komiksy: 2059 komiksy polskie: 199 seriale animowane: 112 biografie: 59

Spider-Man 2099 #10

Spider-Man 2099 #10Numer: Spider-Man 2099 #10
Tytuł: Mother’s Day
Wydawnictwo: Marvel Comics 1993
Data wydania: Sierpień 1993
Scenariusz: Peter David
Rysunki: Rick Leonardi
Tusz: Mark McKenna
Kolory: Steve Buccellato
Litery: Rick Parker
Okładka: Rick Leonardi
Redaktor: Tom Defalco
Cena: $1.25
Przedruk PL: Brak

Streszczenie

W ośrodku dla umysłowo chorych Miguel, Gabe i Dana odwiedzają matkę braci. Chora psychicznie kobieta w rzeczywistości symuluje gorsze samopoczucie, żeby zwrócić na siebie uwagę starszego syna – Miguela. Podirytowany Mig karci matkę za jej wybieg, sprawiając jej przykrość swoim szorstkim zachowaniem. Brat i narzeczona jednogłośnie nakazują mu przeprosić rodzicielkę na osobności. Obydwoje przy okazji wspominają trudną, wręcz patologiczną, sytuację w domu O’Hara, gdzie ojciec pokładający chorobliwe ambicje w swoim starszym synu wymuszał na nim szybkie przekroczenie progu dorosłości. Jako głowa rodziny nie liczył się ze zdaniem żony i gotów był nawet w obronie swoich racji podnieść na nią rękę. Bracia byli wówczas ze sobą bardzo blisko – Miguel był podporą dla młodszego Gabe’a. Dana wspomina również sytuację, gdy podczas randki z Miguelem spotkali jego właśnie rozwiedzionego ojca, na rok przed śmiercią. Ojciec usiłował sprowokować syna, szydząc i poniżając go, jednak Mig, pomimo swojej nienawiści, opanował się i odszedł wraz z narzeczoną w swoją stronę. Rozgrzebując przeszłość Gabe i Dana odczuwają, że w Miguelu wszystkie pokłady wrażliwości, współczucia i serdeczności zostały głęboko ukryte, a ich miejsce zajęły niestety opryskliwość, cięta riposta i obojętność.

Biurowiec Alchemax. Tyler Stone za pomocą wizualnej projekcji analizuje szkody wyrządzone w podwodnej stacji Atlantis – jednej z placówek firmy. Z rozwścieczeniem obserwuje jak zmutowane istoty Perpetrators rujnują budżet Alchemaxu. Planuje naprawę zniszczeń i kontratak skierowany w intruzów. W przypływie emocji spłukuje do kanalizacji poddane kremacji zwłoki zamordowanego syna.

Miguel próbuje pogodzić się z matką, która wytyka mu prosto w oczy, że jest egoistą i samolubem. Jako autorytet przywołuje ona postać Spider-Mana walczącego w interesie społeczeństwa z wrogim systemem. Mig próbuje podważyć nieskazitelność superbohatera, lecz widząc brak skutków traci cierpliwość i wyznaje matce, że to on jest dzielnym samozwańczym stróżem prawa. Na dowód wysuwa nawet swoje pazury, jednak Conchata wyśmiewa go, traktując wyznanie jako przejaw zazdrości – zwykły wymysł. Ujmuje ją jednak determinacja syna i ostatecznie rozstają się w zgodzie. Miguel, wracając z zakładu psychiatrycznego, dokonuje rozrachunku z własnym sumieniem. Powoli zaczyna dostrzegać prawdziwe oblicze otaczającego świata i potrzebę zmiany własnego ograniczonego punktu widzenia. Coraz wyraźniej jawi mu się również rozdarcie wewnętrzne pomiędzy osobowością cynicznego Miguela O’Hary i bezinteresownie heroicznego Spider-Mana.

Na rogu jednej z ulic śródmieścia wyznawcy Thora zapowiadają rychłe nadejście ich wybawiciela – syna Odyna, który zaprowadzi porządek w mieście bezprawia trzymanym w garści przez skorumpowany Alchemax. Ich propagandowe slogany nie uchodzą uwadze służb porządkowych. Mundurowi sprawnie i skutecznie rozganiają tłum gapiów, gdy nagle na scenę wkracza Spider-Man. Superbohater z łatwością pokonuje cały oddział funkcjonariuszy, po czym poprzez zamontowane w pobliżu kamery wypowiada wojnę korupcji przedstawicieli Stark Industries i Alchemaxu.

