Spider-Man 2099 #13
Numer: Spider-Man 2099 #13
Tytuł: Prophet And Loss
Wydawnictwo: Marvel Comics 1993
Data wydania: Listopad 1993
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Rick Leonardi
Tusz: Al Williamson
Kolory: Steve Buccellato, George Roussos
Litery: Rick Parker
Okładka: Rick Leonardi
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak
Streszczenie
Wszyscy zebrani w laboratorium badań nad wirtualną rzeczywistością są zaskoczeni pojawieniem się srebrnowłosego przybysza z drugiej strony portalu. Na jego widok z ust pracujących dla Alchemaxu naukowców usłyszeć można: „To prorok Thora!”. Nieznajomy gość z innego wymiaru jest nie mniej zdezorientowany niż pozostali obecni w pomieszczeniu, rozpoznaje jednak wśród nich Thanatosa. Gniewnie rzuca się w jego stronę, usiłując wydobyć z siebie tajemną energię, lecz z powodu przekroczenia bariery wymiarów okazuje się być bezsilny.
Dana zmierza w pośpiechu pojazdem na poduszkach magnetycznych w kierunku biurowca Alchemax, by uspokoić swojego narzeczonego, po tym jak została na jego oczach porwana przez mężczyznę w antycznej zbroi. Thanatos kieruje lufę swojego karabinu w stronę „dawnego znajomego”, gdy z pomocą przychodzi Spider-Man. Sytuację wykorzystuje Tyler Stone, wydostając się na korytarz, gdzie rozkazuje grupie szturmowej natychmiastowe wkroczenie i unieszkodliwienie uzbrojonego szaleńca. Miguel zdumiony patrzy, jak jego pazury bezskutecznie próbują zranić przeciwnika. W chwilę później wpada w zupełne osłupienie, gdy Thanatos bez trudu czyta w jego myślach. Chwilowe rozproszenie skutkuje obezwładnieniem Miga. W jego obronie staje srebrnowłosy przybysz, jednakże zostaje poważnie ranny. Triumfujący Thanatos, unosząc Miguela za szyję nad posadzką, daje mu do zrozumienia, że został w pewien sposób wrobiony i bierze udział w czymś, z czego nie zdaje sobie do końca sprawy. Jego krótki monolog przerywa grupa uderzeniowa wysłana przez Stone’a. Wystrzał z ciężkiego działa wpycha Spider-Mana i jego przeciwnika do wciąż aktywnego portalu.
Miguelowi wydaje się, że upada swobodnie z dużej wysokości. Jednocześnie w jego głowie roi się od różnorodnych wspomnień, głosów bliskich osób, ich zdeformowanych sylwetek i dziwacznych wizji. Po twardym lądowaniu Mig zostaje oślepiony przez barwną łunę na niebie. Do jego uszu zaczynają dochodzić zawodzenia. Zdaje sobie ze zgrozą sprawę, że stoi na gigantycznej podobiźnie Spider-Mana, którego śmierć opłakuje tłum zgromadzonych ludzi. Nagle z ziemi wyłaniają się ręce, które zrywają z jego twarzy maskę. Równolegle przed jego oczami wyrasta ogromna sylwetka Thanatosa. Olbrzym tłumaczy Miguelowi, że wymiar, w którym się znajdują, stał się dla niego źródłem energii od czasu rozpoczęcia eksperymentów nad wirtualną rzeczywistością. Dzięki zdobytej mocy posiadł opuszczone ciało kogoś, kto nienawidził z całych sił Spider-Mana. W związku z tym zamierza pozostawić Miguela w mrocznym wymiarze, podczas gdy on zniszczy świat osadzony w roku 2099.
W slumsach Kasey wybudza niespodziewane pukanie do drzwi. Przybyły z wizytą przyjaciel, Raff szybko orientuje się, że Kasey nie jest w szczytowej formie. W sali konferencyjnej siedziby Alchemax odbywa się nadzwyczajne posiedzenie. Dyrektor naczelny nie kryje niezadowolenia z powodu sytuacji wymykającej się z rąk podwładnych, w tym Tylera Stone, oraz nieprzewidzianego pojawienia się grupy super-bohaterów w mieście. Srebrnowłosy mężczyzna z innego wymiaru jest eskortowany przez najemników Alchemax na przesłuchanie. Nieoczekiwanie udaje mu się wyzwolić posiadaną energię, dzięki czemu bez trudu uwalnia się z rąk strażników.
