House of M #1
Numer: House of M #1
Tytuł: Brak
Wydawnictwo: Marvel Comics 2005
Data wydania: Sierpień 2005
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Olivier Coipel
Tusz: Tim Townsend
Kolory: Frank D’Armata
Litery: Chris Eliopoulos
Okładka: Esad Ribic
Asystent redaktora: Stephanie Moore & Molly Lazer
Pomocnik redaktora: Andy Schmidt
Redaktor: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Cena: $2.99
Przedruk PL: Ród M i Wielka Kolekcja Komiksów Marvela Tom 35 – Ród M
Streszczenie
Po długich wysiłkach wreszcie się udaje i Wanda Maximoff (Scarlet Witch) rodzi swoje upragnione dzieci. Gdy wraz z rodziną i ukochanym Visionem cieszy się tą chwilą, pewien głos każe jej to wszystko cofnąć. Charles Xavier przypomina kobiecie, że nigdy nie miała dzieci, a teraz używa swoich mocy, tworząc iluzję. Oboje toczą telepatyczną walkę, lecz w końcu profesor wygrywa i oboje wracają do rzeczywistości. W tym momencie Wanda przypomina sobie moment, w którym zabiła swoich przyjaciół z Avengers i zaczyna płakać. Nieco później Charles siedzi na tarasie, ocierając cieknącą krew z nosa. Pojawia się Magneto, który pyta go, jak mu poszło z Wandą. Eric wini się za stan córki, lecz Xavier zapewnia go, że to nie jest jego wina, lecz tylko i wyłącznie Wandy. To nie przekonuje Magneto, który odlatuje, mówiąc, że zasłużył na taki los. Charles w myślach przyznaje mu rację, ale stwierdza, że na pewno nie zasłużyła na niego córka Magneto.
Później przed Avengers Tower spotykają się Ms. Marvel, Wonder Man i Falcon. Cała trójka zastanawia się po co ich zaproszono, jeśli już nie są członkami grupy. Wkrótce na dachu budynku ląduje grupa Astonishing X-Men. Oni również nie bardzo wiedzą po co tu przybyli, lecz Wolverine każe im chwilę zaczekać. W końcu w sali zastają członków Avengers, Doktora Strange’a i Profesora X, który niemal od razu po powitaniu oznajmia, że zebrali się tu, by zadecydować o losie Scarlet Witch.
W Genoshy przy łóżku śpiącej Wandy klęczy załamany Quicksilver. W chwili, gdy zjawia się Magneto, Pietro oznajmia mu, że Avengers i X-Men właśnie zastanawiają się, czy nie powinni zabić jego siostry. Eric przyznaje, że mogą mieć rację, co powoduje tylko złość jego syna. Quicksilver mówi, że najpierw przysiągł bronić siostry przed ojcem, ale nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał bronić jej teraz przed ich przyjaciółmi. Magneto pyta się go, co ma w związku z tym zrobić, ale nie otrzymuje odpowiedzi.
Emma Frost (White Queen) zdecydowanie stwierdza, że muszą pozbyć się Wandy, ale Avengers zaraz stają w opozycji. Captain America stwierdza, że musi istnieć jakiś inny sposób i słowa Dr. Strange’a utwierdzają go tylko w tym przekonaniu. Frost jednak odbija piłeczkę i stwierdza, że jeśli najpotężniejszy mag i telepata nie mogą pomóc kobiecie, to już nie ma na jej przypadłość rady i proponuje głosowanie. Rogers nie zgadza się, mówiąc, że jest to sprawa Mścicieli. Na to również Emma ma gotową odpowiedź i przypomina, że córka Magneto jest mutantką i to właśnie X-Men muszą się bardziej martwić o losy jej przyszłości. Spider-Man pyta, czy gdyby on również utracił kontrolę nad swoimi mocami, to również chcieliby go zabić, lecz milknie, gdy Logan stwierdza, że on by to zrobił. Gdy Xavier potwierdza, że nie wie już, jak pomóc Wandzie, Wasp i Ms. Marvel proponują, by udać się na Genoshę i tam podjąć decyzje. Reszta zgadza się na to.