Miguel odwiedza grób ojca. W drodze powrotnej podejmuje decyzję, że z pomocą kostiumu Spider-Mana spróbuje zacząć naprawiać otaczającą go brutalną rzeczywistość.

Recenzja

W porównaniu do żałosnego numeru #9 numer obecny jest jak kojący balsam na zranione odczucia i niespełnione nadzieje. Co prawda nie powala na kolana, zwłaszcza w odniesieniu do początkowych numerów serii, jednak biorąc pod uwagę niesmak po poprzedniej części wrażenia są wyjątkowo zadowalające.

Przede wszystkim, czytając ten komiks, można uzupełnić szczątkową wiedzę na temat owitej gęstą mgłą przeszłości Miguela. Bohater przestaje być pozbawionym historii, obcym człowiekiem. Obsada drugoplanowa odgrywa zawsze w przypadku kreowania wizerunku głównej postaci niezmiernie ważną rolę. Wiedzą o tym doskonale fani pierwowzoru Spider-Mana 2099, którzy z pewnością doceniają obecność takich osób jak JJJ, ciocia May czy Flash Thompson. Podobnie w przypadku Miguela O’Hary obsada wspierająca zaczyna spełniać swoje zadanie, rozszerzając się przy okazji o nowe twarze – tym razem poznać możemy rodziców braci O’Hara. Niezrównoważona matka, Conchata dodatkowo poprawia ogólny poziom poczucia humoru tego odcinka, jakkolwiek temat rozmowy z synem jest raczej poważny i niebanalny. Udaje jej się nawiązać połączenie z podstawowym organem dziecka – sercem, które stanowi również dla najważniejszego bohatera centrum weryfikacji własnego „ja”. Z sentymentem wspominam analogiczne chwile w życiu Petera Parkera, gdy przychodziła pora na konfrontację rozsądku, strachu i siły przyzwyczajeń z wyzwolonym głosem serca. Te rozważania, rachunki sumienia, autokrytyka i monologi kształtowały kolejne etapy rozwoju osobowości bohatera i podobny trend dostrzec można w życiu Miguela. Po raz kolejny uderza mnie podobieństwo i szereg analogii w sylwetkach obydwóch postaci, czasami ukrytych subtelnie w pozornie odmiennym zachowaniu i różnicach o naturze socjologiczno-społecznej. Najbardziej cieszą moje oczy panele, na których nad głównym bohaterem rozpościera się widmo ubranego w kostium alter-ego. Ten często przywoływany w serii podstawowej (Amazing Spider-Man) obrazek jest błyskotliwą przenośnią podsumowującą istotę jednoczesnego rozdarcia i harmonii pomiędzy antagonicznymi naturami, jakie drzemią w ciele Miguela oraz zilustrowaniem brzemienia tajemnicy ciążącego na obdarzonym nadludzkimi cechami mężczyzną.

Nie odnajdziemy w tym numerze zbyt wielu momentów zapierających dech w piersiach, brak tutaj nieustannej akcji, ciągłego napięcia i spektakularnych scen walki (jedynie krótka, dwustronicowa potyczka z funkcjonariuszami służb publicznych Public Eye). Mimo to nie odczuwam niedosytu, raczej wyciszenie. Być może scenariusz przewiduje przyspieszenie obrotu wydarzeń w najbliższej przyszłości?

Pracy rysownika nie komentuję, a bynajmniej nie krytykuję tym razem. Stokroć wolę jego niedociągnięcia niż kicz gościnnie występującego Kelley Jones’a. Ocena przyzwoita, choć nie nadzwyczajna, podyktowana również znaczną poprawą w stosunku do poprzedniego numeru – 4,5 pajączka.

Ocena:

Autor: Doogy

Spider-Man 2099 #10 Spider-Man 2099 #10 Spider-Man 2099 #10


Related Articles

About Author

Majk