Rozwścieczony Miguel rzuca się na potężną postać wroga. Ten bez wysiłku chwyta go swoją monstrualną dłonią. Thanatos kpi z nowego wcielenia Spider-Mana, przywołując oryginalny pierwowzór. Omyłkowo, podczas drwin, naprowadza Miguela na wyjście z podbramkowej sytuacji. Mig, zatem gryzie rywala, w nadziei, że jego kły podobnie jak u pająka mają zdolność wstrzyknięcia substancji paraliżującej. Pomysł okazuje się być strzałem w dziesiątkę, więc po chwili Spider-Man, podnosząc w biegu swoją maskę z ziemi, ucieka przed siebie nie wiedząc, w jaki sposób wydostać się z innego wymiaru. Wtem pojawia się przed nim portal, z którego wydobywa się tajemnicza dłoń. Mig, czując, że Thanatos depcze mu po piętach, podejmuje ryzyko, chwytając się jedynej możliwej opcji ucieczki. Po krótkiej przerwie budzi się w swoim apartamencie, gdzie na podłodze obok niego w kałuży krwi leży srebrnowłosy przybysz z portalu.
Recenzja
Podobnie jak z poprzednim numerem, po przeczytaniu tego nie mogłem po prostu przestać – musiałem sięgnąć po następny. Motyw, jakim kierowałem się tym razem był jednak nieco inny. Odcinek #12 wywołał we mnie dreszcz podekscytowania, podczas, gdy obecnie omawiany #13 sprawił, że poczułem się skołowany. W języku angielskim jest nawet wyrażenie idealnie opisujące mój ówczesny stan: „confused”. Więc czułem się właśnie „confused”. Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem tylko ja nie zrozumiałem, co się właściwie przed chwilą wydarzyło i w jaki sposób do tego doszło.
Do połowy komiks podtrzymuje nawet dość skutecznie świetny styl, wychwalany przeze mnie pod niebiosa w poprzedniej recenzji. Później natomiast wraz z przedostaniem się Miguela do innego wymiaru, odniosłem wrażenie, że scenarzysta ostro przedobrzył. Zaczął po prostu fantazjować i oderwał się według mnie zbyt mocno od ogólnie przyjętej koncepcji na rozwój fabuły. Cały ten epizod z wizytą w innym wymiarze jest moim zdaniem po prostu złym ogniwem w doskonałym łańcuchu. Pasuje jak piernik do wiatraka do czytanej historii. Kreatywność przerodziła się niestety w przerost formy nad treścią. Nie byłbym tak bardzo surowy w stosunku do tego fragmentu, gdyby nie fakt, iż czytelnik w żaden sposób nie został przygotowany na tak dynamiczne i gwałtowne przejście. Brakuje mostu łączącego dwie krawędzie urwiska. Nie przeczę, że fabuła powinna być zaskakująca i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Po prostu czasem należy czytelnika delikatnie oświecić, wytłumaczyć mu zamysł scenariusza. Wiedza jest potrzebna czytającemu do pewnego osadzenia się w wykreowanej rzeczywistości. W przeciwnym wypadku powstaje niepożądane wrażenie absurdu i braku sensu.
Ujmę to jeszcze w inny sposób. Wspominałem wielokrotnie, że uwielbiam stawiać sobie na kolejnych etapach czytania komiksu pytania, na które odpowiedzi odnajdą się o wiele później. Przewidywalność potrafi bez wątpienia zabić cały urok komiksu. Istnieją, mimo wszystko, sytuacje, w których nie udzielenie chociażby szczątkowych odpowiedzi lub wskazówek, przestaje być przyjemne. Tymczasem postać Thanatosa owiała fabułę gęstą mgłą tajemniczości, unoszącą się wciąż nad moją głową, chociaż wygląda na to, że pożegnaliśmy go permanentnie. Moja ocena: 5,5 pajączka, bo to wciąż świetny komiks, choć zarejestrowałem niepokojące sygnały świadczące o tym, że autorom trudno będzie utrzymać na dłuższą metę wyrównany wysoki poziom. Poczekamy, zobaczymy…
Ocena:
Autor: Doogy