Na miejscu obie grupy zastają puste łóżko. Ani Charles ani Frost nie potrafią zlokalizować Wandy, niewiele pomaga magia Strange’a. Po chwili wszyscy orientują się, że Xavier gdzieś zniknął. Jego na szczęście Emma potrafi zlokalizować i po chwili wszyscy udają się na wskazane przez nią miejsce. Tam okazuje się, że White Queen wyczuwa obecność Wandy. Spider-Man ostrzega, że jego pajęczy zmysł wariuje, ale wtedy zauważa, że wszyscy wokół niego zamarli w bezruchu. Niespodziewanie otwierają się drzwi z pobliskiej świątyni i Peter wchodzi do środka. Jednak jedyne co tam zauważa to wielka, biała, powiększająca się kula światła, która ogarnia wszystko.
Następnego dnia Parkera budzi płacz dziecka. Jego żona przypomina mu, że teraz jego kolej, a sama przekręca się na drugi bok, poprawiając blond włosy.
Recenzja
Gdy historia ta pojawiła się na rynku, już stała się wielka. Było to pierwsze spotkanie bohaterów dwóch, wtedy najlepiej sprzedających się komiksów Marvela: New Avengers i Astonishing X-Men. Nazwiska scenarzysty i rysownika historii również zrobiły swoje i można było tylko czekać. Obaj mieli już uznaną markę, a fakt, iż Olivier Coipel należy do ścisłej czołówki moich ulubieńców, jeśli chodzi o rysunki, jeszcze bardziej podniósł moje oczekiwania. I bynajmniej nie zawiodłem się – numer pierwszy jest po prostu świetny.
Sama historia w linii prostej wywodzi się z Avengers Disassembled, które jak pamiętamy skończyło się załamaniem psychicznym Wandy, śmiercią kilku członków Avengers i rozwiązaniem grupy. Choć nowa wersja Mścicieli pojawiła się bardzo szybko, to jednak problem Scarlet Witch pozostał. No i trzeba było coś z tym zrobić. Jest kilka rzeczy które wprost uderzają. Jeśli więc chcecie zobaczyć autentycznie załamanego Magneto lub największych herosów spierających się o to, czy zabić jednego ze swoich przyjaciół, to musicie przeczytać ten komiks. Bendis wspaniale oddał atmosferę smutku panującą wśród bohaterów, a także pokazał Emmę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy po jej przejściu na jasną stronę mocy. Dodatkowo świetne epizody miał nasz ulubiony Pająk, który choć przez dużą część numeru niewiele miał do powiedzenia, to jednak jego pojedyncze hasła były najwyższych lotów. No i końcówka była miażdżąca. Jeśli chcecie się dowiedzieć, kim jest tajemnicza blondynka, to odsyłam do miniserii Spider-Man: House of M.
Rysunki Coipela, tak jak się spodziewałem, stały na najwyższym poziomie. Każdy kadr to świetnie wykonana robota. Styl tego rysownika jest po prostu idealny, bardzo realistyczny, chociaż postać Spider-Mana przypominała nieco jego wersję z lat 70-tych. Niemniej jednak w żaden sposób nie psuje to ogólnego wrażenia, które jak już wspomniałem jest świetne.
Rzadko kiedy zdarza się, by pierwszy numer jakiegoś większego crossovera był aż tak wciągający. Myślę, że każdy kto przeczytał ten komiks już od razu chciał więcej. Jak dla mnie nawet oczekiwanie na kolejne numery Civil War czy innych świetnych marvelowskich historii ostatnich lat nie dłużyło się tak, jak oczekiwanie na HoM. A to jest już jakiś znak i dodam, że kolejne numery wcale nie zwalniają tempa. Za początek tej historii bez cienia wątpliwości należy się sześć pajączków.
Ocena:
Autor: Lokus