The Amazing Spider-Man #639
Numer: The Amazing Spider-Man #639
Tytuł: One Moment in Time, Chapter 2: Something New
Tytuł 2: Spidey Sundays
Wydawnictwo: Marvel Comics 2010
Data wydania: Wrzesień 2010
Scenariusz: Joe Quesada, Stan Lee
Rysunki: Paolo Rivera, Joe Quesada, Marcos Martin
Tusz: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove, Marcos Martin
Kolory: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove, Muntsa Vicente
Litery: VC’s Joe Caramagna
Okładka: Paolo Rivera
Asystent redaktora: Tom Brennan
Redaktor: Stephen Wacker
Redaktor wykonawczy: Tom Brevoort
Redaktor naczelny: Joe Quesada
Wydawca: Dan Buckley
Producent wykonawczy: Alan Fine
Cena: $3.99
Przedruk w Polsce: Brak
Streszczenie
One Moment in Time, Chapter 2: Something New
Obecnie. Peter zastanawia się, czy jest sens kontynuować tę rozmowę. Mary Jane odpowiada, że poznała kilka nieznanych jej wcześniej faktów i zachęca go do dalszych zwierzeń, gdyż sama ma mu do powiedzenia coś, o czym nigdy nie mówiła.
Kilka lat temu. Po spóźnieniu się na własny ślub Spider-Man obserwuje gości rozchodzących się przy ratuszu miejskim. Załamany Parker próbuje dodzwonić się do MJ, lecz gdy to się nie udaje, zaczyna desperacko ją szukać.
Po nieudanych poszukiwaniach zmęczony Parker wraca wieczorem do swojego mieszkania w dzielnicy Chelsea. Ku jego zaskoczeniu czeka tam na niego Mary Jane. Rozmowa nie należy do najprzyjemniejszych – kobieta ma ogromny żal do Petera, każe mu ściągnąć maskę, w końcu mówi, że nie chce być „żoną Spider-Mana” i żąda od niedoszłego męża rezygnacji z bycia superherosem. Parker odmawia. Mary Jane rzuca mu maską w twarz i pełna gniewu wychodzi z jego mieszkania.
Dzisiaj. Peter oznajmia, iż myślał, że ta kłótnia przypieczętowała ich ostateczne rozstanie. Mary wyjawia, że Parker miał nad sobą anioła stróża – jej ciotkę, Annę Watson.
Kilka lat temu. W czasie lunchu Anna Watson rozmawia z siostrzenicą, która nie widziała się z Peterem od kilku dni. Przekonuje ją, by wybaczyła narzeczonemu, który jest dobrym człowiekiem, zasługującym na drugą szansę mimo ogromnego zawodu, jaki jej sprawił.
Wieczorem Mary Jane zjawia się pod drzwiami Petera i głośno przeprasza za to, co powiedziała podczas ich ostatniej sprzeczki. Parker wpuszcza ją do mieszkania. Tam kobieta wyznaje, że bardzo chciała mieć z nim dzieci i to był główny powód, że zdecydowała się zostać jego żoną, jednak dopóki będzie on nadal działał jako Spider-Man, nigdy nie zgodzi się na dziecko, a więc ślub nie ma już dla niej znaczenia. Postanawia dalej z nim być pod warunkiem, że nigdy nie poprosi ją o rękę, chyba, że porzuci kostium herosa, i obiecuje, że nigdy go nie opuści. Kochankowie godzą się i decydują się na wyjazd do Paryża, który miał być ich miesiącem miodowym.
Dzisiaj. Rozmowa schodzi na temat wydarzeń bliższych teraźniejszości. Peter stwierdza, jak wielkim błędem było publiczne zdemaskowanie się, które doprowadziło w konsekwencji do postrzelenia cioci May.
Kilka miesięcy temu. Peter, po wizycie u Doktora Strange’a, stwierdza, że nic nie może zrobić, by uratować życie cioci May. Psychicznie podłamany wraca do szpitala. Mary Jane wychodzi z nim na zewnątrz, by podtrzymać go na duchu. Nagle alarm z recepcji oznajmia, że u May Parker doszło do zatrzymania akcji serca. Lekarze bezradnie rozkładają ręce, twierdząc, że kobieta już umarła. Peter nie poddaje się jednak i nie przerywa masażu jej serca. Ku zdumieniu wszystkich funkcje życiowe ciotki May wracają do normy.
Scenariusz: Joe Quesada
Rysunki: Paolo Rivera, Joe Quesada
Tusz: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove
Kolory: Paolo Rivera, Danny Miki, Richard Isanove
Litery: VC’s Joe Caramagna
Spidey Sundays
Brain otwiera ogień do Spider-Mana. Heros decyduje się odciągnąć napastników od miejsca, gdzie mieszka. Pościg zauważa Doktor Octopus, który na własną rękę postanawia schwytać Spider-Mana.
Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Marcos Martin
Tusz: Marcos Martin
Kolory: Muntsa Vicente
Litery: VC’s Joe Caramagna
Recenzja
Pierwsza część O.M.I.T. w żenującej formie ukazała, dlaczego nie doszło do ślubu Petera i Mary Jane. Kolejny rozdział historii pokazuje konsekwencje wynikające z braku ślubu w zaplanowanym terminie. Niestety, ponownie absurd goni absurd, logiki nigdzie nie widać, charakterystyka postaci, z wyjątkiem niektórych momentów, jest do bani i woła o pomstę do nieba, a więc WCALE, a WCALE nie jest lepiej. Powiem więcej, wrażenia są chyba gorsze nawet od tych, jakie mieliśmy po zakończeniu One More Day.
