Marvel bez granic
Czy ktoś z nas, oglądając kreskówkowe Secret Wars albo czytając którekolwiek z komiksowych crossoverów, wyobrażał sobie podobnie „wielki” event w wersji filmowej? Nie bedę nikogo bajerować – nigdy nie prorokowałem, że za naszego życia zobaczymy w kinach tak epickie wydarzenie jak Avengers: Infinity War. Jeszcze kilka lat temu pomysł zrobienia filmu z udziałem kilkudziesięciu superbohaterów (plus postaciami pobocznymi) wydawał się fanaberią producentów. Tymczasem Marvel wraz z braćmi Russo i scenarzystami dokonał tej sztuki – Infinity War nie jest pozbawiony wad, jednak wciąż jest filmem w swojej kategorii genialnym.
Jestem przekonany o tym, że osoby do tej pory unikające Marvel Cinematic Universe bądź też oglądające tylko wybrane filmy z serii, nie będą specjalnie zachwycone najnowszą produkcją Marvel Studios. Natężenie bohaterów i nawiązań do poprzednich 19 odsłon serii jest ogromne i pełną satysfakcję z oglądania można osiągnąć, jeśli śledziliśmy uważnie resztę filmów z MCU. Chociaż nawet moja siostra bawiła się świetnie, nie oglądając wcześniej choćby Thor: Ragnarok, filmu, którego kontynuację stanowi niejako Infinity War.
Bohaterem Avengers 3 nie jest Kapitan Ameryka. Nie jest nim też Iron Man. Nie są również nimi Strażnicy Galaktyki. Scenarzyści i reżyserzy na pierwszym planie umieścili Thanosa. W filmie odkrywamy jego genezę i plany wobec wszechświata. To jego motywacje są silnikiem napędowym w trakcie pogoni za Kamieniami Nieskończoności. Był to pomysł idealny. Dzięki niemu tak bardzo nie przeszkadza fakt, że czas ekranowy niektórych z superbohaterów został mocno okrojony, a przy tym jest to nowy element na tle pozostałych produkcji Marvela. Josh Brolin zachwyca jako Thanos (choć nie miał łatwego zadania w związku z wykorzystaniem technologii motion-capture), jego siła i opanowanie biją z ekranu. Zapewne znajdzie się jakiś odsetek widzów, który będzie kibicować łotrowi zamiast superbohaterom.
Ze starych znajomych pierwsze skrzypce gra Chris Hemsworth jako Thor i jest to akurat głównie zasługa Taika Waititi, który wykreował nordyckiego boga na nowo w Ragnaroku. Oczywiście brawa należą się również dla scenarzystów i reżyserów Infinity War, którzy pociągnęli dalej wizję innego reżysera. Thor ma zdecydowaniej najwięcej momentów dających pozytywnego kopa i chciałoby się mieć nadzieję, że jeszcze szybko nie zakończy współpracy z Marvel Studios. Po raz kolejny świetnie zaprezentował się także Tom Holland jako młodziutki Peter Parker. Jego Spider-Man jest tu pełen emocji i życia – z ekranu bije jego strach, adrenalina, podniecenie czy smutek. Kilka scen z jego udziałem było arcymistrzowskich, a do tego należy dodać kapitalne wykorzystanie zbroi Iron Spidera. Fani Pajączka powinni być zachwyceni pomimo tego jak niewiele mają go w tym filmie.
Idealnie jednak nie jest – niemal przez cały czas trwania filmu liczyłem na jakieś mocne tąpnięcie, zwrot akcji. Cokolwiek, co pozwoliłoby na inne rozwiązanie scenariuszowe niż kolejne walki pomiędzy tymi „dobrymi” i „złymi”. Tak, film jest megaemocjonalny, nieraz zaskakując, ale jednak oczekiwałem czegoś więcej po fabule – a tu po prostu chodzi o to, że Thanos chce zebrać wszystkich sześć kamieni, a Avengers i spółka chcą mu w tym przeszkodzić :). Mam wrażenie, że jednak i Captain America: Winter Soldier i Captain America: Civil War oferowały dużo więcej, jeśli chodzi o historię. Do tego dochodzi fakt, że prawdopodobnie nasze oceny względem tego filmu zmienią się po premierze Avengers 4 – cokolwiek twórcy tych produkcji nie powiedzą, nie zmieni to faktu, że jest to wyraźnie „część pierwsza”.
Jak tylko zapowiedziano, że Avengers 3 i Avengers 4 będą pierwszymi filmami kręconymi nowymi, podręcznymi kamerami IMAX-u, cieszyłem się jak małe dziecko. Już w ”Civil War” mieliśmy przedsmak tego, jak może wyglądać wielkie superbohaterskie starcie i pod względem jakości obrazu Infinity War to rzecz spektakularna. Nie do końca możliwości formatu zostały wykorzystane (mimo wszystko pustki w tych częściach kadru, które niewidoczne są w innych kinach niż IMAX), i choć wizualnie to wciąż pierwsza liga, pozostały niedoskonałości efektów specjalnych. Do tego dynamiczny, lecz wciąż pozbawiony ADHD styl braci Russo w przypadku scen akcji niemal zawsze prezentuje się świetnie. Lekko zawodzi jedynie wielka Bitwa w Wakandzie, której daleko choćby do sceny na lotnisku z Civil War.
Avengers: Infinity War nasycone jest emocjami, na porządku dziennym są tu dylematy bohaterów w stylu – ratować wszechświat czy swojego najbliższego? To sprawia, że film, choć długi i przepełniony scenami akcji, nie nuży, zwłaszcza biorąc pod uwagę stawkę, o jaką toczy się rozgrywka dotycząca szukania Kamieni. Jeśli do tej pory byliście fanami MCU, to z pewnością nimi pozostaniecie. Nowych widzów ten film być może nie kupi, ale i tak warto sprawdzić, o co chodzi z fenomenem Avengers.
Ocena:
Autor: Rządło