider-Man 2099 #9). Przybyli bogowie z rodu Aesir ogłaszają wszystkim zebranym i przerażonym ludziom przejęcie całkowitej kontroli nad latającym miastem oraz wybranie kilku „godnych zaszczytu” spośród tłumu, którzy przejmą rolę strażników świętego miejsca. Thor zwraca nagle uwagę na jedną ze stojących w pobliżu urodziwych kobiet – towarzyszącą Miguelowi Danę – i postanawia przyznać jej nadzwyczajne prawo do pozostania na pokładzie Valhalli. Bóg piorunów bezpardonowo zaleca się do niej, prowokując tym samym Miga, i tak już rozwścieczonego absurdem zaszłej sytuacji. Alter-ego Spider-Mana, nie przebierając w słowach, staje w obronie swojej narzeczonej. W końcu obraża syna Odyna, który tracąc cierpliwość wyprowadza potężny prawy prosty. Ku ogromnemu zaskoczeniu przedstawiciela Aesir, Miguel bez trudu powstrzymuje rękę atakującego, kpiąc z jego boskości. Bezczelność śmiertelnika wyprowadza Thora całkowicie z równowagi – ciska Miguelem w jeden z wieżowców wchodzących w skład unoszącego się nad ziemią kompleksu. Przerażona i roztrzęsiona Dana, będąc w przekonaniu o nieuchronnej śmierci ukochanego, rzuca się z pięściami na mitycznego przybysza z Asgardu. Urażony i rozczarowany Thor wzgardza wszystkimi zebranymi na uroczystość otwarcia i postanawia oddelegować ich z powrotem do miasta.
Miguel, lecąc z ogromną prędkością, przebija się bezwładnie przez ścianę budynku, lecz będąc już poza zasięgiem wzroku pasażerów Valhalli ratuje się nicią pajęczyny i przebiera w bezpiecznym miejscu w kostium Spider-Mana. Dostrzega również, że latająca konstrukcja zbliża się w stronę Nowego Yorku.
Późnym wieczorem Conchata, matka Miguela i Gabe’a wymyka się z domu opieki nad chorymi umysłowo. Wyczekując odpowiedni moment obezwładnia jednego z kończących służbę lekarzy i kradnie jego samochód.
Na pokładzie Valhalli, pod bacznym okiem Heimdalla i Thora dobiega końca ewakuacja wszystkich cywilów. Niespodziewanie przybywa Spider-Man, by upewnić się o bezpieczeństwie Dany. Uspokojony wiadomością o przetransportowaniu pasażerów do miasta zamierza zniknąć z oczu bogom, jednak Thor postanawia ukarać swojego fałszywego herolda za mydlenie oczu prawdziwym wyznawcom przed swoim triumfalnym przybyciem. Nie mogąc dosięgnąć piorunami przebranego w kostium intruza rozkazuje Heimdallowi, by strącił go przy pomocy kontrolowanego siłą woli miecza Hofunda. Dzięki swojej zwinności i akrobatycznym sztuczkom Spider-Man skutecznie unika rozpędzonego ostrza do momentu, gdy pojawia się okazja, by pochwycić je za rękojeść. Uzbrojony w swój młot Mjolnir, bóg piorunów wyzywa rywala do walki na oręż. Po chwili zaciętego pojedynku rozbraja Spider-Mana, lecz ten, uciekając się do fortelu, rani w twarz syna Odyna. Widok własnej przelanej krwi doprowadza Thora do istnej furii. W stanie kompletnego amoku naciera na przeciwnika bez litości, nie zważając nawet na jego desperackie próby odparcia ataku. Ostatecznie wysyła Miguela za pomocą swojego magicznego młota w stronę podmiejskich slumsów, skazując go na kompletne upokorzenie. Podczas, gdy bogowie ze spokojem oddają się przygotowaniom do przyjęcia pozostałych członków rodu Aesir, Spider-Man z trudem odpycha od siebie rozpędzony młot i prowizorycznym spadochronem z sieci zmniejsza nieco niebezpieczną prędkość bezwładnego lotu. Wreszcie wpada w stertę gruzu, wychodząc cało z opresji, jednak, na nieszczęście, w ślad za nim z wielkim impetem uderza Mjolnir.
W apartamencie Miguela pojawia się rozdrażniony Gabe. Wypytuje Lylę o miejsce przebywania brata, lecz ona nie jest w stanie udzielić mu potrzebnych informacji.