Należy zacząć od tego, że w rozmowie Petera i MJ, podczas której wspominają wspólną przeszłość, trudno doszukać się sensu. Czy naprawdę mamy uwierzyć, że nigdy wcześniej nie poruszali pewnych bolesnych spraw mimo wieloletniego życia na kocią łapę? I nagle po rozstaniu stwierdzają, że czas zdradzić sobie to i owo, oczywiście w celu odnowienia zwykłej przyjaźni. Nie wiem, dla mnie to co najmniej bardzo dziwne.
Niestety, Joe Quesada jeszcze raz próbuje przeforsować negatywny image Mary Jane Watson. W tym celu tworzy scenę awantury między niedoszłymi małżonkami, podczas której MJ ciska maską w twarz Petera, nazywa go łajdakiem, zabrania mu siebie dotykać i z trzaskiem wychodzi z jego mieszkania. Rozumiem ból kobiety porzuconej przed ołtarzem, ale „prawdziwa” Mary Jane, wiedząc, że powodem nieobecności ukochanego, nie było zwykłe rozmyślenie się, a nieszczęśliwy wypadek, nie zareagowałaby aż tak agresywnie. Na szczęście jej późniejsze przeprosiny trochę ten nadszarpnięty wizerunek poprawiły. W scenie kłótni ciekawostką był wygląd twarzy Petera – aż dziw, że takie „spustoszenie” może zasiać zwykła cegłówka i ciężar grubego kolesia.
Punktem kulminacyjnym tego numeru jest wyznanie, dlaczego Mary Jane chciała wyjść za mąż. Od razu uprzedzam, że tłumaczenie jest bez ładu i składu i w sumie nie wiadomo, w czym problem, ale streścić je można mniej więcej tak – MJ pragnęła ślubu, bo bardzo pragnęła dzieci, ale dopóki Peter nosi maskę Spider-Mana, dziecka z nim nie chce mieć, a jeśli nie chce, to ślubu nie musi wcale brać, bo to „zwykły papierek”. No cóż, jak dla mnie małżeństwo jest raczej dla dorosłych ludzi niż dla dzieci i to im bardziej ułatwia społeczno-ekonomiczne życie, a zresztą, czy JQ nie słyszał o bezdzietnych małżeństwach oraz konkubinatach z dziećmi?
No i oczywiście, aby udowodnić nam, że nic w historii Spider-Mana się nie zmieniło, MJ postanawia dalej być z Peterem, jednak bez legalizacji tego związku. Ba, nawet wyruszają razem na niby-miesiąc miodowy (przesunięty o dobre kilka dni, czyli de facto nie ma szans, by wszystko potoczyło się tak, jak znamy to z komiksów) Tylko, czy ktoś widzi racjonalny tok rozumowania w przypadku osoby pragnącej bardzo dzieci, a decydującej się być na zawsze z osobą, z którą dzieci mieć nie będzie? Doskonale widać tu, że JQ nie odrobił pracy domowej – już samo małżeństwo było wielkim krokiem naprzód, myślenie o dzieciach pojawiło się znacznie, znacznie później, zresztą oboje małżonkowie obawiali się, czy dobrym pomysłem jest posiadanie dziecka, jeśli jedno z nich ma radioaktywną krew. No i można potwierdzić, że mała May Parker została wymazana z istnienia, także nie wiem, jak JQ wyobraża sobie przebieg Sagi Klonów.
W całym tym zajściu zanika gdzieś w ogóle postać Petera Parkera. Bardziej jest to komiks o przeżyciach i rozterkach Mary Jane. Tytułowy bohater, co najwyżej, popada w skrajności – albo pogrąża się w całkowitej apatii, albo zgadza się na wszystko bez mrugnięcia okiem. Spolegliwy jest, jak zwykło się to ładnie nazywać. Od czasu zakończenia One More Day trwa notoryczna destrukcja charakteru Spider-Mana i wymierzanie policzka jego zagorzałym fanom. Niestety…
Zastanawiam się też, jaką korzyść odniósł Mephisto z tej umowy. Zabrał urzędniczy papierek? Ok, Peter i Mary Jane nie wzięli ślubu, ale żyli ze sobą tyle lat i to w wielkiej miłości. Teraz się rozstali mimo obietnicy, że do tego nie dojdzie. Dziwnie działa ten Diabeł, na jego miejscu sprawiłbym, że Peter i MJ nigdy by się nie poznali albo w sobie nie zakochali. To tylko dowód, że u podstaw OMD i O.M.I.T. nie leży logika, a ludzka głupota i upór.
Jest też zakończenie wyjawiające kolejny nieznany dotąd fakt – w jaki sposób May Parker przeżyła? Okazuje się, że przez… desperacki masaż serca wykonany przez Petera. Nie, to nie są żarty, nikt i nic nie mogło uratować postrzelonej cioci May, ale standardowy zabieg pierwszej pomocy dokonał cudu. Oczywiście, można przypuszczać, że palce maczał w tym Mephisto, ale co ciekawe, jeden z redaktorów serii ujawnił, że Diabeł nie miał z tym nic wspólnego – to silna wola walki Petera przywróciła May do życia. Dobrze, że ta „wola” nie zmiażdżyła jej klatki piersiowej tymi uciskami. Reasumując, klucz do ocalenia May leżał w sercu Petera. Umowa z Mephisto nie była więc potrzebna. Spider-Man wyszedł na frajera.
1,5 pajączka? To i tak dużo dla tego nędznego komiksu.
Ocena:
Autor: Dawidos