Amazing Spider-Man, Tom 10
Numer: Amazing Spider-Man, Tom 10
Tytuł: Zielony Goblin Powraca
Wydawnictwo: Story House Egmont sp. z o.o.
Data wydania: 6 Marzec 2024
Scenariusz: Nick Spencer, Kurt Busiek, Tradd Moore, Saladin Ahmed, Jed Mackay
Rysunki: Mark Bagley, Frederico Vincentini, Ryan Ottley, Humberto Ramos, Chris Bachalo, Tradd Moore, Aaron Kuder, Patric Gleason
Tusz: John Dell, Cliff Rathburn, Victor Olazaba, Tim Townsend, Frank D’Armata
Kolory: David Curiel, Edgar Delgado, Nathan Fairbairn, Tamra Bonvillain
Litery: Dariusz Ziach
Okładka: Humberto Ramos i Edgar Delgado
Redaktor: Urszula Drabińska, Małgorzata Kuśnierz, Kamil Śmiałkowski
Redaktor naczelny: Irena Ukleja
Wydawca: Martin Dusseldorp
Tłumacz: Bartosz Czartoryski
Cena: 59,99 zł
Opis
Zjadacz Grzechów znów w akcji, jeszcze bardziej
niebezpieczny niż wcześniej!
Tym razem jego celem zostaje arcywróg Spider-Mana – Norman Osborn, czyli Zielony Goblin. PAjąkiem targają rozterki. Co powinien zrobić? Czy naprawdę zamierza pomóc swojemu odwiecznemu przeciwnikowi? Miles Morales, Madame Web, Spider-Woman, Spider-Girl i Ghost Spider postanawiają połączyć siły, żeby powstrzymać Ścianołaza. Tylko jednej osobie nie podoba się plan ocalenia Pająka, a jest nią… sam Spider-Man. Czyżby Spidey chciał pójść na wojnę ze swoimi sojusznikami?
Zawartość
-
The Amazing Spider-Man #48
Listopad 2020 -
The Amazing Spider-Man: The Sins of Norman Osborn
Listopad 2020 -
The Amazing Spider-Man #49
Listopad 2020 -
Free Comic Book Day 2020
(pierwsza historia) Wrzesień 2020
Dodatki
• galeria okładek (6 stron)
Recenzja
Przyznam, że trochę musieliśmy poczekać na ten tom. Ponad pół roku. To całkiem spora przerwa między dwoma numerami. A w czekaniu nie pomagał fakt, że Zielony Goblin Powraca stanowi bezpośrednią kontynuację Dawnych Grzechów. Nawiasem mówiąc pierwsza, zawarta w niniejszym tomie część stanowi czwartą odsłonę z poprzedniego. Tu spieszę poinformować, że tak to ułożył Marvel, nie Egmont, któremu możemy być wdzięczni za wydawanie Pająka w naszym kraju.
Najpierw krótko o fabule. Przyznam szczerze, że czuję jakiś taki niedosyt. Jakiś wewnętrzny głos karze mi wątpić w fakt, że Spider-Man ratuje Osborna przed Sin Eaterem, zwłaszcza widząc przykłady z życia wzięte (poprzedni tom). Ostatecznie… no dobra, nie zdradzę zakończenia. W każdym razie postępowanie Spider-Mana zdaje się być mało wiarygodne. Irytujące jest też posiedzenie Pająków, gdy Peter naraża życie w walce ze zmutowanym w Juggernauta Sin Eaterem. Grupka natomiast duma nad tym czy powinni powstrzymać Parkera, a gdy już są zdecydowani, to nagle zmieniają zdanie i zamiast uczestniczyć w walce i go wspomóc (niekoniecznie w ostatecznej decyzji co do Osborna) to trwa jakaś nudna debata, a nawet oglądanie na żywo wydarzeń z jakiejś nowej formy – coś na kształt astralnej. W całej tej sytuacji najlepiej prezentuje się nie kto inny jak Osborn. Jego zachowanie jest wyrachowane, zimne i podstępne. Zdecydowanie mnie przekonuje. Dobrze napisana postać nigdy nie rozczarowuje. Lubię, gdy scenarzysta odwołuje się do przeszłości, zwłaszcza takiej niekoniecznie najpopularniejszej.
Wspomniałem o Juggernaucie. Jak Sin Eater posiadł moc Cyttoraka? Czy w ogóle mój ulubiony moloch powinien być w Ravencroft? Jak się tam znalazł? Czy jego uleczenie będzie w ogóle widoczne w seriach o X-Menach? Niestety nie śledzę serii o mutantach, by móc się wypowiedzieć, mam nadzieję, że ta postać nie została użyta przez scenarzystę mimochodem, bez zapoznania się z tym w jakim położeniu obecnie znajduje się w seriach o X-Menach.
To takie moje główne bolączki tego tomu. Mimo to jest jeszcze jedna. Strasznie nie lubię, jak z okazji jubileuszu dodaje się masę drobnych, nic nie znaczących i do tego słabych historyjek. I tak niestety było tym razem. Do bardzo pogrubionego 49 zeszytu (a tak na serio, według „starej” numeracji 850) dodano dwie historie. Nic nie wnoszą, a i fabularnie słabo wypadają. A szkoda. Kolejny standardowy zabieg Marvela, aby zeszyt zrobić grubszym i zgarnąć więcej dolarów od fanów.
Pomarudziłem, a teraz czas przejść do plusów. Pomimo wspomnianych wyżej mankamentów głównej historii, to jednak czyta się ją całkiem spoko i rozbudowuje nam historię na przyszłość. Fabuła sprawia, że już teraz nie można doczekać się co będzie dalej. Spolszczenie prezentuje się przyjaźnie dla oczu. Nie znalazłem błędów i literówek, czyli redakcja zrobiła co do niej należy.
Kolejnym plusem jest przedruk historii z FCBD 2020. To sprawia, że jeśli ktoś posiada Venom, Tom 4 (również od Egmontu), to ma obie zamieszczone w tym darmowym zeszycie opowieści.
Szata graficzna jest bogata w gościnne ołówki – też tak bywa przy jubileuszach. Najbardziej cieszy fakt, że swojego talentu użyczył Mark Bagley. Znajdziemy także charakterystyczną kreskę Ramosa, którego również widzimy na okładce tomu. Lubię to określenie: „uczta dla oczu”. I faktycznie tutaj tak jest. Co prawda im większa liczba artystów tym trudniej wyciągnąć jakąś średnią. Tutaj jedynie na minus zaznaczę zmienionego Sin Eatera. Ottley rysuje go bardziej w sposób komiczny niż przerażający. Wątpię, by styl tego rysownika pozwoliłby na narysowanie czegoś lub kogoś przerażającym. Warto zwrócić uwagę, że sam design tej postaci wypada słabo.
Zabawne, że ten tom, który nie da się ukryć jest przeciętnej grubości, zawiera tylko 3 i pół zeszytu. Jak dla mnie, Egmont dobrze się spisał, szkoda tylko, że tak długo musieliśmy na niego czekać. Myślę, że 4 i pół pajączka jestem w stanie postawić.
Ocena:
Autor: Spider-Nik