Poturbowany i przywalony zwałem kamieni i desek ze zniszczonego w wyniku wstrząsu budynku Spider-Man z trudem dochodzi do siebie. Nagle staje przed nim uzbrojony po zęby Punisher. Ciąg dalszy w Ravage 2099 #15.
Recenzja
Tym razem, zupełnie wyjątkowo, pozwolę sobie przy okazji recenzowania bieżącego numeru na nieco szersze ujęcie tematu – podsumowanie crossovera „Fall of the Hammer”, w skład którego wchodzą Spider-Man 2099 #16, Ravage 2099 #15, X-Men 2099 #5, Doom 2099 #14 oraz Punisher 2099 #13 w podanej kolejności. Jak często bywa w takich przypadkach, podobnie i tym razem crossover stanowi pewien kompromis pomiędzy różnorodnymi oryginalnymi stylami – mieszankę twórczości artystów pracujących na co dzień nad dopieszczeniem swoich indywidualnych serii. Nadzór nad prawidłowym przebiegiem prac przejęli panowie Joey Cavalieri oraz Tom DeFalco. Efektem połączenia sił jest historia kontynuująca ciąg wydarzeń z Spider-Man 2099 #15. Muszę przyznać, że miałem niewielką przerwę pomiędzy czytaniem aktualnego odcinka o Pajęczaku, a pozostałą częścią sagi o „upadku młota”, jednak po odświeżeniu pamięci o tym, co działo się w rozdziale pierwszym z nieskrywanym zapałem zabrałem się za wchłonięcie całości. Teraz, gdy próbuję znaleźć właściwe słowa, które w sposób błyskotliwy i niepowtarzalny spuentowałyby „Fall of the Hammer” znajduję burzę kontrastów i niekonsekwencji.
Historia fałszywych bogów niosących ze sobą nadzieję na prawdziwy renesans cywilizacji, pod którym kryje się zniewolenie i kompletne podporządkowanie nieludzko wyrachowanej korporacji Alchemax, korporacji usiłującej zniwelować ryzyko rewolucji społecznej, w obliczu wzrastającej liczby samozwańczych stróżów praworządności i ogólnie pojętego wspólnego dobra – innymi słowy, zmyślona religia jako tania pożywka dla mas w reakcji na wysyp superbohaterów nieustannie krzyżujących plany rekinów biznesu. Brzmi nawet nieźle, powiem więcej, brzmi doskonale, ale czegoś tutaj brakuje… W moim mniemaniu brakuje rozdziału piątego – 13-ty odcinek Punishera podszywa się jakby tylko pod zakończenie opowieści zakorzenionej w nordyckiej mitologii. Jako uzasadnienie swojego punktu widzenia mógłbym odesłać do numeru Spider-Man 2099 #9, gdzie przez podobną sytuację wystawiłem ocenę, że aż wstyd! Tym razem jednak nie chodzi o to, że ostatnie 20% crossovera jest napisane zupełnie bez pomysłu, raczej o brak pomysłu na skończenie tak fantastycznego dzieła, na skutek czego konkluzja sagi i sceny finałowe są banalne i przesycone tandetą, szczególnie w odniesieniu do pozostałych czterech części. Jeżeli chodzi o konkretne, złe przykłady to moim zdaniem warto wymienić absurdalny atak berserkerów, popisowe uzbrojenie Punishera, nienaturalne rozdwojenie jaźni głównego bohatera oraz trywialną klęskę fałszywych bogów.
Fakt, że dobra zabawa podczas czytania crossovera skończyła się drętwo nie wpływa mimo wszystko w większym stopniu na ogólną ocenę. Nie przeczę, iż „Fall of the Hammer” wciągnął mnie do reszty. Chciałbym w tym miejscu podkreślić postęp w rozbudowie Universum 2099 przez pryzmat pogłębienia wiedzy czytelnika – przybliżenie sylwetki tajemniczej postaci dyrektora naczelnego Alchemaxu, rabunkowej polityki korporacji, ślepego kultu Thorytów, itd. Przyznałbym po jednym pajączku za każdy z czterech udanych rozdziałów plus jeden za prolog zawarty w numerze #15 i generalne wrażenie.
Gdyby przeskalować wynik na ten konkretny numer komiksu o futurystycznym Spider-Manie wychodzi 6 pajączków bez dwóch zdań.
Ocena:
Autor: Doogy